„Moja matka zostawiła moją rodzinę na pastwę losu, by ponownie wyjść za mąż. Ma teraz siedemdziesiąt pięć lat”

Tak się złożyło, że po odejściu ojca moja matka przeprowadziła się do mnie ze wsi. Szczerze mówiąc, byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa.

Mój mąż nie był z tego zadowolony, ale szybko zdał sobie sprawę z korzyści płynących ze wspólnego życia.

Moja matka stała się szefem w kuchni. Biorąc pod uwagę, że pracowałam od ósmej do ósmej, było to zbawienne dla naszej rodziny.

Teraz nie jedliśmy półproduktów i zup gotowanych w pośpiechu, ale pełnowartościowe śniadania, obiady i kolacje.

Barszcz, kotlety z ziemniakami, sałatki, ciasta, kompoty i wiele innych potraw.

Mój syn i mąż szybko przyzwyczaili się do marynat mojej mamy. Zawsze dawała mi pojemniki, które mogłam zabrać do pracy.

Mama pomagała również w opiece nad synem. Nasz syn Igor ma dziewięć lat i po szkole, po przerwie w domu, musiał iść na trening do szkoły sportowej.

Był za mały, żeby samemu poruszać się po mieście. Mój mąż odbierał go po południu i zabierał do szkoły sportowej, gdzie czekał prawie godzinę na trenera.

Wtedy matka zgłosiła się dobrowolnie, by towarzyszyć Igorowi. Oczywiście zgodziliśmy się z mężem.

Teraz Igor miał czas na odrabianie lekcji po południu, a potem razem z babcią szedł na trening.

Matka czekała tam na niego i wracali razem. Zanim wróciliśmy z pracy do domu, mama zdążyła ugotować kolejny obiad, posprzątać i zrobić pranie.

W weekendy mój mąż i ja mieliśmy czas, by pobyć razem. Chodziliśmy do kina, teatru lub kawiarni. Było pięknie! Nasze uczucia nawet się wyostrzyły, które były stępione przez lata życia rodzinnego.

Trwało to prawie dwa lata. A potem mama zachorowała, trafiła nawet do szpitala. Nie było mi łatwo.

Wszystkie obowiązki domowe znów spadły na mnie, a przecież ja też pracowałam!

A mój mąż się denerwował, bo teraz musiał rygorystycznie planować swój obiad, aby zdążyć, odebrać Igora ze szkoły, zjeść z nim szybką przekąskę w domu i pędzić na trening. Syn również bardzo tęsknił za babcią.

Generalnie wszyscy czekaliśmy na jej powrót ze szpitala jak na słońce. Cieszyliśmy się i uspokajaliśmy, że choroba mojej mamy nie jest poważna — coś ze stawami. Lekarze ją wyleczą i wyzdrowieje.

Ale po wypisie mama powiedziała, że jedzie do sanatorium, lekarze ją wysłali, a ona już zdążyła dostać voucher. Kiedy jej się udało? No właśnie. Postanowiliśmy z mężem, zaciskając zęby, że wytrzymamy sami jeszcze miesiąc. Niech nasza mama wyzdrowieje.

I tak pojechała do sanatorium. Dzwoniła do nas stamtąd, taka szczęśliwa, taka zadowolona z życia. Słuchałam jej, ale ciągle myślałam, kiedy ona wróci? Sama nie mam czasu nic robić w domu.

Ale moja matka nigdy nie wróciła. Kilka dni przed końcem pobytu w sanatorium oznajmiła, że wychodzi za mąż! Okazało się, że podczas leczenia poznała mężczyznę, który już zaprosił ją do siebie. Zgodziła się.

„Babcia obiecała, że zostawi nas bez spadku, ale okazało się, że przez długi czas nie było żadnego spadku i teraz nie jesteśmy jej nic winni”

„Odmówiłam nazywania teściowej „mamą”, a teraz przygotowuję się do rozwodu z mężem”

Kobieta, która nie wpuściła swojej przyjaciółki i jej dzieci do domu z powodu męża, czuła, że postąpiła źle: „Powinnam była pomyśleć”