„Moja teściowa mi nie ufała i namówiła swojego syna do zrobienia testu na ojcostwo: teraz nie wiem, co robić, bo on słucha swojej matki”

Niecały rok temu urodziłam dziecko i jestem gotowa odejść od męża. Zabrać dziecko i uciec.

A wszystko dlatego, że nagle nasza rodzina ma tak głębokie problemy z zaufaniem, że nigdy bym sobie tego nie wyobraziła. Jesteśmy razem od lat!

Zacznę od początku. To było moje drugie małżeństwo. Mój pierwszy mąż mnie zdradzał, zakochał się w innej kobiecie i zostawił mnie dla niej.

Na początku bardzo się martwiłam, ale z czasem stało się to łatwiejsze: naprawdę znalazł tam miłość, więc niech będzie szczęśliwy. Ja też kiedyś znajdę swoją osobę.

I, jak mi się wtedy wydawało, w końcu go spotkałam. To wspaniały człowiek — rzetelny, inteligentny, charyzmatyczny. Bardzo szybko się polubiliśmy, wszystko szło dobrze.

Michał przedstawił mnie swoim rodzicom, a ja przedstawiłam go swojej mamie.

Rok później złożył mi dobrą ofertę. Oczywiście się zgodziłam. Mój przyszły mąż wiedział, że nie pierwszy raz wychodzę za mąż. W tym czasie byłam już dawno po rozwodzie — nie było biurokracji z dokumentami, byłam szczera z Michałem i to samo otrzymałam w zamian.

Okazało się jednak, że dla mojej przyszłej teściowej wiadomość o moim pierwszym małżeństwie była nieoczekiwana i nieprzyjemna. Jakimś cudem podczas naszego pierwszego spotkania nikt nie wspomniał o moim stanie cywilnym, więc nie wiedziała o tym aż do naszego ślubu. Dopiero kilka dni później Michał zażartował na ten temat i się dowiedziała.

Moja teściowa jednak nic mi nie powiedziała. Rzuciła tylko kilka złośliwych uwag na temat wiecznej miłości i tego, że dziewczyna powinna wyjść za mąż tylko raz na całe życie. Z takimi toastami towarzyszyła swojemu synowi, aby się ze mną ożenił.

Nie obraziłam się, zresztą, o co tu się obrażać? Niech się oburza, nas to nie obchodziło. Byliśmy młodą, szczęśliwą parą kochanków, którzy postanowili założyć rodzinę. Nikt inny nas nie obchodził.

Po ślubie teściowa się nie uspokoiła. Ponieważ darzyliśmy się z mężem pełnym zaufaniem, nie miałam problemu z odbieraniem od niego telefonów w razie potrzeby, tak jak on odbierał mój. Aż w końcu zobaczyłam, choć nieświadomie, wiadomość od kontaktu „mama” dzwoniącego na moim telefonie.

Napisała, że ożenił się z rozwódką. Byłam w szoku. Michał od razu zrozumiał wszystko z mojej miny — siedział obok mnie.

Mój mąż powiedział, że mnie pokocha. Był zdenerwowany, ja też. Ale nie rozpaczaliśmy długo. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży i wszystko kręciło się wokół przygotowań do porodu, kursów, dokumentów.

Zapomnieliśmy o upokorzeniach i dokuczaniu teściowej. Przynajmniej ja zapomniałam. Okazało się jednak, że Michał stopniowo się pogrążał.

Urodziłam w terminie i zostałam w domu. Podczas gdy ja siedziałam z dzieckiem, mój mąż pracował i czasami wpadał do mamy po pracy. I, niestety, wciąż udawało jej się go przekonać.

Najwyraźniej uważała, że jestem wadliwa, jeśli mój mąż nie był moim pierwszym. Że zgadłam dobrze i urodziłam dziecko w terminie, ale nie przez Michała (to po prostu śmieszne, bo zerwałam z byłym kilka lat temu)!

W każdym razie niedawno położyłam dziecko na drzemkę i poszłam sprzątać salon. To był najwyższy czas na uporządkowanie papierów. A wśród papierów znalazłam coś, co sprawiło, że całkiem poważnie jestem gotowa na rozwód.

W teczce Michała — zajrzałam tam, żeby sprawdzić, czy jego polisa jest przeterminowana i czy jest tam jego NIP — znalazłam złożoną kartkę papieru. Rozłożyłam ją i przeczytałam o 99,9% prawdopodobieństwie pokrewieństwa.

Świat był podzielony. Spojrzałam na datę — zrobił ten test w tajemnicy przede mną kilka miesięcy temu. Czy mój mąż, z którym darzyliśmy się zrozumieniem, zaufaniem i miłością, zdecydował się zrobić coś takiego — wykonać test na ojcostwo w tajemnicy przede mną? Dlaczego nawet mi o tym nie powiedział?

Gdyby miał jakiekolwiek wątpliwości, oczywiście poczułabym się urażona, ale zgodziłam się na test. Niech się potwierdzi i niech się wstydzi, ja wiem o sobie wszystko. Ale po kryjomu i za radą własnej matki to za dużo. Ogólnie jestem teraz na rozdrożu. Okazało się, że w ogóle nie znałam Michała.

„Mój mąż dostaje grosze w pracy i oddaje większość swoich zarobków matce: a co z naszą rodziną, niczego nie potrzebujemy”

„Pewnego dnia odwiedziłam mojego syna i synową, są razem od roku, a ona nawet dla niego nie gotuje: jestem zbyt leniwa, żeby gotować”

„Córka obraziła się, że nie daliśmy jej wystarczająco dużo na wesele. Z jakiegoś powodu nie bierze jednak pod uwagę, że zapłaciliśmy za niego”