Ciekawostki

Moi rodzice zawsze kochali mojego brata bardziej niż mnie, ale kiedy potrzebują pomocy, dzwonią do mnie: „Siostra ma dużo do zrobienia, pracuje, więc lepiej ty przyjedź”

Zawsze tak było. Odkąd byłam małą dziewczynką. Jeśli coś się działo, byłam faworytką. Jeśli zostałam ukarana, byłam ulubienicą.

Jeśli ktoś potrzebował pochwały, mój brat był tym, do którego należało pójść. Jeśli go zbesztali, to znowu byłam ja.

Długo nie mogłam zrozumieć dlaczego. Oboje byliśmy dziećmi tych samych rodziców, dorastaliśmy w tym samym domu, jedliśmy to samo, co mama, spaliśmy w sąsiednich pokojach.

Ale on był „wyjątkowy”. Pozwalano mu na więcej, litowano się nad nim i znajdowano dla niego wymówki nawet wtedy, gdy jego czyny krzyczały inaczej.

Przez całe życie starałam się jak mogłam. Dobrze się uczyłam, nie kłóciłam się, pomagałam mamie od pierwszej klasy, myłam podłogę, upiekłam swoje pierwsze ciasto w wieku 11 lat, bo mama była zmęczona.

Screen youtube

Nie obrażałam się. Po prostu milczałam. Przełknęłam to. A potem się przyzwyczaiłam. Przyzwyczaiłam się do bycia tą, która „poradzi sobie sama”. Taką, od której nikt niczego nie oczekuje, ale kiedy trzeba, to pamięta.

Kiedy mój brat wrócił do domu w wieku dwudziestu lat, bo oblał egzaminy, mama powiedziała: „To chłopak. Przechodzi trudny okres”.

Kiedy uciekłam z piątego roku studiów, bo ledwo mogłam znieść staż w szpitalu, powiedziała: „Cóż, zawsze byłaś silna, nie możesz się tak po prostu poddać”.

Kiedy ożenił się z dziewczyną, która nawet nie próbowała dopasować się do naszej rodziny, została powitana z otwartymi ramionami.

Mój mąż nadal jest nazywany po imieniu, bez żadnych „zięć” czy „nasz”. Wszystkie te małe rzeczy kiedyś wydawały się przypadkowe. Teraz wiem, że nie są. To system.

I nadal, kiedy mój tata upadł i został zabrany przez karetkę, dzwonią do mnie. Kiedy mama źle się czuje i musi iść do lekarza, to znowu ja. I to nie jest prośba, to jak wyzwanie:

„Nie chcemy zawracać głowy mojej siostrze. Ona ma małe dziecko, pracuje”.

A co ze mną? Ja nie mam pracy? Mam dwójkę dzieci, obowiązki domowe, codzienne życie, czasami chcę się po prostu położyć i nie wstawać.

Ale nie. Jestem na bieżąco. Jestem wsparciem. Jestem tą, której nie trzeba dziękować, bo to oczywiste.

Najbardziej bolesne nie jest to, że mi nie podziękowano. Najbardziej bolesne jest to, że nawet nie zauważają, jak bardzo jestem wyczerpany.

Nie widzą we mnie kogoś, kto potrzebuje przytulenia lub przynajmniej pytania: „Jak się masz?” Jestem funkcją. Córką, która musi. A mój brat jest synem, któremu należy współczuć.

Czasami chcę nie odbierać telefonu. Nie przyjeżdżać. Powiedzieć: „Zapytaj tego, którego tak bardzo kochasz”. Ale sumienie mi nie pozwala.

I, najwyraźniej, gdzieś głęboko, wciąż jest ta mała dziewczynka, która tak bardzo chce być potrzebna. Nie dlatego, że to wygodne. Ale dlatego, że jest kochana.

Nie proszę o wiele. Chcę tylko raz usłyszeć:

„Dziękuję. Bez ciebie nie dalibyśmy rady. Widzimy to. Doceniamy cię”.

Ale na razie jest cisza. A potem znowu telefon. I znowu moja matka:

„Dasz radę? Wiemy, że możemy na ciebie liczyć”.

Tak. Mogę to zrobić. Ponieważ taka jestem. Nie dlatego, że uczyniłeś mnie silnym. Ale dlatego, że nie wiem, jak zrobić coś innego.

Od dzieciństwa moja siostra i ja nie byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. A teraz, gdy każda z nas ma już własną rodzinę, mówi, że o niej zapomniałam

Mój emerytowany mąż i ja zdecydowaliśmy się na domek letniskowy. Ale kiedy dzieci się o tym dowiedziały, były temu przeciwne: „Kto zajmie się wnukami”

Zakochałam się w wieku 63 lat i wierzę, że to prawdziwa miłość. Moje dzieci mnie nie rozumieją, mówią, że zależy mu na moim mieszkaniu

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts

W wieku 65 lat zdecydowałam się wyjść za mąż, ale dzieci nawet nie przyszły na wesele. Teraz nie wiem, czy postąpiłam słusznie, chociaż uważam, że też mam prawo do szczęścia

Mam sześćdziesiąt pięć lat. Kiedy to mówię, ludzie zwykle się uśmiechają, mówiąc: „Eee tam, jeszcze…

1 godzinę ago

Rodzice męża oddali nam swój stary samochód, a jego siostrze mieszkanie. Teraz oczekują, że to właśnie my będziemy się nimi opiekować

Kiedy rodzice mojego męża powiedzieli, że chcą „rozdać wszystko za życia”, nawet się ucieszyłam. Pomyślałam,…

2 godziny ago