Mam teraz czterdzieści cztery lata. Wszystko wydaje się iść dobrze w mojej pracy. Mam syna. Ale moje życie osobiste to kompletna porażka. Wydaje się, że nic się nie układa.
Szczerze mówiąc, postanowiłam zająć się tą kwestią dopiero niedawno. Nie mogę powiedzieć, że jestem zazdrosną panną młodą.
Wyszłam za mąż wcześnie, jeszcze na studiach. Tak się złożyło, że mieszkaliśmy z moim prawnym mężem bardzo krótko.
Okazuje się, że jestem rozwiedziona od ponad piętnastu lat. Ale w tym czasie tak naprawdę nie miałam żadnych poważnych związków.
Wcześniej, kiedy byłam młodsza, zawsze starałam się żyć dla mojego syna. Musiałam go wychowywać, ubierać, bujać, karmić.
Zawsze dbałam o siebie. A kiedy mój syn dorósł i stał się całkiem niezależny, zaczęłam myśleć, że będę się nudzić na starość. Mój syn skończy studia, wyprowadzi się, a potem ożeni. A co ze mną?
Z tymi myślami weszłam na portal randkowy. Chciałam spróbować zbudować tam swój własny los. Przez bardzo długi czas nie miałam szczęścia.
Było więcej dziwnych mężczyzn niż inteligentnych lub przynajmniej przystojnych. Próbowałam wiele razy. Korespondowałam z niektórymi z nich. Z niektórymi nawet chodziłam na randki. Ale nic z tego nie wyszło.
I wtedy, rok temu, napisał do mnie facet o imieniu Jarosław. On również był rozwiedziony. Nie ma dzieci, mieszka z matką. Pracuje.
Mówi, że nie ma złych nawyków. To była dobra opcja, więc postanowiłam spróbować. Jarosław i ja zaczęliśmy się spotykać.
Mój syn i ja mieszkamy w wynajętym mieszkaniu. Nigdy nie udało mi się zaoszczędzić na własne mieszkanie. Z biegiem lat postanowiłam po prostu oszczędzać wolne pieniądze i nie zawracać sobie głowy kredytem hipotecznym.
Poza tym mój syn ma jeszcze kilka lat studiów, więc nie ma zbyt wiele do roboty. A teraz spotykamy się od ponad roku.
W tym czasie w naszym związku nie było specjalnego romansu. Nie mieszkaliśmy razem. Mieszkamy osobno. Nie opiekował się mną. Nie było kwiatów, słodyczy, prezentów.
Na kilku pierwszych randkach byłam tym trochę zażenowana. Chciałam znów poczuć uwagę mężczyzny po tylu latach. Okazało się jednak, że Jarosław wcale nie był taką osobą.
Jeśli szliśmy gdzieś razem (nawet jeśli myślałam, że jesteśmy na randce), zawsze płaciliśmy za siebie. W zasadzie byłam z tego całkiem zadowolona.
Zwłaszcza na początku. Nie wiedziałam, czy z tą osobą coś wypali, czy nie. A poczucie zobowiązania wobec kogoś nie jest dla mnie.
Tak, i szczerze mówiąc, myślałam wtedy coś takiego. Mam Jarosława i mam z kim spędzać czas i wychodzić. A gdyby go nie było, to albo zostałabym w domu, albo wychodziłabym sama i w ten sam sposób płaciłabym za swój wolny czas.
Kilka razy sugerowałam mojemu chłopakowi, że jesteśmy już całkiem dojrzałymi ludźmi i moglibyśmy spróbować żyć razem. Ale Jarosław jakoś zręcznie unikał takich propozycji.
Trzy miesiące temu niespodziewanie odziedziczyłam po ciotce ogromne trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta.
Tytuł własności nie został jeszcze sformalizowany, ale sporządzono testament na moją rzecz, więc nie powinno być żadnych problemów.
Ciotka nie miała innych krewnych. Tak więc, po sprawdzeniu u notariusza, zaczęłam planować, co zrobić z tym niespodziewanym prezentem. Oczywiście podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Jarosławem.
Chciałam sprzedać mieszkanie. Mój syn jest już prawie dorosły, wkrótce będzie go na nie stać. Wolelibyśmy kupić dwa mniejsze mieszkania.
Syn chce bliżej centrum, a ja będę zadowolona z mieszkania bliżej pracy. Zadowolę się jednopokojowym mieszkaniem, ale własnym.
I wtedy Jarosław zaczął bardzo aktywnie namawiać nas do wspólnego zamieszkania. Przez cały rok nie musiał, ale teraz się zapalił. Kilka dni później poprosił mnie nawet o rękę.
Okazało się jednak, że jego propozycja była ważna tylko do momentu, w którym powiedziałam mu, że planuję sprzedać odziedziczoną nieruchomość.
Tutaj spotkałam się z silnym oporem ze strony męża. Zaczęliśmy się kłócić. W rezultacie dzisiaj się pokłóciliśmy.
Ostatnią rzeczą, jaką mu powiedziałam, było to, że jeśli chce się do mnie wprowadzić, powinien płacić połowę czynszu. Usłyszałam tyle przykrych rzeczy na mój temat!
A najbardziej obraźliwe jest to, że zdaniem Jarosława to ja jestem w tej historii najemnikiem!
Myślałam, że mój syn się wyprowadzi i będę miała lepsze życie osobiste. Najwyraźniej nie było mi to pisane.
Zawsze starałam się zapewnić córce godne życie i przyszłość, ale ona wszystko wydała na męża
Chciałam złożyć pozew o rozwód, kiedy mój mąż obudził mnie rano i zmieniłam zdanie