screen Youtube
Do niedawna teściowa nie ingerowała w nasze życie rodzinne. Ona i jej teść nie są jeszcze starymi ludźmi i oboje pracują.
Najwyraźniej nie obchodzi ich nasz związek, mają inne rzeczy do zrobienia w wolnym czasie.
Ale ostatnio mój mąż i ja postanowiliśmy zadowolić naszych rodziców dobrą wiadomością. Faktem jest, że jestem teraz w ciąży.
Zamierzam urodzić pod koniec zimy. Powiedzieliśmy o tym rodzicom, myśląc, że to ich uszczęśliwi.
Nie, nie mieliśmy tej nieszczęsnej historii o wymagających wnukach. Oczywiście pytali nas o to kilka razy, ale było to całkowicie dyskretne. Ale wraz z wiadomością o mojej ciąży wyszła na jaw bardzo ciekawa tradycja w rodzinie mojego męża.
Okazało się, że od kilku pokoleń mężczyźni ze strony teścia dają swoim żonom futro na urodziny dziecka! Taka tradycja. Oto dziecko, a oto nowe futro jako dowód wdzięczności za narodziny dziecka. Kiedy to usłyszałam, pomyślałam, że to żart.
Trzeba przyznać, że był to raczej żart. Ale moja teściowa była całkiem poważna, kiedy opowiadała mi tę historię. Co więcej, na dowód wyciągnęła z szafy właśnie to futro, które kiedyś podarował jej teść po narodzinach mojego męża.
Po raz pierwszy próbowałam jakoś uciec od żartów. Na przykład, że są bardziej przydatne rzeczy dla nowych matek niż futra. Ale moja teściowa była absolutnie nieugięta. „To tradycja: mój dziadek mi go dał, mój ojciec mi go dał, mój wujek mi go dał i mój mąż też
powinien.
A najważniejsze jest to, że moja teściowa sama ma to samo futro wiszące w odległym kącie. Znam teściową od kilku lat, ale nigdy nie widziałam jej w tym futrze.
Teściowa zaczęła próbować przebić się do mojej świadomości i udowodniła mi, że mam na sobie jedną kurtkę i nie mam futra. Ale teraz jestem prawdziwą kobietą i to jest konieczne dla mojego statusu.
Nie rozumiem, dlaczego nie mogę być mamą w mojej zwykłej puchowej kurtce. Nie miałam jednak ochoty kłócić się z teściową. Wyszłam więc, pożaliłam się jej na moje nieszczęśliwe życie „bez futra” i razem z mężem wróciliśmy do domu.
Ale to nie był koniec tej historii. Od kilku miesięcy, za każdym razem, gdy się spotykamy, teściowa w pośpiechu pyta, czy prosiłam o futro. Dokładnie z takim sformułowaniem!
To znaczy, ciągle muszę „błagać” o nie męża. Muszę być jak ktoś zależny i błagać męża o futro. I okej, bardzo go potrzebowałam, a światło nie było ładne bez futra. Ale nie. Nie potrzebuję go nawet za darmo.
Mój mąż i ja zarabiamy przyzwoite pieniądze. Starcza nam na wszystko. Możemy sobie pozwolić na zakupy i nie oszczędzać na żadnym zakupie. I nie oszczędzać latami na jakieś większe zakupy.
I nawet gdybym chciała futro, to stać mnie na to, żeby kupić je sobie sama. To znaczy, nie błagając męża, ale oszczędzając z pensji.
W końcu nie byłam jeszcze nawet na urlopie macierzyńskim. Ale nie dość, że to futro jest dla mnie bezużyteczne, to jeszcze stanowi ogromny wydatek z rodzinnego budżetu.
Z jakiegoś powodu, kiedy mówi, żeby „błagać” o futro, nie myśli, że to nasze rodzinne pieniądze, nasze wspólne pieniądze.
Nie jestem kochanką bogatego faceta, którego nie obchodzi, skąd bierze pieniądze. Wiem, ile zarabia mój mąż i wiem, że futra nie spadają z nieba. Dlaczego mamy wydawać tyle pieniędzy tylko po to, by zaspokoić czyjąś zachciankę?
Rozumiem oczywiście, że w czasach młodości mojej teściowej, a tym bardziej jej poprzedniczek, to było futro. To był status. Wyznacznik bogactwa i wartości materialnej.
Ale moje myślenie jest dalekie od tych ideałów. Najbardziej przykre jest to, że moja teściowa nie zamierza rezygnować ze swoich przekonań. Już nam odebrała rozum z tym futrem. To taki trochę żart. Im większy mam brzuch, tym teściowa staje się bardziej natrętna.
Znowu nie chcę jej urazić, ale jak inaczej wytłumaczyć osobie, że nie zamierzamy kupować futra? Jestem już zmęczona rozmawianiem o tym. Stało się to prawdziwym problemem dla naszej rodziny.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…