Prawie każdy ma za sobą jakieś niewygodne romantyczne doświadczenie. W moim przypadku było to pełnoprawne małżeństwo wraz z narodzinami syna.
Ale moje relacje z żoną nie układały się. Zaczęliśmy się kłócić, a spory wewnątrz rodziny stały się regularnym zjawiskiem, niemal ciągłym. A potem przyszedł oczekiwany rozwód.
Po jakimś czasie była żona poznała innego mężczyznę, bogatego niemieckiego biznesmena i wyjechała z nim do Niemiec. Oczywiście zabrała ze sobą syna.
Nie ma wobec mnie żadnych roszczeń finansowych, powiedziała szczerze: „Żyję komfortowo, nie musisz płacić alimentów”.
Ale kto by pomyślał, że posiadanie syna gdzieś daleko, którego nie widziałem od około dwóch lat, wpłynie na moje życie osobiste?
I to nie tylko na nie, ale do tego stopnia, że zakłóci ślub! Niestety, taka jest rzeczywistość, a winną tej przykrej sytuacji była moja potencjalna teściowa Małgorzata.
Zaraz po spotkaniu z moją narzeczoną Martą, starsza pani zachowywała się bardzo przyjaźnie. Dbała o mnie, pieściła i pielęgnowała.
Kiedy przyjeżdżaliśmy do niej z moją ukochaną, od razu zaczynała marudzić — stawiała mi najlepszy kawałek ciasta, a od czasu do czasu wypytywała o moje sprawy. Nic dziwnego — moja córka nie jest już młoda i musi wyjść za mąż.
Powiedziałem Marcie o synu chyba na naszej drugiej czy trzeciej randce. Nie owijałem w bawełnę. Powiedziałem Marcie, że mam syna z pierwszego małżeństwa. Ma siedem lat i mieszka z matką w innym kraju.
Dziewczyna zaczęła zadawać dość logiczne w tej sytuacji pytania: czy płacę alimenty, czy go odwiedzam?
Odpowiedziałem jak było, że żyją bardzo dobrze, a moja była żona powiedziała, że nie potrzebują moich pieniędzy. Więc tam nie jeżdżę. Nigdy nie byłem w ich domu. Co powinienem zrobić? Nowa rodzina, nowy „tata”…
Porozmawialiśmy i zapomnieliśmy. Rzeczywiście, po co dyskutować o czymś, co nie wpływa na jakość życia? Co więcej, Marta powiedziała, że nie zmieniłaby swojego stosunku do mnie, nawet gdyby mój syn mieszkał bezpośrednio ze mną. Nie bardzo w to wierzę, ale miło to słyszeć, szczerze mówiąc.
Małgorzata nie dowiedziała się o synu od razu. Powiedziałem jej o nim dopiero wtedy, gdy poważnie myślałem o ślubie z Martą.
Zrobiłem to mniej więcej w ten sam sposób — po prostu skonfrontowałem ją z faktem, opisując sytuację i zapewniając ją, że a priori nie może to spowodować żadnych problemów.
Co się stało z moją przyszłą teściową! Miała wyłupiaste oczy, była cała czerwona i zaczęła szybko oddychać. A co najważniejsze, mówiła coś niestosownego. Jakby chciała wyrazić skrajne oburzenie, ale nie mogła znaleźć słów. W końcu znalazła słowa, by opisać swój stan.
Teściowa zaczęła pytać, dlaczego jej nie powiedziałem, a ja jej odpowiedziałem, że Marta już o tym wie i to wystarczy. Małgorzata powiedziała, że jest przeciwna naszemu ślubowi, bo jeśli opuszczę jedną rodzinę, opuszczę drugą.
Nie mogłem więc przekonać matki Marty, że w tej sytuacji nie ma nic złego, że nie płaciłem ani grosza alimentów, że nie zamierzam nikogo zostawiać.
Pod koniec rozmowy teściowa zaczęła krzyczeć i prawie wyrzuciła mnie z domu. Krótko mówiąc, moje relacje z teściową pogorszyły się jeszcze przed ślubem. Ale na tym się nie skończyło.
Kilka dni później Marta przyszła do mnie rozżalona i zaczęła opowiadać o aferze z jej matką. Okazało się, że Małgorzata nie dość, że powiedziała mi kilka „miłych słów”,
to jeszcze kilka powiedziała mojej ukochanej.
Nazwała ją głupią i nieodpowiedzialną i powiedziała, że gdyby wyszła za kogoś takiego jak ja, to by się z nią nie kontaktowała.
Kiedy Marta próbowała dowiedzieć się, co jest powodem jej złości, spotkała się z kolejną falą pretensji i obelg.
Postanowiliśmy powoli pobrać się bez ślubu i przez jakiś czas nie komunikować się z Małgorzatą. Później, w przyszłości, postaram się poprawić relacje z teściową, ale na razie uważam to za nierealne.
Nie wiem, jakie są jej przekonania, ale czuję, że ta stara kobieta zrujnuje nam życie. I, co najważniejsze, niespodziewanie!