screen Youtube
Mój mąż i ja uważaliśmy, że nie ma się czym martwić. W życiu wszystko się zdarza. Najważniejsze, że mój syn zakochał się w tej dziewczynie i chce z nią być. Niech żyją szczęśliwie, a my im w tym pomożemy.
Cieszyłam się nawet, że moja synowa ma już dziecko. Uwielbiam małe dzieci. Nowożeńcy przywieźli do nas wnuka na weekend.
Chodziłam z nim na spacery, bawiłam się z nim. Kiedy zaczęła się dacza, porzuciłam łóżka i zajęłam się wnukiem.
Ale później zauważyłam, że moja synowa była bardzo kupiecka i zazdrosna. Lubiła dyskutować o tym, kto ile zarobił, kto co kupił i gdzie pojechał.
I zawsze próbowała umniejszać osiągnięcia innych. „Oczywiście, ich rodzice pomogli im kupić samochód”, ”Tata jej męża jest biznesmenem, więc nie mogą zmienić mieszkania!” -podobne zwroty nieustannie wychodziły z jej ust.
Jej rozumowanie było takie, że jej przyjaciele i znajomi nie zarabiają pieniędzy samodzielnie, ale ktoś im zawsze pomaga. Potem zaczęła obrażać mnie i mojego męża. Powiedziała, że pomagamy naszej młodszej córce bardziej niż oni.
W tamtym czasie wzięłam kredyt hipoteczny na córkę. Wyszła za mąż, musieli gdzieś mieszkać, a ich pensje były niewielkie, nie dostawali odpowiedniej kwoty. Postanowiliśmy, że ja wezmę pożyczkę dla siebie, a oni ją spłacą.
I tak moja synowa zaczęła szeptać mojemu synowi, że pomagamy naszej córce bardziej niż sobie. Że zapłaciliśmy za jej ślub i kupiliśmy jej mieszkanie.
A oni są tacy biedni i nieszczęśliwi, mieszkając w starym jednopokojowym mieszkaniu (które daliśmy im, kiedy się pobrali).
Syn zaczął przychodzić do nas coraz częściej, niezadowolony, mówił też, że wszystko dajemy jego córce, a jemu nic. Jak mógł nic nie mieć, skoro dawaliśmy im wszystko, co mogliśmy?
Oczywiście nie mamy góry złota, ale pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy: nieustannie opiekowaliśmy się naszym wnukiem, mimo że nie był nasz – nigdy o tym nie wspominaliśmy, kochaliśmy go jak swojego.
Jeśli trzeba było coś zabrać lub przywieźć, zawsze mieliśmy samochód. Pomagaliśmy też finansowo, jeśli tylko mogliśmy. I jak się okazało, to nie wystarczyło.
Według mojej synowej jestem prawie podziemnym milionerem. Tak, pracuję w banku i zarabiam miliony. Mój mąż pracuje jako kierowca w firmie energetycznej – pewnie też wozi pieniądze w torbach.
A kiedy kupiliśmy działkę i zaczęliśmy budować na niej dom (też wszystko kosztem kredytów), było jeszcze gorzej.
Mój syn pomagał nam przy budowie domu, a pracy było sporo. I dopóki pomagał swoimi rękami, wszystko wydawało się być w porządku.
Ale pewnego razu musiałam pożyczyć trochę pieniędzy od syna. Kilka miesięcy wcześniej mój syn i jego rodzina wyjechali na wakacje, a my zapłaciliśmy za połowę wycieczki. A teraz potrzebowaliśmy pieniędzy, ale nie było sposobu na szybkie uzyskanie pożyczki.
Moja synowa dowiedziała się o tym i wtedy się zaczęło! Nie mogła się doczekać rana, zaczęła do mnie wydzwaniać i pytać, na kogo wpiszemy dom. Odpowiedziałam, że jeszcze nie umrzemy i że nie mamy testamentu.
Zaczęła krzyczeć, że robimy wszystko dla naszej córki – zorganizowaliśmy jej ślub, kupiliśmy nowe mieszkanie i prawdopodobnie zostawimy jej też dom, a oni schylają się, by nam pomóc, a my wyciągamy z nich soki, ale nie dostajemy nic w zamian.
Powiedzieć, że było mi przykro, gdy to usłyszałam, to mało powiedziane. To było dla mnie jak cios znienacka. Myślałam, że jesteśmy zżytą rodziną.
I nie tylko ja tak myślałam – znajomi, przyjaciele, krewni – wszyscy nam o tym mówili, a nawet trochę nam zazdrościli z powodu tego, jak przyjazne są nasze dzieci, jak nam pomagają, jak wszyscy troszczymy się o siebie nawzajem.
Po tej rozmowie synowa przestała do nas przyjeżdżać. Stara się też nie wpuszczać do nas wnuka, mimo że jest już dorosły i mógłby sam do nas przychodzić. Odbiera telefony bardzo oschle i zabrania mojemu wnukowi w ogóle rozmawiać ze mną przez telefon.
Mój syn również zaczął przychodzić rzadziej. Zaczął liczyć nasze pieniądze, pytać jakie mamy kredyty i co za nie kupiliśmy.
Odpowiadam, a w jego oczach widzę, że mi nie wierzy. A słowa, które wypowiada, nie są jego słowami, tylko jego synowej.
Nasza zżyta rodzina rozpadła się na naszych oczach. A mój syn zaczął kłócić się z siostrą – o dom, o jej mieszkanie, o nasze mieszkanie.
Nie wierzy, że to ona spłaca kredyt hipoteczny i uważa, że to my kupiliśmy i podarowaliśmy jej mieszkanie. Kiedy żyli jego rodzice, zaczął liczyć i dzielić nasz majątek – co powinien dostać on, a co jego siostra.
W ten sposób synowa wprowadziła niezgodę do naszej rodziny. Odebrała mi syna, ciągle mówiąc mu o mnie przykre rzeczy. I jasne jest, że nocna kukułka zawsze zjada dzienną kukułkę.
Mój syn rzadko mnie teraz odwiedza. Próbowałam rozmawiać z nim przez telefon, przekonać go, że wszystko jest nie tak, ale on nie chce niczego słuchać.
Wydaje się, że zapomniał, jak żyliśmy, jaką mieliśmy rodzinę. Teraz słucha tylko swojej synowej, a ja nie mam do niego zaufania.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…