Moja córka ma dwa mieszkania, ale nie chce oddać jednego swojemu bratu, który mieszka ze mną, ponieważ uważa, że sam powinien zadbać o mieszkanie: „Nie jestem mu nic winna, mam dziecko, które dorasta”

Moja córka ma dwa mieszkania, ale nie chce oddać jednego swojemu bratu, który wciąż mieszka ze mną. Mówi, że on sam powinien zadbać o swoje życie.

Kiedy to usłyszałam, coś we mnie pękło. Przecież to jej brat, wychowali się razem, dzielili dzieciństwo, jedli z jednej miski, a teraz tak mówi – jak obca.

„Mamo, ja mu nic nie jestem winna” – powiedziała chłodno Aneta, gdy ostatnio o tym rozmawiałyśmy.

„Mam dziecko, muszę myśleć o jego przyszłości, a nie o dorosłym facecie, który sam nie potrafi sobie poradzić”.

„Ale to twój brat, Kasia ma dwa mieszkania, a on nie ma żadnego. Przecież możesz jedno wynająć taniej, pozwolić mu się odbić od dna…” – próbowałam tłumaczyć spokojnie.

„Nie, mamo. On zawsze liczył na innych. Najpierw na ciebie, teraz chciałby na mnie. Nie będę mu matką” – ucięła temat i wyszła, zostawiając mnie w kuchni z uczuciem goryczy, które rosło z każdą chwilą.

Mój syn, Paweł, ma czterdzieści lat. Po rozwodzie wszystko się posypało – praca, mieszkanie, życie. Wrócił do mnie, bo nie miał dokąd iść. Nie było mi łatwo, ale to w końcu moje dziecko. Pomagam, jak mogę. Czasem myślę, że on nie ma już w sobie tej siły, co kiedyś.

Za dużo razy dostał po głowie od życia.

A Aneta? Ułożyła się dobrze. Mąż, dziecko, dobra praca. Kupiła jedno mieszkanie na kredyt, drugie odziedziczyła po dziadkach.

Wszystko ma poukładane, przemyślane. Ale serce… serce ma jakby twardsze. Może dlatego, że zawsze musiała udowadniać, że jest lepsza.

Pamiętam, jak byli mali. Paweł oddawał jej swoje cukierki, a ona zawsze brała bez wahania. Taki już był – dobry, miękki, czasem za bardzo. Teraz też woli milczeć, niż się upominać.

„Nie chcę nic od niej, mamo” – mówi cicho, gdy temat wraca. „Niech ma te swoje mieszkania, ja sobie poradzę”.

„Ale jak, synku? Jesteś dorosły, ale przecież to nie wstyd poprosić o pomoc”.

„Pomoc, mamo, jest wtedy, gdy ktoś chce ją dać. A jak nie chce – to tylko upokorzenie” – odpowiedział, patrząc gdzieś w bok.

I wtedy zrozumiałam, że żadne słowa nie zmienią jego sytuacji. Ani jej. Bo między nimi już nie ma tej nici, co kiedyś. Jakby coś się zerwało na zawsze.

Aneta zadzwoniła kilka dni później. Myślałam, że może się rozmyśliła, może w niej coś drgnęło. Ale nie.

„Mamo, dzwonię, bo zastanawiam się, czy mogłabyś popilnować Zosi w weekend. My z Robertem chcemy wyskoczyć na Mazury”.

Nie wytrzymałam. „A może byś pomyślała czasem o bracie? Mieszka w jednym pokoju, ledwo wiąże koniec z końcem, a ty nawet nie zapytasz, jak mu się żyje?”

Zapadła cisza. Potem usłyszałam: „Mamo, nie mieszaj mnie w jego problemy. Ja mam swoje życie”.

Odłożyłam słuchawkę i długo siedziałam w ciszy. Patrzyłam na stare zdjęcia – mała Anetka w sukience w kwiatki, obok Paweł w za dużym swetrze po tacie. Uśmiechnięci, beztroscy, trzymają się za ręce.

Co się z nami dzieje, gdy dorastamy? Dlaczego miłość rodzinna potrafi tak łatwo ustąpić miejsca chłodnej kalkulacji? Może to ja coś zrobiłam źle, może za bardzo chciałam, żeby im było równo.

Wieczorem Paweł zrobił herbatę. Postawił filiżankę przede mną i powiedział tylko: „Nie martw się, mamo. Ja nie potrzebuję mieszkania.
Potrzebuję tylko, żebyś była”.

Te słowa zabolały bardziej niż wszystko inne. Bo wtedy dotarło do mnie, że dom to nie tylko ściany i dach nad głową. Dom to ludzie, którzy chcą ze sobą być. A my – choć mieszkamy pod jednym dachem – coraz bardziej oddalamy się od siebie.

Kiedy przyjechałam na wesele syna, nie zaproponował mi nawet, żebym została na noc, tylko zaproponował, żebym pojechała do domu, ponieważ u nich będą nocować rodzice panny młodej: „Mamo, teraz oni też są moją rodziną”

Mama nigdy nie dzwoni do mnie sama, tylko wtedy, gdy coś jej trzeba. Po tygodniu milczenia pojawiła się, aby powiedzieć, że zepsuła się jej pralka, a mojej siostry nie chce niepokoić, bo ma dużo spraw

Długo marzyliśmy o własnym domu, ale nikt nam nie pomagał, za to szwagrowi mojego męża teściowa oddała swoje mieszkanie i wyremontowała je: „On jest sam, a wy jesteście we dwoje, więc macie łatwiej”