Od dawna wiedziałam, że kiedyś nadejdzie moment, kiedy mama się zestarzeje i będzie potrzebowała pomocy.
Ale nigdy nie sądziłam, że te słowa zabrzmią tak niespodziewanie i boleśnie. Siedziała naprzeciwko mnie, patrzyła mi prosto w oczy i powiedziała:
— Chcę, żebyście z mężem zabrali mnie do siebie. Wiecie przecież, że sama mi już ciężko.
Patrzyłam na nią i nie mogłam w to uwierzyć. Przecież całe moje dzieciństwo i młodość minęły pod znakiem tego, że mama nigdy nie była dla mnie.
Wszystko było dla mojej siostry. Najlepsze rzeczy — dla niej, uwaga — dla niej, rady i wsparcie — tylko dla niej. Ja zawsze byłam tą, która „sama sobie poradzi”.
Pamiętam, jak skończyłam studia — mama nawet nie przyszła na wręczenie dyplomu. „Przepraszam, twoja siostra ma występ w szkole muzycznej, muszę tam być”. Milczałam wtedy, milczę i teraz, ale ta pustka od tamtego dnia nadal we mnie żyje.
Kiedy wychodziłam za mąż, nawet nie pomogła mi w organizacji. Powiedziała: „To wasze problemy, sami je rozwiązujcie”.
I tak zrobiliśmy. Razem z mężem wszystko zrobiliśmy sami, a na weselu siedziała obok siostry i znowu była cała dla niej.
A teraz… teraz mówi, że chce z nami mieszkać. Że mamy się nią opiekować.
Odpowiedziałam ostro, może nawet zbyt ostro:
— A dlaczego nie siostra? Przecież całe życie żyłaś dla niej, uwielbiałaś ją. Niech więc teraz się nią opiekuje.
Mama milczała. Wydawało mi się nawet, że w jej oczach pojawił się strach.
— Jesteś moją córką tak samo jak ona — powiedziała cicho. — Rozumiem, że popełniłam błędy, ale nie zostawisz mnie, prawda?
I wtedy poczułam, jakby coś we mnie pękło. Jedna część krzyczała: „Nie bierz jej, ona nigdy cię nie wspierała!”. A druga cicho szeptała: „To twoja mama. Nie będziesz miała innej”.
Mąż tylko patrzył na mnie i milczał. Wiedział, jak bardzo boli mnie rozmowa na ten temat. A ja nie wiedziałam, co robić.
Być może mama naprawdę chce naprawić przeszłość. Być może w końcu zrozumiała, że ja też jestem ważna. Ale czy można wybaczyć dziesiątki lat obojętności za pomocą kilku słów?
Tego dnia nie udzieliłam jej odpowiedzi. Do dziś zastanawiam się: co jest ważniejsze — moja uraza czy jej starość?