screen Youtube
Jeździliśmy na skuterach, chodziliśmy na koncerty. Podróżowaliśmy w weekendy. Oboje mieliśmy za sobą studia wyższe. I planowaliśmy iść na studia.
Pobraliśmy się pół roku później, a ja wprowadziłam się do jego jednopokojowego mieszkania.
Rok później urodził się Maciej, nasze pierwsze dziecko. Filip dostał się do instytutu na pół etatu, pracował, a ja rozpłynęłam się w obowiązkach domowych.
Po studiach mój mąż znalazł prestiżową pracę, był pierwszorzędnym informatykiem i był na wagę złota w naszym mieście. Kochałam Filipa i podziwiałam go ogromnie!
Po Macieju urodziłam Tadeusza. I wtedy zaczęły się poważne problemy zdrowotne. Po operacji dostałam grupę inwalidzką i dożywotnie leki.
W tym czasie przeprowadziliśmy się już do trzypokojowego mieszkania i kupiliśmy samochód. Nasze życie było ogólnie dobre. Chociaż nigdy nie byliśmy na wakacjach za granicą i w ogóle nigdzie nie wyjeżdżaliśmy, tylko latem nad jezioro.
Nie wiedziałam, co to salon kosmetyczny i nie miałam żadnych markowych ubrań. Mąż odkładał pieniądze na biznes i postanowił jednocześnie rozkręcić biznes nieruchomościowy — kupować mieszkania bez remontu, urządzać je i wynajmować.
Ale mieszkania potrzebowały pieniędzy, a Filip zaczął mnie przekonywać, żebym urodziła więcej dzieci, aby zainwestować kapitał macierzyński w ten biznes. Odmówiłam, ale on nalegał. Tak urodzili się Adam, Donald i Michał.
Teraz zdaję sobie sprawę, że mojemu mężowi mniej zależało na dzieciach niż na pieniądzach na biznes. Wraz z pojawieniem się dzieci zrobiło się trudniej, często chorowały. A mąż zaczął coraz częściej „znikać w pracy”. Wtedy postanowił przenieść się do stolicy, obiecując, że będzie wracał w weekendy.
Ale wkrótce zaczął pojawiać się raz w miesiącu. Pewnego dnia dowiedziałam się, że nadal przyjeżdża w każdy weekend, ale zatrzymuje się u swojej mamy. Porozmawialiśmy i przyznał, że jest zmęczony życiem i chce rozwodu.
Cierpliwie czekałam, aż się opamięta, chociaż zaczął dawać nam coraz mniej pieniędzy. Doszło do tego, że musiałam oszczędzać na dentystę dla dzieci z mojej renty inwalidzkiej.
Dzieci też były zestresowane. Maciej zaczął otrzymywać skargi ze szkoły za złe zachowanie.
Latem mąż zgodził się zabrać chłopców nad jezioro. Kiedy dzieci wróciły, powiedziały mu, że jest tam ich ojciec z ciotką. Zapytali go: „A co z mamą i z nami?”.
Odpowiedział, że w wieku 47 lat jest już starym człowiekiem, chce odpocząć i żyć dla siebie. Jego dzieci dorosły i nie potrzebowały ojca. Chociaż Donald miał wtedy tylko 4 lata.
Wiedziałam, że niedaleko jeziora jest prywatny dom, który należy do naszego przyjaciela. Zatrzymywaliśmy się tam wcześniej.
W następny weekend oddałam dzieci mamie i pojechałam tam. Zapukałam, a mój mąż otworzył drzwi. A tam była ona… Kobieta starsza ode mnie o jakieś 10 lat. Wyglądała jak zwykła ciotka. Kiedy mnie zobaczyła, zaczęła się śmiać.
Wyszłam zapłakana, a wieczorem zadzwoniłam do matki męża. Powiedziała mi, że zawsze będzie po stronie syna. A ja byłam przegraną i niepełnosprawną kobietą, rodzącą chore dzieci, którym nic nie mogłam dać, bo nic w życiu nie osiągnęłam.
Nowa żona Filipa ma dwa mieszkania w stolicy, dwa stopnie naukowe i prestiżową pracę. Nie ma dzieci, ale ona i Filip ich nie potrzebują.
W wieku 44 lat zostałam więc sama z dziećmi. Moi krewni krytykują mnie, mówiąc, że to wszystko moja wina. Bierze pieniądze od rodziny za każdą pomoc, próbuje wszystkich wykorzystać. Skontaktował się z tą kobietą, ponieważ było to opłacalne.
Znajomi zarzucają mi bierność, namawiają, żebym znalazła sobie coś ciekawego do roboty, ale ja nie mam siły, żeby cokolwiek zmienić, jestem kompletnie apatyczna. Kiedyś chciałam się zemścić na mężu, znaleźć innego mężczyznę, bo wyglądam bardzo dobrze. Ale w rzeczywistości nie chcę nikogo innego.
Oczywiście w głębi serca mam nadzieję, że Filip wróci. W końcu nie złożył pozwu o rozwód, najwyraźniej dlatego, że wszystkie jego nieruchomości są zarejestrowane na mnie i nasze dzieci. Więc mam szansę.
To była sobota, mój pięćdziesiąty urodzinowy poranek. Wstałam wcześniej niż zwykle, choć nie spałam prawie…
Zawsze wierzyłam, że prawdziwa miłość to wtedy, gdy dwoje ludzi idzie przez życie razem, wspiera…
Kiedyś myślałam, że po sześćdziesiątce życie powoli się kończy. Że człowiek ma już tylko wspomnienia,…
Z pozoru to była zwykła sobota. Żona krzątała się po kuchni, w powietrzu unosił się…
Kiedy podpisywałam papiery rozwodowe, ręce mi drżały, ale w głowie panował dziwny spokój. Jakby wszystko…
Nie wiem, jakim cudem życie potrafi tak przewrotnie igrać z człowiekiem. Rok temu byłam szczęśliwą…