Mieliśmy typową rodzinę, żyliśmy i mieliśmy wiele planów. Kiedy urodziła się nasza córka, ustaliliśmy z żoną, że z czasem będzie miała brata lub siostrę.
Ale życie miało własne plany, kiedy Anna miała sześć lat, moja żona odeszła. Na pogrzebie obiecałem żonie, że do końca życia będę opiekował się naszą córką i kochał ją za nas oboje.
Anna wyrosła na mądrą i posłuszną dziewczynkę. Dobrze się uczyła, pomagała mi w domu, gotowała pysznie, nie gorzej niż w restauracji.
Czas mijał. Anna samodzielnie rozpoczęła studia na uniwersytecie. Tam jej wyniki w nauce były zauważalnie niższe, ale nie miało to znaczenia, bo równolegle pracowała i tak jak wcześniej pomagała mi w gospodarstwie domowym.
Później poznała Michała i wkrótce mi go przedstawiła. Wydawał się miłym facetem i byłem naprawdę szczęśliwy, gdy dzieci powiedziały mi, że zdecydowały się zamieszkać ze mną po ślubie. Ale potem sprawy przybrały gorszy obrót.
Mój zięć zaczął niechętnie się ze mną komunikować. Często był niegrzeczny, krzyczał i obrażał.
Dlatego, gdy Anna zaproponowała sprzedaż naszego domu i kupno dużego mieszkania w stolicy, postawiłem jeden warunek: mieszkanie musi być zarejestrowane na mnie.
Jak można się było spodziewać, zięć zaczął krzyczeć, oskarżając mnie o brak zaufania. Miałem jednak swoje powody i powiedziałem o nich wprost:
„Potrzebuję gwarancji, że na starość nie zostanę pozostawiony na ulicy. Kiedy odejdę, mieszkanie będzie wasze i możecie z nim zrobić, co chcecie”.
Moja córka i jej mąż spakowali swoje rzeczy, nazywając mnie wieloma niepochlebnymi słowami, a dwa dni później przeprowadzili się do miasta.
Po tym Anna zdawała się zapomnieć o moim istnieniu, ale w głębi serca miałem nadzieję, że mnie zrozumie i przestanie się obrażać.
Kilka miesięcy później obchodziłem 60. rocznicę ślubu. Byłem pewien, że Anna zrobi mi niespodziankę, więc posprzątałem dom, ugotowałem jej ulubione potrawy, założyłem czystą koszulę i usiadłem przy stole.
Cały dzień czekałem, wyglądałem przez okno z nadzieją, że brama się otworzy i zobaczę córkę.
Czekałem na nią do wieczora. Kiedy zrobiło się ciemno, umyłem się, przebrałem i poszedłem spać, zostawiając jedzenie na stole.
Płakałem, rozmawiałem ze zdjęciem żony i nie zauważyłem jak zasnąłem. Czy Anna była na mnie tak obrażona, że nawet nie pogratulowała mi przez telefon? A może coś jej się stało? Nie mogę uwierzyć, że moja Anna mogła tak zapomnieć o swoim starym…..