Mąż wszystko przemyślał i był pewien, że jego żona przeprosi i zgodzi się z nim, ale ona miała swoje własne plany

Marcin nie znosił kłótni z żoną. Z jakiegoś powodu zawsze okazywało się, że został pozostawiony sam sobie, a to raniło jego szefowskie ego.

I za każdym razem, gdy wdawał się w kłótnię, Marcin był pewien, że prawda jest po jego stronie.

Ale już po kilku zdaniach jego prawda rozpływała się pod naporem argumentów żony, a potem ona kapitulowała ze wstydu, pozostawiając Marcinowi jedynie gorycz żalu.

Od trzech lat Marcin próbuje odwrócić ten smutny trend, ale ponosi sromotną porażkę. Można powiedzieć, że w ogóle nie działał.

Jego żonie udało się tak przekręcić fakty, że po pięciu minutach rozmowy sam Marcin myślał, że mówi kompletne bzdury.

screen Youtube

Ale jak tylko kłótnia ustawała, Marcin znajdował tuzin kolejnych nieporównywalnych argumentów, ale jakoś niesportowo było zaczynać kłótnię z żoną na ten sam temat.

A może Marcina powstrzymywała głęboko zakorzeniona niechęć do kapitulowania po raz drugi w tym samym temacie.

W końcu dwukrotna przegrana w tej samej kłótni, zwłaszcza gdy przygotowywałeś się do niej, a twoja żona uderzała cię improwizacyjnie, jest dość smutna.

Marcin miał więc problem z obroną swojego zdania, ale tylko w domu. W pracy potrafił nawet kłócić się z szefami i wychodził z tego zwycięsko. Prawdopodobnie to treningi, które zorganizowała mu żona, zrobiły różnicę.

Ale tym razem Marcin nie zamierzał się poddać. Potrzebował garażu do swojej dyspozycji – i to było to! I nie będzie już więcej „zabierzmy na razie to antyczne krzesło do garażu, może się przyda”.

To już nie garaż, to hybryda śmietnika i pchlego targu. Aby coś tam znaleźć, trzeba wykazać się dużą wytrwałością, elastycznością i umiejętnościami psa tropiącego.

Marcin nie zamierzał dłużej godzić się na taki stan rzeczy. Wyznaczył sobie jasne zadanie i od tygodnia starannie przygotowywał się do jego rozwiązania, niczym szachista przygotowujący się do meczu, bokser do walki, kot do wiosny…

Chociaż nie, to ostatnie nie jest z tej opery. Ale Marcin starannie przygotowywał się do nadchodzącej kłótni.

Budował w głowie linię dialogową, próbował przewidzieć, jakich argumentów może użyć jego żona, analizował ich poprzednie spory.

Marcin umiał uczyć się na błędach i tym razem nie zostawił żonie żadnej szansy na obrócenie rozmowy na swoją korzyść!

Nawet we śnie wciąż trenował. Śniło mu się, że kłóci się z żoną i wychodzi z tego zwycięsko. Po takich snach Marcin budził się w świetnym humorze i jakoś nawet patrzył na żonę z góry.

Ona rzucała mu zdumione spojrzenia i pytała, dlaczego rano jest tak podejrzanie szczęśliwy, ale Marcin tylko uśmiechał się tajemniczo i podtrzymywał intrygę.

Nie chciał nawet zasugerować nadchodzącej rozmowy, mając nadzieję, że zaskoczy żonę i zyska kilka argumentów w kłótni dzięki samemu efektowi zaskoczenia.

W końcu Marcin zdecydował, że nadszedł ten dzień. Dziś będzie bronił swojego garażu i, co równie ważne, a może nawet ważniejsze, wygra kłótnię z żoną.

Marcin nie miał wątpliwości co do swojego zwycięstwa. Miał rękawy pełne sztuczek, a nawet kilka ściągawek wypisanych na dłoniach. Nie wyglądało to na wiele, ale na wojnie wszystko jest fair, a Marcin był gotów walczyć o swój garaż.

Jego żona siedziała w fotelu i przeglądała jakiś magazyn. Była w dobrym nastroju i nie miała pojęcia, co ją czeka.

Marcin wchodzi do pokoju i zaczyna wyrzucać z siebie słowa swoim dobrze brzmiącym głosem. Argumentuje punkt po punkcie, przerzuca się faktami, doprawiając je sarkazmem i ironią.

Żona z zaciekawieniem przyglądała się mężowi, który popisywał się swoimi zdolnościami oratorskimi i nie przerywała, co tylko rozjuszyło Marcina.

Zaczął chodzić po pokoju, podnosząc ręce w dramatycznych gestach i oświadczył, że nie może tak dłużej żyć.

Marcin był pełen alegorii, jego metafory były barwne, a hiperbola imponująca, walczył o swój garaż jak trzystu Spartan.

Jego żądania były żelazne, a do każdego z nich znajdował dodatkowe argumenty, tkając sieć słów wokół słuchającej go żony.

Kiedy pół godziny później Marcin wreszcie skończył swój monolog, jego dusza śpiewała. Udało mu się! Nie pozostawił żonie żadnych luk, żadnej możliwości pociągnięcia za sznurki i obrócenia całej rozmowy na swoją korzyść.

Marcin spojrzał triumfalnie na żonę i czekał, aż ta uzna jego triumf i zacznie posypywać mu głowę popiołem. Ale jego żona nie spieszyła się z tym.

Marcin zadecydował z szyderczym uśmiechem i biorąc się pod boki, czekał na reakcję żony, myśląc, że jest zszokowana jego wypowiedzią. Spojrzała na męża, uniosła brew i przewróciła oczami.

Żona powiedziała, że ma dość, nie wykazując prawie żadnego zainteresowania tym, co powiedział jej mąż.

Marcin patrzył na żonę w milczeniu. Jego wielkie zwycięstwo zmieniło się w porażkę w zaledwie dwóch krótkich słowach.

Nie na to życie przygotowało Marcina. Poszedł do kuchni napić się herbaty i przetrawić nowe doświadczenie.

„Niektórzy ludzie jeżdżą do kurortów, a innych nie stać na nowe buty”: powiedziała moja synowa na moim przyjęciu urodzinowym

Nie mogliśmy zapłacić mojej matce za naprawę ogrodzenia, więc dla naszych dzieci nie było miejsca w domku letniskowym mojej matki

Nie mogliśmy zapłacić mojej matce za naprawę ogrodzenia, więc dla naszych dzieci nie było miejsca w domku letniskowym mojej matki