Myślałam, że jadę do córki pomóc z dziećmi, a dowiedziałam się, że już od dawna ma inną „mamę”

Kiedy wsiadałam do pociągu, czułam taką radość, jakby świat znów nabrał kolorów. Torba była pełna słoików z moich przetworów, domowych pierogów i prezentów dla wnuków.

W głowie miałam tylko jedno: jak cudownie znów zobaczyć rodzinę, usłyszeć śmiech dzieci i zapach kawy o poranku.

Ostatni raz byłam u nich pół roku temu, bo córka mówiła, że mają mnóstwo pracy i że przyjadą do mnie latem. Nie przyjechali.

Ale nie miałam żalu — młodzi mają swoje życie, ja to rozumiem.

Kiedy dotarłam pod blok, zadzwoniłam do niej, ale nie odebrała. „Pewnie zajęta”, pomyślałam. Zdecydowałam się po prostu wejść — znałam kod do domofonu, drzwi były otwarte.

Screen freepik

W mieszkaniu panował porządek, taki trochę „inny” niż dawniej. Na stole wazon z różami, nowe zasłony, a w powietrzu zapach drogiego perfumu, który zupełnie nie przypominał zapachu mojej córki.

Zanim zdążyłam dobrze się rozejrzeć, do pokoju weszła kobieta. Otworzyła szeroko oczy.

– Dzień dobry… a pani to? – zapytała zaskoczona.

– Jestem mamą Ani – odpowiedziałam spokojnie, choć serce zabiło mocniej.

– Ach, czyli pani… no tak. Ania mówiła coś o mamie, ale myślałam, że nie ma pani kontaktu.

Wtedy już coś poczułam. Coś we mnie zadrżało, jakby ziemia pod nogami zaczęła się chwiać. Kobieta wyglądała na pewną siebie, około czterdziestki, w eleganckiej sukience. W ręku trzymała klucze — do tego mieszkania.

– A Anna jest w pracy? – spytałam.

– Właściwie wyjechali z mężem i dziećmi do moich rodziców na weekend – powiedziała, jakby to było najnormalniejsze na świecie.

– Do pani rodziców? – powtórzyłam powoli.

– Tak, przecież od dawna jestem jak druga mama dla Ani. Zawsze tak mówi, że bez mnie by sobie nie poradziła.

Usiadłam, żeby nie upaść. Druga mama. To słowo rozlało się po mojej głowie jak ostry, gorzki dym. Myślałam, że to ja jestem tą, która zawsze była obok — od pierwszego dnia jej życia.

To ja trzymałam ją za rękę, gdy miała gorączkę, to ja płakałam z radości, gdy urodziła swoje dzieci. I teraz słyszę, że ktoś inny nazywa się „mamą”?

Zadzwoniłam do córki. Nie odebrała. Po godzinie napisała:

– Mamo, czemu nie powiedziałaś, że przyjedziesz? Teraz nas nie ma, a klucze ma Beata. Ona zawsze mi pomaga, kiedy mnie nie ma. Nie obraź się, dobrze?

Nie obraź się. Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek. Nie chodziło o zazdrość, tylko o to, że nagle zrozumiałam — moje miejsce w jej życiu już nie jest tam, gdzie było. Z czasem, z milczeniem, z tą jej nową codziennością — zostałam przesunięta gdzieś na bok.

Siedziałam na ławce przed blokiem i patrzyłam na dzieci bawiące się na placu. Jedna dziewczynka biegła do swojej mamy z bukietem dmuchawców i krzyczała: „Mamo, zobacz!”

A ja poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Moja córka też kiedyś tak biegła do mnie, z rękami pełnymi stokrotek. A teraz ktoś inny przytula jej dzieci, gotuje im zupę i słucha, jak opowiadają o przedszkolu.

Wieczorem wróciłam do domu. W kuchni postawiłam torbę z pierogami, których już nikt nie zje. Usiadłam w ciszy i wzięłam do ręki zdjęcie Ani z dzieciństwa.

Miała może pięć lat, szeroki uśmiech i warkoczyki. Wtedy wiedziałam, że jestem dla niej wszystkim. Teraz wiem, że życie potrafi zmienić nawet najbliższe więzi.

Nie mam żalu. Może to po prostu czas, bym pozwoliła jej żyć po swojemu. Ale w głębi duszy, choćbym nie wiem jak się starała, jedno zdanie nie daje mi spokoju: „Już od dawna ma inną mamę.”

Bo choć świat się zmienia, jedna prawda pozostaje niezmienna — matka nie przestaje nią być, nawet jeśli ktoś inny zajmuje jej miejsce przy stole.

Przyjechałam do syna bez zapowiedzi, chciałam sprawić przyjemność. Otworzyła mi obca kobieta w jego koszuli: a gdzie synowa

Wybaczyłam mężowi zdradę i to nie raz, a wszystko po to, żeby przynajmniej zostawił mi dom i pomagał mi co miesiąc. Ale nie wiedziałam, że ma inne plany i że lepiej byłoby, gdybym zostawiła go wcześniej

Mój mąż często spóźniał się z pracy, mówił, że to tymczasowe, a ja mu wierzyłam. A potem znalazłam w jego torbie rachunki za restaurację i kwiaty