Urodziłam się na wsi, ale po ślubie wraz z mężem i córką przeprowadziliśmy się do miasta.
Moi rodzice zostali w wiosce, ale ja o nich nie zapomniałam, byłam w wiosce prawie w każdy weekend, kupując różne przysmaki i pomagając w ogrodzie.
Ale moja córka nie ma takiego pojęcia. Może źle ją wychowałam. Wyszła za mąż i zapomniała o nas. Jeśli nie dzwonię, ona nawet się nie odzywa, a ja nie wiem, co zrobić, żeby poprawić nasze relacje.
Moja córka i ja mieszkamy w różnych miastach od 10 lat, a ona niedawno skończyła 30 lat i nawet do nas nie zadzwoniła.
Gdy tylko wyszła za mąż, opuściłem jej mieszkanie i wprowadziłem się do mojej matki, aby nie przeszkadzać młodej rodzinie.
Chociaż wcale nie lubiłam jej męża, nie pasował do niej. Zostali więc w tym trzypokojowym mieszkaniu, ale nie przekazałam go, zatrzymałam dla siebie, na wszelki wypadek — nie ufam zięciowi.
Julię widuję tylko raz w roku, na Boże Narodzenie. Przyjeżdża do nas na święta, bo atmosfera w wiosce jest lepsza, ale w ogóle nie zaprasza nas do swojego domu.
Kiedy Julia przyjeżdża, nasza spokojna atmosfera w domu zamienia się w koszmar: zawsze jest z czegoś niezadowolona, krzyczy, chociaż nigdy nie pyta nas, co u nas słychać ani czy czegoś nie potrzebujemy.
Pewnego dnia postanowiłam zadzwonić do teściowej, słowo po słowie, i okazało się, że Julia też się z nią nie komunikuje. A to dlatego, że teściowa zwykła ją komentować.
Moja matka i ja mamy duży ogród ziemniaczany w pobliżu naszego domu. Pewnego razu poprosiłam córkę i zięcia, aby przyszli nam pomóc. Ona jednak powiedziała, jakby mnie obcinała, że nie pomogą, bo jadą na weekend w góry.
Nigdy nie przyjechała. Moja mama ma 85 lat, więc też nam nie pomogła, sama ledwo przekopałam ten ogród. Zimą, jak zawsze, poproszą o worek ziemniaków, a ja im nie dam ani jednego!
Jestem bardzo urażona, że moja córka tak mnie traktuje!
„Trzymaj ręce z dala od lodówki, zaraz zajmiesz dom”: powiedziała teściowa do głodnej synowej