Szczerze mówiąc, długo zastanawiałam się, czy to napisać, czy nie. Ale nie mogę już dłużej milczeć.
Mam młodszą siostrę – Olę. Zawsze była ulubienicą rodziny. Pozwolono jej na wszystko, wszystko jej wybaczano.
Nawet kiedy porzuciła naukę dla „miłości swojego życia”, rodzice ją wsparli. A potem jeszcze raz. I jeszcze raz.
Ja jestem starsza. Pracowałam, uczyłam się, pomagałam w domu. Moje wesele było skromne, bez restauracji i przepychu.
Wszystko zorganizowaliśmy sami z mężem. I wtedy nikt z rodziny nie przybiegł do nas z dużymi pieniędzmi.
A teraz Ola wychodzi za mąż.
Wysłała wszystkim zaproszenia. Ładne, tłoczone złotem. Ale wraz z zaproszeniem przyszła… wiadomość na komunikatorze:
„Aby nie było niedogodności, od razu napiszę: oczekujemy od gości kopert z wkładem 500 euro od pary. To minimum. Ponieważ wesele jest duże, restauracja droga, a my bardzo się staramy”.
Przeczytałam kilka razy. 500 euro. Minimum. I to nie licząc kosztów dojazdu, prezentu, stroju, wydatków na dzieci.
Napisałam:
— Ola, co to jest? Cennik wesela?
Odpowiedziała spokojnie:
— Wiesz przecież, że mamy 100 gości i wszystko sami opłacamy. Jeśli ktoś nie może — to lepiej niech nie przychodzi, szczerze mówiąc.
Dla nas ważne jest, żeby wszystko było piękne.
I wtedy coś we mnie pękło.
Przypomniałam sobie, jak przez 5 lat mieszkaliśmy z mężem w wynajmowanym mieszkaniu, jak będąc w ciąży jeździłam autobusami, jak mama zawsze mówiła:
„Jesteś silna, dasz radę”. A Ola dostała kluczyki do samochodu, kiedy zgubiła swoje, pieniądze na podróże, kiedy „było ciężko z chłopakiem”.
Przypomniałam sobie, jak na moje wesele przyszła w dżinsach, bez prezentu, ale z frazą:
„Ojej, zapomniałam, przekażę później”.
Nie przekazała do tej pory.
A teraz mamy „wpłacić” 500 euro, żeby być obecnymi na jej uroczystości?
Powiedziałam:
„Nie, nie przyjdziemy”. Nie z powodu pieniędzy. Ale dlatego, że zamieniłaś rodzinne święto w jarmark prestiżu. To upokarzające — wskazywać, ile należy włożyć do koperty. To nie jest miłość. To biznes.
Ona się obraziła. Rodzice też. Powiedzieli:
— Po prostu jesteś zazdrosna, bo nie miałaś takiego ślubu.
Wiesz, może i nie było. Ale moje wesele było prawdziwe. Bez cennika. Bez przedstawienia. I wszyscy, którzy byli obok — przyszli nie z powodu wymagań, ale z miłości.
A teraz myślę: w jakim świecie żyjemy, skoro cena za „bycie obok” wynosi 500 euro w kopercie?