Marcin jest moim jedynym synem. Tak się złożyło, że wraz z mężem nie chcieliśmy mieć dużej rodziny, ale pragnęliśmy mieć jedno dziecko, aby móc zapewnić mu wszystko, co niezbędne.
Od momentu narodzin syna robiłam wszystko, aby miał dobre życie. Nieprzespane noce, od których wszystko się zaczęło, i do dziś robiłam wszystko dla syna.
Teraz ma 32 lata i jestem już zmęczona organizowaniem jego życia. Mój Marcin zawsze był skromnym dzieckiem.
Nie lubił występów publicznych, zawsze męczył się na lekcjach, więc często zabierałam go z niektórych, tłumacząc nauczycielce, że jest wrażliwym chłopcem.
Często odrabiałam z nim lekcje, bo rodzice powinni pomagać swoim dzieciom. Lubił jeść tylko konkretne rzeczy, nie dało się go nakarmić ziemniakami z sałatką.
Dlatego codziennie przygotowywałam dla Marcinka coś specjalnego. Kiedy przychodzili do niego przyjaciele, częstowałam ich pysznymi przekąskami. Czas mijał.
Mój Marcin skończył szkołę i poszedł na studia. Ale nie było tak, że jak wiele innych dzieci wkroczył w dorosłe życie.
Wręcz przeciwnie, nadal był „małym Marcinem”, który czekał na pomoc mamy. Wydawało mi się, że dwukrotnie skończyłam szkołę i studia.
Potem mój syn znalazł pracę i mieszkał ze mną. Jako matce było mi to miłe, ale trzeba było ułożyć mu życie osobiste.
Pewnego dnia zrozumiałam, że tak nie może być, bo syn musi ułożyć sobie życie, a ja mam jeszcze czas, żeby żyć dla siebie.
Postanowiłam więc na poważną rozmowę z synem. „Marcin, jesteś moim jedynym synem, ale ja mam swoje życie”. Kiedy to usłyszał, jego twarz zamarła w pytaniu:
„Mamo, ale zawsze byłaś przy mnie i pomagałaś mi”. To prawda, ale rozumiem, że nie może tak być wiecznie.
„Mamo, wyrzucasz mnie z domu, nie rozumiem, co chcesz mi przez to powiedzieć”. Jedyne, czego chciałam w tym momencie, to przytulić mojego chłopca i ugotować mu jego ulubiony makaron z serem, ale patrząc na niego, zobaczyłam dorosłego mężczyznę, który zaplątał się w życiu przez zbytnią opiekę matki.
Było to dla mnie trudne, ale wyjaśniłam Marcinowi, że w wieku 32 lat powinien podjąć jakieś kroki w kierunku samodzielnego życia.
Jest mieszkanie babci, które wymaga remontu. Można je wyremontować, zamieszkać tam, znaleźć żonę, założyć rodzinę. Nie można całe życie siedzieć przy mnie, nawet jeśli bardzo bym tego chciała.
A w nocy nie mogłam zasnąć, wspominałam dzieciństwo Marcina. Mój chłopiec dorósł, nie chodzi już do szkoły, nie przyprowadza do nas kolegów, żeby się pobawić.
I płakałam tak, jak dawno nie płakałam. Rozumiałam, że trzeba cenić życie i ludzi w nim, dopóki są i dopóki okoliczności na to pozwalają, ale dzieci trzeba wypuszczać z gniazda, niech żyją, zakładają rodziny, prowadzą dzieci do szkoły.
Keanu Reeves, jakiego nie znaliśmy: ulubieniec milionów ludzi prowadzi proste życie i jest zakochany