Ciągle czekam, aż mojemu synowi skończy się cierpliwość i otworzy oczy. Znalazłam sobie kręgosłup na szyi i nie mam siły patrzeć jak oni żyją.
Moja synowa całymi dniami siedzi w domu, i nie, nie na urlopie macierzyńskim, tylko tak po prostu, i ma sumienie narzekać mojemu synowi, że nie pomaga w domu. Jakby nie miał wystarczająco dużo do zrobienia w pracy.
Kiedy się poznali, Anna jeszcze pracowała. Poznali się w pracy – była księgową w ich firmie. Potem wyszła za mąż, prawie natychmiast zaszła w ciążę, pracowała do urlopu macierzyńskiego, a potem zdecydowała, że chce być gospodynią domową.
Synowa powiedziała mi, że nigdy nie lubiła swojej pracy. „Moja mama kazała mi z niej zrezygnować, więc pracowałam.” Nie kłócę się, zdarza się, że nie lubisz pracy.
Ale to nie powód, żeby siedzieć bezczynnie, można się nauczyć czegoś innego i znaleźć pracę gdzie indziej.
Ale to nie dla naszej Anny, która postanowiła zostać kurą domową. Jej syn nie oponował, choć oczywiście trudno wyżyć z jednej pensji.
Syn przekonał mnie albo siebie, że Anna będzie złym pracownikiem. Dziecko będzie musiało chodzić do przedszkola, będzie tam cały czas chorować, a Anna zawsze jest na zwolnieniu lekarskim.
Nie będziemy w stanie zarobić żadnych pieniędzy, a na lekach zbankrutujemy.
Raz zdecydowaliśmy, niech tak będzie. Oni są oddzielną rodziną. I w jego słowach było trochę prawdy. Ja wtedy pracowałam, a swatka mieszkała daleko, więc na pewno nie bylibyśmy w stanie pomóc ze zwolnieniem lekarskim.
W ten sposób Anna została naszą gospodynią domową. Ale w dziwny sposób rozumiała swoje gospodarstwo domowe.
Dla mnie, jeśli już nie pracujesz i jesteś uważany za gospodynię domową, jesteś odpowiedzialny za wszystkie obowiązki domowe, z wyjątkiem ciężkiej pracy fizycznej. Mam na myśli gotowanie, sprzątanie i opiekę nad dzieckiem. Twój mąż ma swoją pracę, a ty swoją.
Ale moja synowa widzi to inaczej. Uważa, że wszystko powinno być tak, jak wtedy, gdy była na urlopie macierzyńskim. Wtedy po pracy mój syn przejmował „drugą zmianę”. To znaczy przechwytywał dziecko od Anny albo sam wstawał do kuchenki, albo brał się za odkurzacz.
To było zrozumiałe, dziecko było jeszcze bardzo małe, czasami nie można było nawet usiąść. Ale to było wtedy, a teraz sytuacja jest zupełnie inna.
A mój wnuk jest już na tyle duży, że mogę znaleźć czas i na sprzątanie, i na gotowanie, i mogę zamówić dostawę ze sklepu, żeby nie chodzić tam z dzieckiem i nie tracić nerwów.
Mój wnuk ma teraz pięć lat, jest spokojnym dzieckiem i jeśli położysz go, aby się pobawił lub coś pokolorował, zostanie tam. Więc wymówka „nie mogę zostawić dziecka” nie działa.
Ale jednocześnie Annie ciągle brakuje czasu, zrzucając część obowiązków domowych na męża.
Oznacza to, że wraca do domu ze swojej głównej pracy i zaczyna pracować na drugą zmianę, tak jak to robił podczas urlopu macierzyńskiego.
Gdyby moja synowa pracowała, a mój syn odmówiłby jej pomocy, zagięłabym mu uszy. Ponieważ oboje pracują, oboje zajmują się domem. Ale moja synowa nie pracuje.
Kiedyś jej o tym powiedziałam. Powiedziała, że jest w domu cały dzień, dziecko nie jest już niemowlęciem, więc może sama zmywać naczynia, zamiast czekać, aż mąż wróci z pracy.
Synowa prychnęła, że dziś jego kolej na zmywanie. Nie mogłam się powstrzymać przed zapytaniem jej, kiedy będzie jej kolej na zmywanie.
Moja synowa natychmiast zaczęła krzyczeć, że już dźwiga cały dom na swoich barkach, nie może robić wszystkiego sama, a ja przypomniałam jej, że zdecydowała się być gospodynią domową.
Anna zalała się łzami, a ja musiałam wysłuchać jej syna, który obraził się na żonę.
Szkoda mi mojego syna. On też nie jest wszechmocny. Ciągle ją usprawiedliwia, mówiąc, że czekają, aż syn dorośnie, żeby Anna mogła znaleźć sobie nowy zawód, bo z poprzednim nie może wytrzymać.
Tłumaczyłam synowi, że żona wykorzystuje jego dobroć, nie chodzi do pracy, nie robi nic w domu. Jedyną wymówką jest dziecko. Wygląda na to, że jest pierwszą, która ma dziecko i nikt tak naprawdę nie wie, jak z nim żyć!
Mój syn obraził się na mnie i poprosił, żebym trzymała się z dala od jego rodziny. A synowa w ogóle przestała się odzywać, udając obrażone niewiniątko. Nie mogłam patrzeć na jej niezadowoloną minę, więc umówiłam się z synem, że przywiezie do mnie wnuka.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy zauważyłam, że mój syn jest ponury i zamyślony, nie spieszy się już z powrotem do domu. Najwyraźniej sztuczki mojej żony go zmęczyły.
Nie pytam go o nic, czekam, aż będzie na tyle dojrzały, by mi powiedzieć. Albo jeśli w ich rodzinie zaszły jakieś zmiany, mogę powiedzieć, co się dzieje.
Nie chcę rozwodu dla mojego syna. W końcu mają dziecko i nie chcę traumatyzować jego psychiki. Ale nadszedł czas, aby mój syn postawił żonę na swoim miejscu. Gdyby zrobił to wcześniej, nie byłoby problemów.