Rodzice męza bardzo chcą mieć wnuki, chociaż nie jesteśmy teraz gotowi na dzieci: „Cóż, urodzę i co wtedy będziemy robić”

Andrzej i ja jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Jesteśmy przeciętną rodziną. Kocham mojego męża i on chyba też mnie kocha. Oczywiście kłócimy się, ale nie bardziej niż inne pary.

I wszystko wydaje się nie być takie złe, ale sytuację przyćmiewa fakt, że mój mąż ma toksyczną rodzinę, która ma na nas wpływ. Faktem jest, że Andrzej ma bardzo władczych rodziców.

Zwłaszcza jego matka. Nieustannie wywiera na nas presję, domagając się, abyśmy jak najszybciej urodzili jej wnuki.

A ja i mój mąż uważamy, że teraz nie czas na dzieci. Mam średnią pensję, która kiedyś wystarczała na opłacenie czynszu, jedzenia i najbardziej podstawowych potrzeb domowych, kiedy mieszkałam sama.

Na niektóre zakupy, takie jak telefon, kurtka puchowa itp. musiałam brać raty lub ostrożnie oszczędzać. Być może awansuję, ale nie wcześniej niż za kilka lat. A nawet wtedy moja pensja wzrośnie najwyżej o dwadzieścia procent.

screen Youtube

Od dawna myślałam, że dobrze byłoby się dokształcić i zmienić zawód, ale tu też są trudności. Po pierwsze, trzeba będzie zapłacić za szkolenie.

Po drugie, nie będę mogła pracować i przynosić pieniędzy rodzinie podczas studiów. Po trzecie, nie jest pewne, że szybko znajdę nową pracę i że będę dużo zarabiać. Zwłaszcza na początku.

Andrzej zarabia więcej niż ja, ale to i tak wystarcza tylko na podstawowe potrzeby. Żyjemy dość oszczędnie i wciąż staramy się trochę oszczędzać.

Jak tak dalej pójdzie, to za kilka lat będziemy mieli wystarczające oszczędności na zaliczkę na kredyt hipoteczny. Ogólnie rzecz biorąc, teraz dziecko zniszczy nasz i tak już kruchy budżet rodzinny.

Ale moja teściowa tego nie rozumie! Najgorsze jest to, że to ona wywiera na nas presję. Bo mieszkamy w mieszkaniu, które należy do rodziców Andrzeja. A ostatnio teściowa zaczęła otwarcie mówić, że jeśli nie będziemy mieli dziecka, to nas eksmituje.

Wtedy będziemy musieli wynająć mieszkanie i nie będziemy w stanie zaoszczędzić na zaliczkę na własne mieszkanie. Oczywiście można ulec namowom rodziców, mieć dziecko i nadal mieszkać w ich mieszkaniu.

Ale wtedy oznaczałoby to, że mieliby jeszcze większą moc wpływania na nas. A ja tego nie chcę! Bo Andrzej ma starszą siostrę, która ma już dwójkę dzieci. I widzę, jak bardzo moja teściowa pozwala sobie ingerować w życie swojej dorosłej córki.

Faktem jest, że Tina, siostra Andrzeja, i jej mąż nie są w zbyt dobrej sytuacji finansowej. Prawdopodobnie zarabiają mniej więcej tyle samo co my, ale trudniej jest żyć za taką kwotę z dwójką dzieci.

Rodzice Tiny i Andrzeja regularnie pomagają im finansowo. Ale nie są to byle jakie pieniądze. W zamian za pomoc finansową Tina musi zgodzić się na wszystkie warunki matki. Na przykład, ona i jej mąż nie zamierzali hucznie świętować urodzin najmłodszego dziecka.

A potem dowiedziałam się od Andrzeja, że nagle zostaliśmy zaproszeni na uroczystość do kawiarni. Zapytałam, dlaczego nagle nas zaprosili, przecież nie mają za dużo pieniędzy. Andrzej odpowiedział, że to była decyzja jego mamy i taty.

Właściwie to wszystko zrozumiałam. Zauważyłam, że Tina robi wszystko, co każe jej mama. Aż do momentu, w którym teściowa mówi jej, jak ma nosić makijaż, w co się ubrać, jakie potrawy ugotować na noworoczny stół.

Oczywiście nie chcę tego dla siebie. I zdaję sobie sprawę, że my z Andrzejem też jesteśmy w beznadziejnej sytuacji. Nieważne, co zrobimy, albo będzie nam się żyło gorzej, albo wpadniemy pod wpływ teściowej.

Możemy wyprowadzić się z tego mieszkania i wtedy nie będziemy od nich zależni. Ale w takim przypadku wszystkie zarobione pieniądze wydamy na czynsz. A jeśli zostaniemy w mieszkaniu, będziemy musieli mieć dziecko.

Mój syn kupuje jedzenie za własne pieniądze i podpisuje je, żebyśmy go nie wzięli: „Czy powinniśmy podpisać też barszcz i makaron”

Żyję z emerytury dla siebie, podczas gdy moja żona oszczędza każdy grosz: „Idź do pracy, nie ma sensu siedzieć na emeryturze”

Moja matka nigdy w życiu nie stanęła po mojej stronie, nigdy mnie nie wspierała, a teraz dziwi się, że się z nią nie komunikuję