Natalia podziwiała Andrzeja i widziała, jak piękna dziewczyna flirtuje z nim, przytulając się do jego ramienia. Była to ładna para, więc postanowiła wrócić do domu

„Chcę być z tobą!” powiedział facet do nieładnej dziewczyny. Przyszedł do jej domu późno w nocy i zapukał do bramy. Ona wyszła i usłyszała te słowa. Była odrętwiała.

Ponieważ była nieładna i wiedziała o tym. Bo była też mądra. Uczyła się bardzo dobrze. Zamierzała wyjechać do miasta na studia pediatryczne, bardzo kochała dzieci. Widziała swój życiowy cel w leczeniu dzieci. To była dobra praca. Dobry wybór. I można żyć bez rodziny, jeśli się chce.

Była dużą dziewczyną o gęstych brwiach, kartoflanym nosie, ciężkich nogach, dużych czerwonych dłoniach. Jej warkocz jest oczywiście piękny, owinięty wokół głowy.

Ale jej twarz była taka sobie, delikatnie mówiąc. Sama tak mówiła, dla żartu. Często żartowała. Z siebie, oczywiście. Ale nigdy z innych. Chroniła ludzi.

Ale serca nie oszczędzała, bardzo lubiła Andrzeja. Zakochała się w Andrzeju. Absolutnie nieodwzajemnienie, oczywiście beznadziejnie. On był wysoki, niebieskooki, z mopem blond włosów.

Jest szalonym facetem, zabawnym, wszystkie dziewczyny są w nim zakochane. I wszystkie piękności kręcą się wokół niego. Szkolny łobuz, był dwie klasy przede mną. Natalia się w nim zakochała.

Ale oczywiście nie okazywała swoich uczuć. Rozumiała wszystko. Witała mnie radośnie, gdy się spotykałyśmy — mieszkałyśmy blisko siebie. Zwykła żartować. Śmiała się z żartów Andrzeja. A potem patrzyła na siebie w lustrze i wzdychała. A potem zabierała się do pracy — w wiosce jest dużo pracy. I w ogóle w życiu…

Koledzy Andrzeja odprowadzali go do wojska, a Natalię zaprosiła siostra Andrzeja — przyjaźnili się. Natalia pomagała mu w algebrze i chemii. No i oczywiście przyszła pierwsza piękność szkoły, parszywa brunetka z kupą.

Miała na sobie bluzkę z lureksem, niezwykle modną. Miała na sobie indyjskie dżinsy, które kupił jej ojciec. Natalia nie miała ojca,
zginął, gdy była mała, ratując oborę z pożaru. Ale nie uratował siebie.

Natalia usiadła przy stole. Nie piła, nie jadła — podziwiała Andrzeja. I widziała, jak piękność pochyla się ku niemu, flirtuje, przytula się do jego ramienia… Taka piękna para… Wszyscy tak mówili.

Natalia wyszła po cichu. Założyła swój stary płaszcz, był za mały, jej ramiona wystawały z rękawów, jej czerwone duże dłonie. Guziki ledwo dało się zapiąć. Natalia poszła do domu.

Powiedziała sobie, że nie powinna opuszczać gardy. Musiała trzymać się w ryzach. Każdy ma jakiś cel w życiu. Najważniejsze to pozostać człowiekiem. Zachować godność.

To właśnie powiedziała sobie surowo i gorzko zapłakała. Zarówno dlatego, że Andrzej wyjeżdżał jutro wcześnie rano. I dlatego, że wciąż trudno jest żyć jako brzydka osoba.

I nie mieć nadziei na nic, nie liczyć na nic, nie oczekiwać niczego od tego, kogo się kocha. Szłam, płakałam, łzy spływały mi po płaszczu… Dobrze, że nikt nie widział takiej słabości w ciemności.

Wróciłam do domu i zajrzałam do garderoby, żeby wytrzeźwieć. I pomogło!!! Z takim wyglądem trzeba pomagać innym. A Natalia poszła ugotować zupę — mama miała przyjść rano, ma nocny dyżur w szpitalu.

I wtedy rozległo się pukanie do bramy. Wbiegł Andrzej, ubrany tylko w koszulę. Bardzo się spieszył. Natalia wyszła, a Andrzej wziął jej wielką czerwoną dłoń, przycisnął do serca i powiedział te słowa: „Chcę być z tobą!”.

Zauważył, że odchodzi. Pobiegł zaraz za nią… Bo ja też ją kochał. Ale on był zbyt nieśmiały, żeby to powiedzieć. Faceci czasami wstydzą się mówić o miłości bardziej niż dziewczyny. To fakt. Nawet ci najbardziej rozmowni są nieśmiali. Czasami mówią to dopiero na końcu, kiedy trzeba się pożegnać.

Padał śnieg, a na końcu ulicy paliła się latarnia. Wiatr był zimny. Stali przytuleni do siebie w bramie. Serca biły im pod dłońmi. A ona była mała i krucha w ramionach silnego Krzysztofa. I piękna — bo matka najpiękniejsza jest w dzieciństwie. Jak ukochana osoba jest najpiękniejsza ze wszystkich. Bo wiadomo, że jest się kochanym!

A Natalia czekała na Andrzeja, gdy był na służbie. A ona czekała. Rozkwitała na jego powrót. To było z miłości. Z jego listów. Z czekania — czekanie na ukochanego też cię ubarwia.

I pobrali się. I świętowali wesele przy jednym stole, choć Natalia studiowała w mieście. Żeby zostać pediatrą, tak jak chciała. Bo takie było jej przeznaczenie.

I jej dzieci, troje z nich. I jej ukochany mąż Andrzej. Z którym przeżyła trzydzieści pięć lat, aż przyszedł czas. Jej serce. A potem Natalia żyła szczęściem wzajemnej miłości. I wnuki, siedmioro z nich.

I jej ulubiona praca. I jest piękna, wysoka, posągowa, silna kobieta. Bardzo piękna, jak zawsze mówił jej Andrzej. I wszyscy mówili to samo. Wszyscy, których ratowała i którym pomagała…

Lisa miała zaledwie trzydzieści jeden lat, ale nie myślała już o swoim życiu osobistym. Ale dzięki głupiemu żartowi syna znalazła miłość

Moi znajomi natychmiast zniknęli, gdy potrzebowałam pomocy i zostałam sama z dzieckiem

„Znalazłam wam najemców do mieszkania, ale zmieniliście zdanie”: moja teściowa zdecydowała po swojemu i uczyniła nas winnymi