Moi rodzice nie są już zadowoleni z domku letniskowego, ale nie spieszy im się, aby cokolwiek zmienić, a wszystkie moje próby pomocy są zatrzymywane u podstaw

Moja mama i tata przypominają trochę myszy z przysłowiowej bajki, które gorzko płakały, ale nadal jadły kaktusa. Tylko nasz domek letniskowy zastąpił kolczastą roślinę.

Moi rodzice kupili ją poprzedniej wiosny. I od tego czasu cierpią i narzekają, jak źle im się odpoczywa w tej niedokończonej chacie. Ostrzegałam ich przed zakupem, że tak właśnie będzie.

Poszliśmy razem na oglądanie i zobaczyłam, że to nie jest normalny wiejski dom, ale ruina wymagająca poważnych napraw.

Zasugerowałam, żebyśmy rozejrzeli się za innymi opcjami, do których moglibyśmy wprowadzić się od razu, bez żadnych modyfikacji. Ale nikt mnie nie słuchał.

Moi rodzice byli mocno przekupieni bliskością rzeki, dużą działką i raczej skromną ceną za taką przyjemność. Cóż, to była ich sprawa, zdecydowałam i zrezygnowałam z prób odwiedzenia ich od zakupu.

W końcu brali domek letniskowy dla siebie. Jestem obojętna na takie wakacje i poszłam na oglądanie, żeby sprawdzić czystość dokumentów, o co prosili. Jestem dobrze zorientowany w takich sprawach.

Według dokumentów wszystko było w porządku z tym domkiem, a fakt, że był w strasznym stanie, nie był moim bólem głowy. Moi rodzice sami się tym zajmą.

Na początku naprawdę starali się, aby dom wyglądał jak bóg. Tata zatrudnił miejscowych robotników do wymiany podłogi. Następnie on i jego mama wymienili stare, wybite okna na nowe i nienaruszone.

Ale po kilku miesiącach ich entuzjazm remontowy opadł, mimo że dom nadal wymagał wiele pracy. W deszczowe dni dach mocno przeciekał i od czasu do czasu wyrywał się z pęknięć.

Zauważyłam to, gdy przywiozłam im kilka rzeczy z miasta. Bez większego wahania zaproponowałam, że zapłacę za materiały budowlane i ekipę. Rodzice zapewnili mnie, że poradzą sobie bez mojej pomocy, ale na tym się nie skończyło.

Później zaczęli dzwonić i opowiadać mi o przeciągach i powszechnych powodziach. Podobnie jak za pierwszym razem, wyraziłam chęć pomocy, ale ponownie skutecznie odmówili.

Od tego czasu sytuacja zdaje się powtarzać. Podczas moich rzadkich wizyt byłam nieustannie zdumiona nieludzkimi warunkami, w jakich żyją, wysłuchiwałam ich skarg, ale nie mogłam nic zrobić.

Przed rozpoczęciem tego sezonu byłam zdecydowana zignorować płacz mojej mamy i taty na temat ich domku letniskowego. Ale ostatnio zdałam sobie sprawę, że tak dalej być nie może.

Ponieważ mój wyjazd z przyjaciółmi został odwołany, pojechałam do rodziców. Musiałam przynajmniej od czasu do czasu pomagać, a mieliśmy urządzić grilla.

Oczywiście nie mają super apartamentu, ale lepsze to niż samotne zanudzanie się na śmierć. Jednak te wakacje okazały się mieć bardzo złe konsekwencje.

Zimno nagle uderzyło. W nocy było mniej niż dziesięć stopni, a biorąc pod uwagę ogromne pęknięcia w domku letniskowym moich rodziców, było to prawdziwe wyzwanie. Dwa koce i grzejniki niewiele pomogły.

Po pierwszej mroźnej nocy postawiłam sprawę jasno: musieliśmy natychmiast uszczelnić pęknięcia. Ale nie było sensu. Tata powiedział, że ma dużo do zrobienia i że pęknięcia mogą poczekać. Nie ustępowałam. Zimno w domu to nie byle co.

Ponownie sugerowałam, żebyśmy kogoś wynajęli. Ich społeczność graniczy z wioską i pewnie jest tam kilku majsterkowiczów, którzy chcą zarobić dodatkowe pieniądze. Ale moi rodzice nie pozwolili mi pojechać do wioski, mówiąc, że to fatalne posunięcie.

Pomysł opuszczenia domku letniskowego również został odrzucony: moi rodzice mają pracę na roli, a jeśli coś mi się nie podoba, nikt mnie nie zatrzymuje. Ale nie chciałam ich opuszczać, więc zostałam.

Drugiej mroźnej nocy moje ciało już nie wytrzymało. Obudziłam się z gorączką. Gardło bolało mnie tak bardzo, że nawet picie wody wymagało dużego wysiłku. Moi rodzice mieli takie same objawy.

Tylko przeziębienie zmusiło ich do wyjazdu. Można było tego uniknąć, gdyby nie ich upór! W tamtym momencie byłam zła zarówno na siebie, jak i na rodziców, dlatego dużo mówiłam o tym domku letniskowym i ich pobłażaniu mu.

Zaproponowałam nawet, że sprzedam to miejsce, ponieważ nie chcieli go naprawić. Na balkonie można uprawiać zioła i warzywa. Można też podziwiać przyrodę bez domku letniskowego. Ale w ten sposób na pewno nie zaszkodzą swojemu zdrowiu.

Gdy to powiedziałam, moi rodzice zaczęli krzyczeć. Ich zdaniem jestem za młoda, żeby uczyć ich życia, a oni za nic nie oddadzą swojego drewnianego skarbu. A to, że wszyscy się przeziębiliśmy, to tylko zbieg okoliczności. Może gdzieś złapaliśmy wirusa.

Myślę, że to bardzo dziwny zbieg okoliczności! A wirusy nie mają z tym nic wspólnego. Aby nie zaogniać jeszcze bardziej kłótni, przeprosiłam i wytłumaczyłam moje głośne słowa troską o ich zdrowie.

Moi rodzice również zmienili swój gniew na litość i obiecali w końcu dokończyć naprawy w domku letniskowym. Jednak nic nie posunęło się naprzód, sądząc po regularnych skargach na wodospady z dachu.

Dobrze, że teraz nie jest zimno i przynajmniej nie wieje zbyt mocno z pęknięć. Ale co, jeśli termometr znów pójdzie w dół? Moi rodzice nie zrezygnują ze swojej nędznej chatki, zostaną tam do końca i będą płakać, jak źle się czują.

Jestem już zrozpaczony, bo nie mam pojęcia, jak wpłynąć na mamę i tatę. Kiedyś odpuszczałam i w rezultacie chorowaliśmy. Oczywiście wtedy wszystko było w porządku, ale kto wie, jak skończy się kolejna noc w zimnym domku letniskowym?

Być może będę musiał sam rozwiązać ten problem, pomimo ich protestów. Jest mało prawdopodobne, że moi rodzice wyrzucą pracowników. Najważniejsze jest to, że mam determinację, by zrealizować ten plan.

Musiałam wcześniej wrócić z urlopu macierzyńskiego, ponieważ moja teściowa kupiła samochód, którego nie potrzebowaliśmy

Na naszej pierwszej randce zignorowałam fakt, że mój chłopak postanowił podzielić rachunek. Po chwili poprosił mnie, żebym mu wszystko zwróciła

Mój mąż chce rozwodu. Powiedział, że jest mną zmęczony, a ja go kocham