Ciekawostki

Mój mąż i ja jesteśmy razem od 20 lat, mamy dziecko i byłam przekonana, że mnie kocha, ale codziennie słyszałam tylko zarzuty: „Ja tu rządzę, musisz mnie słuchać, a ty jesteś tylko gospodynią domową”

Jesteśmy razem od dwudziestu lat. Kiedy mówię tą cyfrę na głos, brzmi jak coś solidnego, jak dowód na miłość, wytrwałość, wspólną historię.

Mamy dziecko, wspólny dom, tysiące zdjęć z wakacji, urodzin, świąt. Przez długi czas byłam przekonana, że to właśnie nazywa się szczęściem.

Że jeśli mężczyzna wraca do domu, jeśli nie pije, nie bije, nie odchodzi — to znaczy, że kocha. Dopiero z czasem zrozumiałam, jak bardzo można się pomylić.

Na początku Marek był inny. Albo ja byłam ślepa.

— Ja się tobą zajmę — mówił. — Ty nie musisz się martwić.

Screen IStockphoto

Brzmiało to jak obietnica. Jak bezpieczeństwo. Nie wiedziałam wtedy, że „zajmę się tobą” może znaczyć „będę decydował za ciebie”.

Kiedy urodziło się nasze dziecko, wszystko się zmieniło. Zostałam w domu. On pracował. Coraz częściej słyszałam:

— Ja zarabiam.

— Ja utrzymuję ten dom.

— Ty tylko siedzisz.

„Tylko siedzisz”. Z dzieckiem na rękach, z nieprzespanymi nocami, z obiadem na kuchence i praniem w łazience. Ale według niego to nie
była praca.

Każdego dnia słyszałam zarzuty. Czasem spokojnie, czasem z ironią.

— Ja tu rządzę — mówił, zdejmując buty. — Musisz mnie słuchać.

— Gdybyś robiła wszystko jak należy, nie musiałbym się denerwować.

— Jesteś tylko gospodynią domową, pamiętaj o tym.

„Tylko”. To słowo bolało najbardziej.

Próbowałam rozmawiać.

— Marek, przykro mi, gdy tak mówisz.

— Przesadzasz — odpowiadał. — Mówię prawdę, a prawda boli.

Z czasem przestałam mówić, że mi przykro. Zaczęłam milczeć. Bo milczenie było bezpieczniejsze.

Przyzwyczaiłam się do tego, że wszystko musi być idealnie. Obiad na czas. Cisza, kiedy wraca zmęczony. Uśmiech, nawet jeśli w środku
czułam pustkę. Gdy coś było nie tak, słyszałam:

— Cały dzień w domu, a nie potrafisz ogarnąć prostych rzeczy.

Patrzyłam wtedy na swoje ręce i myślałam, że może rzeczywiście jestem niewystarczająca. Że może bez niego bym nie istniała.

Najgorsze było to, że dziecko słuchało.

— Tata mówi, że ty nic nie robisz — powiedziało kiedyś niewinnie.

To zdanie utkwiło mi w głowie jak drzazga. Tego wieczoru długo siedziałam w kuchni, patrząc na zlew, na ślady po kolacji, na wszystko
to, co było „niczym”.

Kiedy zaproponowałam, że wrócę do pracy, Marek roześmiał się.

— Po co?

— Chcę mieć coś swojego.

— Twoim miejscem jest dom. Kto się zajmie dzieckiem?

— Ty też jesteś ojcem.

— Ja pracuję. Ktoś musi.

Znowu „ja”. Zawsze „ja”.

Z czasem zaczęłam znikać. Przestałam spotykać się z przyjaciółkami, bo „nie ma sensu gadać o głupotach”.

Rzadziej dzwoniłam do rodziny, bo „tylko mieszają”. Nawet w sklepie łapałam się na tym, że zastanawiam się, czy Marek by to zatwierdził.

Pewnego dnia, zupełnie zwyczajnie, powiedział:

— Beze mnie byś sobie nie poradziła. Powinnaś być wdzięczna.

I wtedy coś we mnie pękło. Nie od razu. To nie był krzyk ani dramat. To było ciche zrozumienie, że od dwudziestu lat żyję cudzym
życiem.

Tej nocy nie spałam. Słuchałam jego spokojnego oddechu i myślałam o sobie sprzed lat. O dziewczynie, która miała marzenia. Która
wierzyła, że miłość to wsparcie, a nie władza.

Rano, przy kawie, powiedziałam:

— Marek, ja tak dłużej nie mogę.

— Znowu zaczynasz? — westchnął.

— Nie zaczynam. Ja kończę.

Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

— I co niby zrobisz?

— Nauczę się żyć bez ciągłego poczucia, że jestem nikim.

Zaśmiał się krótko.

— Życie szybko cię zweryfikuje.

Może miał rację. Bałam się. Nadal się boję. Ale po raz pierwszy od lat czuję, że oddycham. Że moje myśli są moje. Że nie muszę
zasługiwać na prawo do istnienia.

Dziś wiem jedno: miłość to nie jest słuchanie rozkazów. To nie jest życie w cieniu czyjegoś „ja”. Dwudziestoletni związek nie zawsze jest dowodem szczęścia. Czasem jest dowodem tego, jak długo potrafimy zapominać o sobie.

I ja zapomniałam. Ale już pamiętam.

Przez całe życie we wszystkim słuchałam swojego męża, który przyzwyczaił się mnie kontrolować, zapomniałam nawet o swojej rodzinie, żeby tylko był zadowolony. Teraz rozumiem, że straciłam siebie

Przyjaciółka mojej żony jest samotna i zacząłem zauważać, że flirtuje ze mną. A wczoraj przyszła do mnie, kiedy Lara była w pracy, i powiedziała, że bardziej mi pasuje niż żona: „Ona nawet zupy nie umie ugotować”

Przyjaciółka mojej żony jest samotna i zacząłem zauważać, że flirtuje ze mną. A wczoraj przyszła do mnie, kiedy Lara była w pracy, i powiedziała, że bardziej mi pasuje niż żona: „Ona nawet zupy nie umie ugotować”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts