Myślałam, że to normalne, aby ciągnąć całą rodzinę, podczas gdy mój mąż leżał na kanapie, ale życie pokazało mi, że się myliłam

Moje życie było dość standardowe. Szkoła, uniwersytet medyczny. Na ostatnim roku poznałam chłopaka, który nie miał nic wspólnego z medycyną, spotkaliśmy się przypadkiem w metrze.

Wymieniliśmy się numerami, później zadzwoniliśmy do siebie i zaczęliśmy SMS-ować (był rok 2009).

Szczerze mówiąc, nie pamiętam, czy miałam wtedy sympatię do Adama jako chłopaka, ale zdecydowanie miałam sympatię do niego jako dobrego człowieka i przyjaciela.

Często spędzaliśmy razem czas, chodziliśmy na spacery i dobrze się bawiliśmy. Nadszedł czas ukończenia studiów, a wielu moich przyjaciół ożeniło się lub zamierzało się ożenić.

Nie pamiętam dokładnie, co mnie podkusiło, może było to po prostu pragnienie bycia jak wszyscy inni, ale ja też bardzo tego chciałem. Chciałam ślubu, rodziny, dzieci itd.

Adam wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że chce zbudować ze mną związek, więc postanowiłam spróbować. Pragnienie założenia rodziny przeważyło i zaledwie sześć miesięcy później pobraliśmy się.

Chciałabym powiedzieć, że przez pierwsze kilka lat byłam nawet szczęśliwa, ale teraz dopiero zdaję sobie sprawę, że tak mi się wydawało. A potem zaczęły się problemy.

Najciekawsze jest to, że dopiero teraz zaczęłam myśleć o tym, jakim piekłem stało się moje życie przez ostatnie kilkanaście lat.

Wtedy wydawało mi się, że to normalne życie, byłem zadowolony dosłownie ze wszystkiego. Na początku mieszkaliśmy z moimi rodzicami, a w 2012 roku urodziło nam się dziecko.

Starsza siostra mojego męża była dość zamożną kobietą i pomogła nam kupić mieszkanie. Oczywiście nikt po prostu nie dał nam pieniędzy.

Pomogła nam uzyskać kredyt hipoteczny na dwupokojowe mieszkanie w dzielnicy mieszkalnej, biorąc pożyczkę dla siebie, ponieważ jej dochody pozwoliły jej uzyskać zgodę banku na znaczną kwotę. Oczywiście spłaciliśmy kredyt, a raczej ja go spłaciłem, ale o tym później.

Adam pracował jako tłumacz dla prestiżowej firmy, często podróżując i przynosząc do domu dobre pieniądze. Wszystko było w porządku do 2015 roku, kiedy stracił pracę, a ja w tym samym czasie zauważyłem, że zmienił się nie do poznania.

Jego próby znalezienia nowej pracy spełzły na niczym, a jeśli już się gdzieś zatrudnił, odchodził po kilku miesiącach, bo nie był z niej zadowolony. Żyliśmy w tym trybie do 2020 roku.
Pracowałam, brałam dodatkowe zmiany, by wyżywić rodzinę i spłacić kredyt hipoteczny. Adam został w domu i widać było po jego wyglądzie, że jest ze wszystkiego zadowolony, rzadko rozpraszała go praca na pół etatu.

Poza tym, nie wiem jak to się stało, ale byłam pod jego tak silnym wpływem, że całkowicie zgadzałam się z takim stanem rzeczy. Moje rzadkie próby wyrażenia niezadowolenia były odwracane przez męża w taki sposób, że to ja wywieram na niego presję, nic nie rozumiem i w ogóle jestem złą żoną.

Nie wiem, jak to zrobił, ale nawet w to uwierzyłam. Co więcej, Adamowi udało się doprowadzić do tego, że nawet moja matka potępiała mnie za to, że próbuję zachęcić mojego bezczynnego męża do pracy. Wszystko wyglądało jak w hipnozie, nie da się tego inaczej wytłumaczyć.

Pewnego razu mój mąż został prawie złapany na gorącym uczynku cudzołóstwa, ale nawet tutaj, w jakiś cudowny sposób, z pomocą presji psychologicznej, udało mu się pozostać ofiarą okoliczności. W tamtym czasie nie mogłam sobie nawet wyobrazić innego życia, więc po prostu „przełknęłam” to wszystko.

Nadchodzi rok 2020 i do pracy przychodzi młody lekarz o imieniu Krzysztof. Jest miłym i nieżonatym facetem. Od razu przykuł moją uwagę. Potem zaczęły się dziać rzeczy, które były dla mnie po prostu niewiarygodne.

Ja, który przez dziesięć lat byłam przyzwyczajona do dosłownego życia w warunkach upokorzenia i narzuconego poczucia winy, po raz pierwszy poczułam, czym jest dobre traktowanie i miłość ze strony mężczyzny.

Okazuje się, że mogę być traktowana jak księżniczka, a nie jak pracownik obsługi. Nasz związek z Krzysztofem trwał w tajemnicy około roku, po którym zrozumiałam na pewno, że nie chcę wracać do dawnego życia. Musiałam zostawić męża i zabrać dziecko. Krzysztof całkowicie się ze mną zgadzał i wspierał mnie we wszystkim.

Nadszedł czas na trudną rozmowę z moim mężem. Ku mojemu zaskoczeniu szybko zaakceptował sytuację i zgodził się na rozwód. Ale następnego dnia miałam niespodziankę.

Adam, gdy wróciłam z pracy, spotkał mnie w drzwiach i powiedział, że spakował już wszystkie moje rzeczy i zabrał je do domu moich rodziców, a mój syn już tam jest. Kazał mi się wynosić z jego życia i mieszkania, i że nigdy więcej nie chce widzieć mnie ani swojego syna.

Przypomnę, że przez prawie wszystkie te lata sam utrzymywałam rodzinę, spłacałam kredyt, a moi rodzice pomogli mi go całkowicie spłacić. Powiedzieć, że byłam zszokowana, byłoby niedopowiedzeniem. Trzeba jednak pamiętać, że mieszkanie, jak i spłacony kredyt, zgodnie z dokumentami należą do siostry Adama. Nie miałam innego wyjścia, jak tylko wyjechać.

Jestem wdzięczna losowi, że spotkałam takiego mężczyznę jak Krzysztof. Pobraliśmy się i teraz spodziewamy się dziecka.

Tą historią chciałabym powiedzieć wszystkim kobietom, które mogą znaleźć się w podobnej sytuacji: nigdy nie bójcie się zostawić wszystkiego i odejść. Być może nie od razu spotkasz przyzwoitego mężczyznę, ale lepiej być samemu niż cierpieć.

Nieumyślnie przeczytałam korespondencję na telefonie mojego męża i prawie zniszczyłam naszą rodzinę: „Jak bardzo się myliłam”

Mój były mąż poczuł się urażony, że przestałam kryć go przed dziećmi, wspierając jego wizerunek idealnego ojca: „Mogłaś mieć na nie wpływ”

„Jeśli chcesz mieszkać osobno, wyprowadź się”: Musiałam dzielić mieszkanie z byłym mężem i jego matką, a oni chcieli mnie wyrzucić