„Mój mąż od lat prosił mnie o przyjaźń z moją teściową i nie wierzył, że mnie nie lubi: byłam taka naiwna”

W moim życiu małżeńskim często słyszałam, że powinnam utrzymywać dobre relacje z rodziną mojego męża. No, jeśli nie dobre, to przynajmniej neutralne.

Dzieci potrzebują dziadków, a mężczyzna czuje się lepiej, gdy jego żona i matka nie są w konflikcie.

Mogę przysiąc na wszystko: próbowałam przez kilka lat. Ale nigdy mi się nie udało.

Nie od razu polubiłam moją teściową. Uważa, że jest bardzo prostolinijną kobietą i wiele osób jej za to nie lubi.

Nigdy nie miała przyjaciół, co nie jest zaskakujące. Koleżanki z pracy również od niej stroniły. W końcu nigdy nie brzydziła się donosami.

Ale wcale nie chodziło o prostolinijność. Moja teściowa była po prostu źle wychowana.

Słyszałam gdzieś takie powiedzenie, że osiemdziesiąt procent wykształcenia to umiejętność zachowania ciszy w odpowiednim momencie. A moja teściowa w ogóle nie potrafiła milczeć.

Matka mojego męża wtrącała się w każdą szczelinę ze swoją cenną opinią. Nie obchodziło jej, czy coś ją dotyczy, czy nie. Każda jej wizyta u nas wyglądała jak kontrola prokuratorska.

Teściowa-inspektor wymuszała na mnie swoją ekspertyzę. Teściowa nie lubiła mojego dziecka, bo źle je wychowałam, nie lubiła naszego domu, bo wszystko w nim urządziłam i wybrałam sposób remontu.

Ale przede wszystkim mojej mamie nie podobało się to, że zarabiam własne pieniądze i mam własne zdanie. Gdy tylko mówiłam jej, że myślę to, czy tamto, żyła na jej czole puchła ze złości, a ona wściekle zaczynała udowadniać mi, że się mylę.

Przez pierwsze lata małżeństwa chciałam się zaprzyjaźnić, jeździłam z mężem do teściowej, nawet w jakiś sposób pomagałam.

Jestem całkiem dobra w nowoczesnych technologiach, więc na przykład to ja zainstalowałam wszystkie aplikacje na jej nowym smartfonie, podłączyłam Wi-Fi do laptopa i skonfigurowałam drukarkę do pracy.

Ale gdy tylko mój mąż wrócił do domu sam, moja matka natychmiast rzuciła się, by obrzucić mnie błotem za moimi plecami. Dodatkowo moja koleżanka z klasy pracuje w tej samej szkole, w której pracowała moja teściowa. Przypadkowo dowiedziałam się więc, że cały zespół również znał mnie zaocznie i to w niezbyt pochlebnych słowach.

Wtedy powiedziałam mężowi, że nie będę już odwiedzać jego matki. Jeśli chciał, mógł zabrać syna i odwiedzić ją beze mnie. Ale w wieku czterech lat mój syn odmówił pójścia do domu babci. Teściowa nie zawahała się powiedzieć przy wnuku, że jego matka jest krótkowzroczna, skoro wychowała go w taki, a nie inny sposób.

Mój mąż nigdy do końca nie wierzył w to, co mówiłam. Powiedziałam mu, że jego matka mnie nienawidzi, a on przekonał mnie, że jego matka ma po prostu trudny temperament. Po spotkaniu z nią poczułam się fizycznie źle. Zaczęła mnie boleć głowa, było mi niedobrze, a w żołądku mnie skręcało.

Miesiąc temu zmarła moja teściowa. Szczerze mówiąc, nic nie czułam. Współczuję jej mężowi, ale to wszystko. Dla mnie pozostanie obcą, złą, a także bardzo zazdrosną osobą.

Ale to nie jest interesujące. Któregoś dnia postanowiliśmy z mężem w końcu zacząć porządkować rzeczy teściowej. Poszliśmy do jej mieszkania.

W pokoju matki mojego męża znaleźliśmy teczkę z dokumentami na mój temat! Nie ma cenzuralnych słów, aby opisać mój szok. Teściowa przeglądała moje media społecznościowe. Folder zawierał wydruki zrzutów ekranu.

Prześledziła też życie moich rodziców i starszego brata. Znalazła nawet mój profil z miejsca pracy. To, jak je zdobyła, jest dla mnie kolejną zagadką.

Numery telefonów, adresy, e-maile – wszystko zostało starannie wydrukowane i zszyte w folderze. Było jasne, że nie ma śladu wielkiej miłości do synowej.

Znaleźliśmy również stos listów od mojej matki. Teściowa przechowywała kopie skarg. Okazuje się, że często pisała do różnych organów nadzorczych.

Dopiero teraz mąż uwierzył mi, że matka mnie nie kocha. I zdałam sobie sprawę, jaka byłam naiwna na początku naszej znajomości! Przecież starałam się zadowolić tę kobietę, a to w zasadzie okazało się niemożliwe.