Mój syn od kilku lat próbuje odzyskać kobietę, którą kiedyś porzucił dla młodej kochanki. A ja go ostrzegałam, że tak będzie

Mój syn od kilku lat próbuje odzyskać kobietę, którą sam kiedyś zostawił dla młodej kochanki. A ja go ostrzegałam, że tak będzie.

Ostrzegałam, ale czy mężczyźni słuchają matek, kiedy w głowie zaprząta im głowę namiętność?

Pamiętam ten wieczór, kiedy po raz pierwszy wyznał: „Mamo, nie mogę już dłużej żyć z Ola. Mam inną kobietę. Jest młoda, beztroska, przy niej znów czuję się jak chłopak”.

Ledwo powstrzymałam się, żeby nie krzyczeć. Ola była tą, która stała przy nim w najtrudniejszych latach. Wychowywała jego dzieci, wspierała go, gdy stracił pracę, wierzyła w niego, gdy on sam już się poddał.

Widziałam, jak nocami siedziała nad raportami, żeby pomóc mu rozkręcić biznes. A on… odszedł.

Screen freepik

„Synu”, powiedziałam wtedy, „myślisz, że to miłość? To tylko zauroczenie. Ale pamiętaj: to, co łatwo zdobyć, równie łatwo stracić”.

Machnął ręką: „Mamo, nie rozumiesz. Od dawna jesteśmy z Olena obcymi ludźmi. Nie jest tą, z którą chcę się zestarzeć”. I zrozumiałam, że nie ma sensu się kłócić.

Minęło kilka lat. Ta młoda kochanka, dla której zniszczył rodzinę, okazała się zupełnie nie być tą idealną kobietą, którą sobie wyobrażał.

Piękna kobieta, która początkowo śmiała się z każdego jego żartu, szybko przestała się śmiać, gdy zobaczyła prawdziwe życie – kredyty, dzieci, obowiązki.

I wiecie, co zrobiła? Spakowała się i odeszła. Bez żadnych wyjaśnień, pozostawiając go z pustką w duszy i gorzkim uczuciem zdrady.

A teraz siedzi u mnie w kuchni, zgarbiony, z siwizną na skroniach, i mówi: „Mamo, chcę wrócić do Oli. Ona była moją jedyną. Teraz to rozumiem”.

W jego głosie jest taka beznadziejność, że mam ochotę go przytulić jak małego. Ale nie przytulam. Bo czasami najlepszą matczyną miłością jest zimna prawda.

„Synu”, mówię, „sam zniszczyłeś to, co zostało zbudowane na zaufaniu. Myślisz, że wystarczy zapukać do drzwi i zacząć od nowa?

Kobieta może wybaczyć, ale nigdy nie zapomni. Sam wybrałeś swoją drogę”.

On spuszcza wzrok. „Wiem, mamo. Ale muszę spróbować. Jestem gotów na wszystko, żeby ona wróciła”. W moim sercu walczą ze sobą dwa uczucia.

Z jednej strony – to mój syn i widzę, jak bardzo cierpi. Z drugiej – wiem, jak bardzo cierpiała Olena, kiedy on, nawet się nie pożegnawszy, zostawił ją samą z dziećmi.

Ola jest teraz zupełnie inna. Widzę ją przypadkowo w mieście: jest pewna siebie, piękna, uśmiechnięta. Jej oczy nie są już tak zmęczone jak kiedyś.

Wygląda, jakby rozkwitła, pozbywając się ciężaru przeszłości. I rozumiem: nie jest już tą kobietą, która kiedyś czekała na niego wieczorami przy oknie. Nauczyła się żyć bez niego.

Kilka tygodni temu syn powiedział, że jednak poszedł do niej. Powiedział: „Proszę tylko o jedną szansę. Zmieniłem się”. A ona odpowiedziała cicho, ale stanowczo: „Ja też się zmieniłam. I teraz nie jestem twoja”.

Wrócił do domu załamany. „Mamo, ona mi nie wybaczyła…” A ja tylko uśmiechnęłam się gorzko:

„A nie mówiłam, synku. Miłość można stracić jednym nieprzemyślanym krokiem. A odzyskać ją – czasami jest niemożliwe. Bo kobieta, która doświadczyła bólu, już nigdy nie będzie taka sama”.

I wiecie, co mnie najbardziej boli? Nie to, że wtedy mnie nie posłuchał. Ale to, że teraz zrozumiał prawdę zbyt późno.

Kiedy mąż wyjechał na robocze wakacje, teściowa chciała, żeby synowa z dzieckiem opuściły jej mieszkanie: „On i tak cały czas wszystko dla was robi, a ty siedzisz w domu”

Długo nie rozumiałam, dlaczego siostra męża oddała ubrania dla mojej córki: „Jak można oddawać takie ubrania, kto ubrałby w nie dziecko”

Kiedy sąsiadka poinformowała mnie, że mama już nie żyje, przekazała mi list od niej. Teraz żałowałam, że nie przyjeżdżałam ją odwiedzać: „Nadal jesteś moją ukochaną córką”