Mój mąż nie rozumie, że ciągła obecność jego matki nie jest dla nas najlepsza, więc zaprosiła swojego ojca

Od pierwszych dni moja teściowa zdecydowała, że nasz dom jest jej domem. Oznacza to, że może przyjść w każdej chwili i czuć się jak w domu.

Zarówno moi rodzice, jak i moi teściowie mają klucze do naszego mieszkania, ale podczas gdy moi rodzice używają ich, gdy prosimy ich o opiekę nad mieszkaniem, moja teściowa zawsze ich używa.

Nie ma sensu udowadniać komuś, że nie powinien włamywać się do naszego mieszkania bez uprzedzenia i z własnym kompletem kluczy.

Po kąpieli mogę odwrócić się przed lustrem i spojrzeć na siebie, a wtedy wchodzi moja teściowa. Dzięki Bogu, że przynajmniej ona zaczyna zarządzać domem bez teścia.

Na pewno spędzi z nami jeden dzień w weekendy. Przychodzi rano, oburza się, że o dziesiątej rano jeszcze śpimy i zaczyna robić awanturę w kuchni.

Potem spędza cały dzień rozdarty między przytulaniem się do syna a wtykaniem nosa w moje sprawy.

Ma czas na wszystko. Nie piorę prania prawidłowo, naczynia trzeba myć sodą i gotuję wszelkiego rodzaju niegotowane jedzenie.

Gotuję w kuchni z włączonym telewizorem w tle. Wchodzi moja teściowa, wyłącza telewizor, nalewa sobie herbaty i zaczyna ze mną rozmawiać.

Zadaje mi przeróżne pytania, zastanawia się, kiedy doczekamy się wnuków, czy będzie miała czas, żeby zrobić ze mnie dobrą gospodynię domową, bo teraz nie jestem zbyt dobra.

Sto razy mówiłam mężowi, że nie jestem zadowolona z zachowania jego matki. Jest jej dużo w naszym życiu.

Ale mój mąż nie widzi problemu. Matka nie przeklina, przychodzi mnie odwiedzać. A to, że używa własnego klucza, no cóż, tak jest jej raźniej.

Zdecydowałam, że muszę pokazać mężowi, jak się czuję, kiedy jego mama przyjeżdża w odwiedziny.

Poprosiłam tatę, żeby przyjeżdżał do nas w weekendy, chodził za moim mężem, szturchał go w twarz pracami domowymi, pytał, kiedy dostanie porządną pracę, żeby mógł wyremontować mieszkanie i pozwolić mi iść na urlop macierzyński.

Początkowo tata nie chciał w tym uczestniczyć, ale go przekonałam. Odegrał swoją rolę idealnie, bo mój mąż zaczął wyć już po drugiej wizycie.

Po czwartej zażądał, żebym porozmawiała z ojcem i wytłumaczyła, że nie powinien tak do nas przychodzić i wtykać nosa we wszystko.

Wiem, jak i co robić w moim domu bez niego, więc dlaczego wciąż mi przeszkadza? Zatrzepotałam rzęsami i powiedziałam, że tata chciał dobrze, nie kłócił się, tylko dawał nam rady i interesował się naszym życiem.

Mąż otworzył usta, zamknął je, powtórzył tę procedurę kilka razy, po czym powiedział, że rozumie, dlaczego to wszystko zaaranżowałam.

Porozmawiałam z mamą i teraz przyjeżdża tylko po telefonie i nie wisi nade mną cały dzień. Mam nadzieję, że to długotrwały efekt.

Ale jeśli nie, zawsze mogę poprosić tatę, żeby przypomniał mężowi, jak nieprzyjemne jest ciągłe zawracanie głowy radami i głupimi pytaniami.

Mój mąż nie rozumie, że ciągła obecność jego matki nie jest dla nas najlepsza, więc zaprosiła swojego ojca

„Mamo, ale inni rodzice wyjeżdżają za granicę, aby pomóc swoim dzieciom, a ty wydałaś wszystko na siebie”: synu, jesteś dorosły i potrafisz o siebie zadbać

Mamo, nie dzwoń już do mnie, nie mam czasu, żeby do ciebie jeździć i pomagać: „Przecież wszystko dla ciebie robiłam, wszystko ci zostawiłam”