Ciekawostki

Mój mąż i ja rozstaliśmy się pół roku temu, ale on nadal kontroluje mnie, żeby nie wyszła za mąż: nie rozumiem, przecież już dawno nie mieszkamy razem, a on nadal uważa, że ma prawo mi rozkazywać

Minęło pół roku, odkąd się rozstaliśmy. Pół roku od dnia, w którym zamknęłam za sobą drzwi wspólnego mieszkania, zabrałam walizkę i powiedziałam sobie w myślach, że to koniec.

Że zaczynam nowe życie. Bez krzyków, bez ciągłego napięcia, bez poczucia, że muszę się z czegoś tłumaczyć. Myślałam, że wystarczy odejść, żeby odzyskać wolność. Bardzo się myliłam.

Na początku wszystko wyglądało poprawnie. Podział rzeczy, kilka suchych rozmów, podpisy, ustalenia. „Dorośli ludzie” – powtarzał.

„Bez dramatu”. Kiwałam głową, choć w środku byłam pusta. Myślałam, że najgorsze za mną. Że skoro już nie mieszkamy razem, to każdy pójdzie w swoją stronę.

Ale on nie poszedł.

Screen freepik

Najpierw były wiadomości. Niby niewinne. „Gdzie jesteś?”, „Z kim?”, „Dlaczego nie odbierasz?”. Odpowiadałam, bo nie chciałam konfliktu. Tłumaczyłam się z przyzwyczajenia. Jeszcze nie umiałam inaczej. Potem zaczął dzwonić wieczorami.

– Chcę tylko wiedzieć, czy u ciebie wszystko w porządku – mówił tonem troski.

– Jest w porządku – odpowiadałam krótko.

– Sama jesteś?

– Tak.

– Na pewno?

Z czasem pytania przestały być „troską”. Stały się kontrolą. Jeśli nie odebrałam telefonu, potrafił zadzwonić pięć razy.

Jeśli odpisałam krótko, zaraz pojawiała się kolejna wiadomość. „Coś się stało?”, „Dlaczego jesteś taka chłodna?”, „Nie podoba mi się, że tak się zmieniłaś”.

Któregoś dnia powiedziałam wprost:

– Słuchaj, nie muszę się już z niczego tłumaczyć. Nie jesteśmy razem.

Zamilkł na chwilę, a potem usłyszałam jego głos, zimny i spokojny:

– Jeszcze zobaczymy.

Wtedy nie zrozumiałam, co miał na myśli.

Pierwszy raz naprawdę mnie przeraził, kiedy dowiedział się, że byłam na kolacji z kolegą z pracy. Ktoś mnie „życzliwie” widział. Zadzwonił późnym wieczorem.

– Podobno już randkujesz – rzucił bez przywitania.

– To nie twoja sprawa – odpowiedziałam, czując, jak ściska mi się żołądek.

– Jest – odparł. – Bo jeszcze nie jesteś wolna.

– Jak to nie jestem? Rozstaliśmy się pół roku temu!

– Formalnie tak. Ale ja nie pozwolę, żebyś wyszła za mąż za pierwszego lepszego.

Te słowa dźwięczały mi w głowie długo po zakończeniu rozmowy. „Nie pozwolę”. Jakby nadal miał nade mną władzę. Jakby nasze rozstanie było tylko przerwą, a nie końcem.

Od tamtej pory zaczęło się piekło w białych rękawiczkach. Dzwonił do mojej mamy „z troski”. Pisał do wspólnych znajomych, pytając, z kim się spotykam. Potrafił pojawić się pod moim blokiem „przypadkiem”.

– Przecież nic złego nie robię – mówił, gdy zwróciłam mu uwagę. – Chcę tylko mieć pewność, że nie robisz głupstw.

Czułam się, jakbym nadal była jego żoną, tylko bez prawa głosu. Bez prawa do własnych decyzji. Bez prawa do nowego życia.

Najgorsze przyszło wtedy, gdy powiedziałam mu, że kogoś poznałam. Nie mówiłam o miłości. Nie mówiłam o planach. Chciałam tylko uczciwości.

– Spotykam się z kimś – powiedziałam spokojnie. – I nie zamierzam się z tego tłumaczyć.

Zaśmiał się krótko.

– Nie żartuj.

– Nie żartuję.

– Myślisz, że pozwolę ci ułożyć sobie życie, kiedy ja jeszcze nie zdecydowałem, co dalej?

Poczułam wtedy, jak coś we mnie pęka.

– To nie ty decydujesz – powiedziałam cicho, ale stanowczo.

– Myślisz? – odpowiedział. – Znam cię. Wiesz, że bez mojej zgody daleko nie zajdziesz.

Tej nocy nie spałam. Po raz pierwszy dotarło do mnie, że to nie jest zwykła zazdrość. To była potrzeba kontroli. Strach przed utratą
władzy. On nie chciał mnie odzyskać. On chciał mnie zatrzymać w miejscu.

Zaczęłam stawiać granice. Nie odbierałam każdego telefonu. Odpowiadałam tylko wtedy, gdy musiałam. Aż w końcu powiedziałam:

– Jeśli nie przestaniesz, pójdę z tym dalej.

– Straszyć mnie będziesz? – prychnął. – Po tylu latach?

Ale ja już nie byłam tą samą kobietą. Pół roku samotności nauczyło mnie więcej niż całe małżeństwo.

Nauczyło mnie, że miłość bez wolności to nie miłość. Że rozstanie nie daje drugiej osobie prawa do dalszego kontrolowania mojego życia.

Ostatni raz zadzwonił tydzień temu.

– Słyszałem, że znowu z kimś się spotykasz – powiedział.

– Tak – odpowiedziałam. – I to ostatnia rozmowa na ten temat.

– Popełniasz błąd.

– Być może – odparłam. – Ale to będzie mój błąd. Nie twój.

Rozłączyłam się i po raz pierwszy od dawna poczułam spokój. Prawdziwy. Taki, który nie wymaga zgody byłego męża. Taki, który nie potrzebuje kontroli.

Bo rozstanie to nie tylko wyprowadzka. To także walka o własną wolność. I ja wreszcie zaczęłam ją wygrywać.

Kiedy zaczęłam zarabiać więcej niż mój mąż, przestał mi wypłacać pensję. Kiedy zapytałam, gdzie ją wydaje, odpowiedział: „Daję ją mamie, po co ci te grosze”

Gdy tylko mój mąż zaczął zarabiać więcej, wszystkie obowiązki domowe spadły na moje barki, a on zachowuje się jak dyrektor i uważa, że muszę się z tym pogodzić

Moja córka ma już własną rodzinę, ale robi wszystko, aby moje trzecie małżeństwo się rozpadło, a wszystko dlatego, że mam być przy niej, a nie żyć własnym życiem

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

Gdy tylko mój mąż zaczął zarabiać więcej, wszystkie obowiązki domowe spadły na moje barki, a on zachowuje się jak dyrektor i uważa, że muszę się z tym pogodzić

Kiedy mój mąż zaczął zarabiać więcej, poczułam, że wszystko w naszym domu zaczyna się zmieniać.…

8 godzin ago

Moja córka ma już własną rodzinę, ale robi wszystko, aby moje trzecie małżeństwo się rozpadło, a wszystko dlatego, że mam być przy niej, a nie żyć własnym życiem

Od zawsze myślałam, że dorosłe dzieci, nawet jeśli mają własne życie, potrafią zrozumieć potrzeby rodziców.…

9 godzin ago