Prawdopodobnie każdy słyszał słynne powiedzenie o szklance: szklanka optymisty jest w połowie pełna, a szklanka pesymisty jest w połowie pusta.
Z biegiem lat zdałam sobie sprawę, że powiedzenie to można nieco skorygować. Woda pesymisty jest prawdopodobnie nadal zatruta.
Całe życie mieszkam obok takich ludzi. Zatruwają zarówno przysłowiową wodę w szklance, jak i moje życie. Tymi ludźmi są moi rodzice.
Zazwyczaj ton nadaje oczywiście moja matka. Ale mój ojciec nie jest daleko w tyle.
Moje dzieciństwo również spędziłam w tak negatywny i depresyjny sposób. Jeśli dostałam piątkę, ludzie pytali mnie, dlaczego to nie był plus.
Jeśli wygrałam nagrodę w olimpiadzie, ludzie pytali mnie żałośnie, dlaczego nie zdobyłam pierwszego miejsca.
Nie mogłam spokojnie wyjść na dwór, bo od razu spotykała mnie cała seria horrorów. Ulica była pełna niesamowitych niebezpieczeństw.
Ale w domu było równie wiele kłopotów. Nawet jeśli tylko czytałam książkę w pokoju, było oczywiste, że psuję sobie wzrok.
Kiedy zdecydowałam się wyjechać do innego miasta na studia po ukończeniu szkoły, czekała na mnie cała lista nieszczęść.
A kiedy studiowałam i mieszkałam osobno, nie otrzymałam od nikogo ani jednego pozytywnego słowa wsparcia. Nikt nie powiedział mi przed sesją czegoś w stylu: córciu, wszystko będzie dobrze, jesteś mądra, wierzymy w ciebie!
Nie. Zazwyczaj tygodniowi egzaminów i sesji towarzyszyły słowa: nie zdasz, odpadniesz, nie masz zawodu, nie masz umiejętności, jak będziesz żyć, jesteś nieudacznikiem.
Ale mimo tego szczerego wsparcia ze strony najbliższych, studiowałam i nawet dostałam pracę. A nawet więcej. Postanowiłam do nich nie wracać.
Pomyślałam, że wolę spróbować jakoś odnaleźć się w obcym mieście niż w rodzinnym, ale z takim nieustannym rodzicielskim błogosławieństwem.
Dostałam pracę, potem poznałam dobrego mężczyznę. Pobraliśmy się i od kilku lat żyjemy razem szczęśliwie. Nawiasem mówiąc, na ślubie, oprócz gratulacji, otrzymałam rodzicielską przepowiednię, że mój mąż po prostu wykorzysta mnie jako służącą, a potem wyrzuci boso na mróz, kiedy się mną znudzi.
A to, że się znudzę, jest pewne. Mama i tata nie mają co do tego wątpliwości. Po co dobry człowiek miałby chcieć kogoś takiego jak ja? Zdecydowanie po to, żeby się mną pobawić i porzucić.
Kiedy moja mama dowiedziała się, że jestem w ciąży, jej pierwszą reakcją było: „Mam nadzieję, że nie będziesz miała bydlaka”. Chociaż zdecydowanie nie było obiektywnych powodów do tego strachu.
Dlatego, ku mojemu słusznemu oburzeniu, mama wyjaśniła, że jestem już stara. Miałam wtedy dwadzieścia sześć lat.
Kiedy moja córka dorosła, postanowiliśmy wysłać ją na zajęcia plastyczne. Bardzo jej się to spodobało i poszła z entuzjazmem.
Przez ponad rok moja mama ciągle marudziła, że nasza córka nie ma żadnego talentu i lepiej byłoby wysłać ją gdzieś indziej. Najlepiej do sekcji sportowej. To bardziej pożyteczne.
Córka ochłonęła na myśl o rysowaniu i wyraziła chęć pójścia na basen. Ale jej babcia znów jest niezadowolona.
I nie mówię nawet o wszystkich drobiazgach. Nie możemy kupić lekkich butów – to niepraktyczne. Zainstalowaliśmy klimatyzację w domu –
teraz wszyscy będziecie cały czas chorzy. Każde wydarzenie, nawet najbardziej przyziemne, jest malowane na czarno.
Mam tak dość tej negatywności, że staram się ograniczyć komunikację mojej rodziny z rodzicami do minimum. Moja córka nigdy nie została z dziadkami bez opieki. Jeśli się odwiedzamy, to zawsze razem.
Za to też dostaję wiele krytyki: wszystkie wnuki zostawiają swoje babcie z babciami, ale dlaczego nie ty? I nie chcę, żeby moja córka była gnębiona tak jak ja przez całe życie.
Wolę być dla nich bezwartościowa, niż żeby cała moja rodzina była dla nich zła. I nie mam wątpliwości, że znowu znajdą coś do zarzucenia. Przez lata jakoś przywyczaiłam się do swojego losu.
Wiele razy próbowałam powiedzieć wprost, że nie da się żyć z taką krytyką. Zazwyczaj w odpowiedzi otrzymywałam „życzymy ci dobrze, to tylko wskazówki, a wszystkie decyzje podejmujesz sama”.
Nie można ich zostawić, to są twoi rodzice. A oni nie stają się coraz młodsi. Ale rozmowa z nimi jest też nieprzyjemna.
Odmówiłam opieki nad ciotką i przestała się ze mną kontaktować. Chociaż nie mam wielu krewnych