Od trzech miesięcy moja córka płacze, przeklina, błaga i grozi mojemu mężowi i mnie. To nie jest małe dziecko błagające o zabawkę, to dwudziestosiedmioletnia dziewczyna prosząca o pieniądze na ślub.
Dokładnie na jej drugi ślub. A ja i mój mąż nie możemy i nie chcemy po raz kolejny sponsorować tego wątpliwego wydarzenia.
Mamy jedno dziecko, które było bardzo trudne dla mnie i mojego męża. Długo się leczyliśmy, potem było kilka nieudanych prób, nerwowa ciąża, trudny poród – i w końcu zostaliśmy rodzicami.
Nic dziwnego, że martwiliśmy się o córkę, starając się zapewnić jej wszystko, co najlepsze. Ja miałam trudniej z surowością, więc z mężem mieliśmy, że tak powiem, podział obowiązków.
Ja rozpieszczałam córkę, a on trzymał ją w ryzach. Jeśli zdawałam sobie sprawę, że muszę jej odmówić, ale nie miałam do tego serca, wysyłałam ją do ojca z pytaniem. W takiej sytuacji był w stanie lepiej się kontrolować.

W wieku dziewięciu lat nauczyłem się również kontrolować siebie i nie spieszyć się ze spełnianiem każdego życzenia mojej córki.
Udawało mi się to z trudem, ale starałam się, bo bałam się zepsuć córkę moją nadmierną pobłażliwością. Chociaż, oczywiście, nadal w jakiś sposób ją rozpieszczaliśmy.
Po narodzinach dziecka od razu zaczęliśmy się martwić o to, gdzie będzie mieszkać, więc zaoszczędziliśmy na mieszkanie.
Zanim moja córka osiągnęła pełnoletność, kupiliśmy już wspaniałe jednopokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy.
Remont również został przeprowadzony w wysokim standardzie, abyśmy nie musieli go przerabiać w ciągu roku. Mieliśmy odłożone pieniądze na meble i chcieliśmy wybrać je razem z córką.
Biorąc pod uwagę, że już wtedy studiowała na uniwersytecie w pełnym wymiarze godzin, nasze wydatki w tamtym czasie były znaczne.
Dobrze, że zaczęliśmy oszczędzać na edukację naszej córki z wyprzedzeniem, w przeciwnym razie trudno byłoby nam sobie poradzić.
Była podekscytowana mieszkaniem, ale nie chciała mieszkać osobno, więc pieniądze na meble były po cichu przechowywane na koncie mojego męża. A w wieku dwudziestu lat nasza córka wprawiła nas w osłupienie – wychodziła za mąż.
Wszystkie nasze namowy, aby poczekać, nie spieszyć się, sprawdzić nasze uczucia, poszły na marne. Córka powtarzała, że wszystko zostało już postanowione, więc jeśli ją kochamy, powinniśmy się po prostu cieszyć.
Mój mąż i ja nie mogliśmy być po prostu szczęśliwi. Nadal jest dziewczyną, która nie wie nic o samodzielnym życiu, a jej narzeczony jest studentem. Co to byłaby za rodzina?
Jednak jej córka nalegała na ślub i prosiła o pieniądze. Powiedziała, że to wydarzenie raz w życiu, więc chciała, aby było niezapomniane. Kwota, o którą prosiła, była bardzo wysoka, a my nie mieliśmy na to żadnych wolnych środków.
Mój mąż wyjaśnił jej, że mamy zaoszczędzone pieniądze, ale jeśli wydamy je na wesele, nie będzie pieniędzy na meble w jej mieszkaniu. Gdybyśmy je wydali, spaliby na podłodze.
Córka zapewniła go, że to żaden problem. Rodzice pana młodego byli skłonni dać im najpierw część mebli, a potem kupią to, co będą chcieli. Mój mąż i ja byliśmy niedowierzający, ale nie kłóciliśmy się – nie było sensu.
Ślub okazał się wspaniały, zdjęcia z tego wydarzenia były świetne, ale to wszystko, co pozostało z tego małżeństwa. Para rozwiodła się rok później, dzięki Bogu, zanim doczekali się potomstwa.
Ten wynik nie zaskoczył ani nas, ani rodziców mojego zięcia. Dzieci nie były gotowe na samodzielne życie rodzinne.
Córka wróciła do nas, bo łatwiej było ją wyżywić z jednej lodówki niż utrzymywać osobno. Skończyła studia, dostała pracę i wyprowadziła się do własnego mieszkania. Zaoszczędziliśmy z mężem trochę pieniędzy i pomogliśmy jej trochę umeblować mieszkanie.
Tak to już jest – oszczędzamy trochę pieniędzy i idziemy kupić szafę, kuchnię, pralkę lub coś innego.
A trzy miesiące temu moja córka przyszła do nas z wiadomością, że wychodzi za mąż. Tym razem mieli przynajmniej czas, aby zamieszkać z panem młodym.
Chociaż w domu nie wiedziałbyś, że jest tam teraz mężczyzna. Tak jak wcześniej, w przypadku cieknącego kranu czy przewróconej półki, córka dzwoniła do ojca. Mój mąż i ja nie byliśmy zadowoleni z pana młodego.
Mimo to pogratulowaliśmy córce, życząc jej rady i miłości. Z jakiegoś powodu byłam pewna, że po prostu podpiszą akt małżeństwa, ale to wszystko.
Znowu moja córka chciała sukienkę, wesele, kawiarnię i tak dalej. Zaproponowano nam, że zapłacimy za tę przyjemność.
Mój mąż przypomniał jej, że zapłaciliśmy już za jedno wesele „na całe życie”. Dużo pieniędzy poszło w błoto, a mogliśmy pięknie urządzić mieszkanie.
Dobre zdjęcia i wspomnienia oczywiście nie są tyle warte. Ale moja córka powiedziała, że wtedy była młoda i krótkowzroczna, a teraz jest poważna.
Zasugerowałam, że skoro to dla nich takie proste, to ona i jej narzeczony powinni zorganizować przyjęcie. Zaoszczędzą w rok, pójdą do pracy, to zarobią na wymarzone wesele.
Moja córka zaczęła marudzić, że chce ślubu, a nie tylko zwykłego podpisania aktu małżeństwa. Ale tym razem byliśmy już z mężem zdecydowani.
Od trzech miesięcy nie dawała nam spokoju w tym temacie. Ostatnio zaczęła nam grozić, że jeśli nie będziemy o nią dbać, to nie zobaczymy też naszych przyszłych wnuków. No tak, nie zależy nam. Chciałabym, żeby wszyscy rodzice nie przejmowali się swoimi dziećmi.
Moja żona w ogóle nie umie odpoczywać i relaksować się, przez co ma kiepskie relacje z rodziną
„Nie spełniłaś wszystkich moich oczekiwań”: powiedziała moja matka i przestała ze mną rozmawiać