Ciekawostki

Na moje urodziny nie będzie mamy, bo znowu przywiezie ze wsi swoje przetwory, a ja mam takich gości, którzy tego nie zrozumieją

Zawsze marzyłam, że kiedy mój syn dorośnie, będziemy mieli inne relacje – nie takie jak ja z moją matką.

Była surowa, oschła, nie przytulała mnie, nie mówiła ciepłych słów. Ja chciałam być odwrotna — być mamą, która gotuje pierogi, przyjeżdża z prezentami i nigdy nie słyszy w słuchawce: „Mamo, jesteśmy zajęci”.

Wychowywałam go sama — mąż opuścił nas jeszcze przed pierwszym urodzinami syna.

Było ciężko, ale nie poddawałam się: w nocy dorabiałam, a w ciągu dnia prałam rzeczy obcym ludziom.

Ale on zawsze miał wszystko: nowy mundurek szkolny, książki, dobre trampki, chociaż ja czasami nie kupowałam sobie nawet chleba — po prostu piłam herbatę i kładłam się spać. Wierzyłam, że pewnego dnia to doceni.

Screen youtube

Nie prosiłam o wiele — po prostu chciałam być blisko. Ale życie potoczyło się inaczej. Kiedy się ożenił, szczerze się ucieszyłam — myślałam, że teraz będę miała kolejną bliską osobę.

Starałam się być dla niej jak mama. Nawet więcej. Podarowałam jej biżuterię, którą przechowywałam przez lata.

Ona ją przyjęła, ale podziękowała jakoś sucho. Nie zwracałam na to uwagi — jest jeszcze młoda, wstydzi się, przyzwyczai się.

I tak minęły dwa lata. Przyjechałam do nich do miasta, bo zbliżały się moje urodziny. Chciałam świętować w domu, ale synowa powiedziała: „Nie jest nam wygodnie jechać do wsi, lepiej przyjedź do nas, tutaj jest wiele restauracji”.

Zebrałam wszystko, co miałam — słoiki z ogórkami, dżemy, kilka pierogów. Kupiłam sobie w autobusie kwiaty, przyjechałam, stoję przy drzwiach z paczkami.

Otwiera — i od razu patrzy na moje torby: „Oj, znowu to przywozisz? Przetwory? U nas mamy nowoczesną kuchnię, nie jemy takich rzeczy”. Milczałam.

Potem nadszedł wieczór. Jej mama chodziła po mieszkaniu jak gospodyni: coś rozkładała, wydawała polecenia, mówiła kelnerom, co i jak podawać. Jakby mnie nie zauważała.

Syn tylko raz mnie przytulił, i to jakby mimochodem. A potem usłyszałam – nie celowo, ale wyraźnie.

Synowa powiedziała do przyjaciółki: „Na moje urodziny nie przyjdzie mama, bo znowu przywiezie ze wsi swoje zakrętki, a ja mam takich gości, którzy tego nie zrozumieją. Od razu ją ostrzegłam – żeby bez tych słoików. To przecież nie jest kołchoz”.

Poczułam się jakby poparzona. To przecież o mnie. To ja jestem mamą, której nie chcą widzieć przy stole. To ja nie pasuję do „takich gości”.

A syn nic nie powiedział. Stał obok. Uśmiechał się. I milczał. Milczał tak głośno, że usłyszałam więcej, niż gdyby krzyknął. I zrozumiałam – wyparli mnie z jego życia.

Cicho, stopniowo, ale nieodwracalnie. Zastąpiła mnie ona. Ta druga. Ta, u której wszystko jest sterylne, bez zapachu pierogów i wiejskich przetworów.

Ta, która mówi takie frazy jak „przesądy z przeszłości” i „czujemy się tak niekomfortowo”. I chyba tak jest wygodniej dla wszystkich.

Wszystkim oprócz mnie. Bo ja o nic nie prosiłam. Chciałam tylko być częścią ich życia. Ale teraz jestem tylko cieniem. Człowiekiem, któremu raz w roku wolno przyjechać, zostawić słoiki w korytarzu i wrócić.

Żeby nie psuć obrazu. Żeby nie psuć apetytu ich gościom. A pewnej nocy leżałam w pokoju, który mi przydzielono, i usłyszałam, jak znowu rozmawiała przez telefon: „Dzięki Bogu, wkrótce wyjedzie. Te zapachy biedy doprowadzają mnie do szału”. I pomyślałam: bieda to nie to, co w puszkach. Bieda jest w duszy. Tam, gdzie nie ma miejsca na wdzięczność.

Syn przyprowadził przyszłą synową i zrozumiałam, że na starość nikt nie poda mi nawet szklanki wody. I to właśnie dla tego przez całe życie starałam się, wychowywałam go

Kiedy przyjechałam do domu moich dzieci, nie wiedziałam, że to matka mojej synowej jest tu szefową: „Synu, czy naprawdę podoba ci się ten rodzinny format”

Kiedy przyjechałam do domu moich dzieci, nie wiedziałam, że to matka mojej synowej jest tu szefową: „Synu, czy naprawdę podoba ci się ten rodzinny format”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Przyjechałam do matki po latach ciszy. Na stole stało jej zdjęcie z obcym mężczyzną i obrączki

Przyjechałam do matki po latach ciszy. Nie wiedziałam, jak mnie przyjmie. Czy w ogóle otworzy…

10 godzin ago

Przyszłam wcześniej na urodziny córki, chciałam pomóc w przygotowaniach. Usłyszałam, jak mówi do kogoś: „Nie zapraszaj jej, jest zbędna”

Przyszłam trochę wcześniej. Tak po prostu — żeby pomóc, żeby nie było jej ciężko. Pomyślałam,…

11 godzin ago

Mam małą emeryturę i nie wystarcza mi nawet na chleb, a dzieci chcą, żebym rzuciła swoje sprawy i pojechała im pomóc: nikt nie chce mnie wesprzeć

Nigdy nie myślałam, że na starość będę musiała liczyć grosze. Kiedyś pracowałam od rana do…

11 godzin ago