Ciekawostki

Moje pierwsze małżeństwo nie udało się, więc postanowiłam, że lepiej będzie rozpocząć nowy rozdział w życiu. Teściowa powiedziała: „Obiecałaś mojemu synowi, że będziesz go kochać, a sama postąpiłaś inaczej”

Miałam dwadzieścia dwa lata, kiedy po raz pierwszy założyłam białą suknię. Byłam młodą, naiwną dziewczyną, która wierzyła, że miłość jest wieczna, a małżeństwo to magiczna obietnica, która sprawi, że życie będzie jasne i spokojne.

Mój pierwszy mąż był spokojny, poważny, pracowity. Wszyscy mnie przekonywali: „Masz szczęście. Jest niezawodny, nie ma złych nawyków, nie zdradza”.

Wierzyłam, że to wystarczy, że miłość przyjdzie z czasem, jeśli będę się starała, będę dobra, łagodna, gotować kolacje i milczeć, kiedy będę miała ochotę krzyczeć.

Teściowa kochała mnie na swój sposób. Często mówiła: „Kobieta musi znosić, bo mężczyźni tacy już są”. Nie była zła, po prostu inna.

Jej życie to seria milczenia i ustępstw. Widziała, jak więdnę, ale uważała to za naturalne: „Tak jest u wszystkich”.

Screen youtube

A kiedy pewnego razu wyznałam, że nie mogę już tak dalej żyć, że zmęczyło mnie budzenie się obok obcego mężczyzny, że czuję się samotna nawet w pełnym pokoju – ona tylko westchnęła:

„Obiecałaś mojemu synowi, że będziesz kochać, a sama postąpiłaś inaczej”.

Te słowa uderzyły mnie jak ostrze noża. Naprawdę obiecałam. Przed Bogiem, przed ludźmi, przed nią. Ale nie obiecałam, że zapomnę o sobie.

Nie obiecałam, że będę żyła w pustce i udawała, że wszystko jest w porządku. Nie kłóciliśmy się, nie rozbijaliśmy naczyń, nie krzyczeliśmy.

Po prostu milczeliśmy. Jego milczenie było obojętnością, moje – bólem. Próbowałam ratować. Chodziliśmy na spacery, próbowałam mówić, sugerować, że coś jest nie tak.

Ale on był przekonany, że wszystko jest w porządku. Mamy pieniądze, dach nad głową, czego jeszcze potrzeba? W moich oczach stopniowo zniknął blask.

Przestałam rozpoznawać siebie w lustrze. Chciałam płakać pod prysznicem, żeby nikt nie widział, bo w ciągu dnia trzeba było się uśmiechać i odpowiadać „wszystko dobrze”, kiedy ktoś pytał.

Decyzja o odejściu dojrzewała długo. Miesiącami. Bałam się. Teściowa patrzyła na mnie z wyrzutem, mąż – ze zdziwieniem: „Nic nie mówiłaś”. A co miałam powiedzieć, skoro nie miałam z kim rozmawiać?

Zebrałam rzeczy w jeden wieczór. Walizka, dokumenty, kilka zdjęć. Wyszłam z domu i długo stałam na schodach, bo nie wierzyłam, że naprawdę się odważyłam.

Tej nocy nocowałam u przyjaciółki. A rano obudziłam się i po raz pierwszy od dawna nie czułam ciężaru w piersi.

Zaczęło się nowe życie. Ciche, niespieszne, proste. Zapisałam się na kursy, znalazłam pracę, zaczęłam znowu malować. Na początku bałam się samotności.

Ale z czasem zrozumiałam, że samotność bywa we dwoje, a spokój jest tylko wtedy, gdy jesteś w zgodzie z samym sobą. Nauczyłam się chodzić sama do kina, pić kawę w małych kawiarniach, siedzieć nad rzeką z książką.

Z czasem w moim życiu pojawił się inny mężczyzna. Nie od razu. Po prostu zagadaliśmy się na targach książki. Potem jeszcze spotkaliśmy się.

Jego ciepło było ciche, bez głośnych obietnic. Nie mówił, że mnie kocha – po prostu był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam.

Widział moje blizny i nie próbował ich zaklejać. Po prostu trzymał mnie za rękę.

Teściowa nigdy więcej nie zadzwoniła. Słyszałam, że nadal uważa mnie za zdrajczynię. Ale nie usprawiedliwiam się już. Bo nie zdradziłam – uratowałam siebie. I to była najtrudniejsza, ale najsłuszniejsza decyzja w moim życiu.

Nie musimy być nieszczęśliwi tylko dlatego, że ktoś ma o nas jakieś wyobrażenie. Nie musimy udowadniać, że zasługujemy na miłość.

Mamy prawo odejść, kiedy przestajemy oddychać w murach, w których kiedyś marzyliśmy o wiecznym życiu.

Czasami rozdział kończy się nie kropką, ale przecinkiem. I właśnie po nim zaczyna się prawdziwe życie.

Kiedy mój mąż dowiedział się, że jestem w ciąży, chciał się rozwieść: „Nie jestem na to gotowy, lepiej sama, beze mnie”

Mój mąż ciągle pomaga swoim rodzicom i nie konsultuje się ze mną. A ja chcę, tak jak wszyscy, odpoczywać i chodzić do restauracji

Kiedy zobaczyłam męża w samochodzie z jakąś kobietą, nie wahałam się i podeszłam do nich. Potem Maciej długo dzwonił do mnie

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Myślałam, że jadę do córki pomóc z dziećmi, a dowiedziałam się, że już od dawna ma inną „mamę”

Kiedy wsiadałam do pociągu, czułam taką radość, jakby świat znów nabrał kolorów. Torba była pełna…

6 godzin ago

Przyjechałam do syna bez zapowiedzi, chciałam sprawić przyjemność. Otworzyła mi obca kobieta w jego koszuli: a gdzie synowa

Jechałam do niego z sercem przepełnionym ciepłem. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy, a ja…

7 godzin ago