Adam chodził po mieszkaniu, rzucając mroczne spojrzenia na żonę i dzieci. Miał nadzieję i wierzył, że któreś z nich powie coś, co go obrazi.
A on nie będzie w stanie tego znieść. Obrazi się. Dosłownie. Pokłóci się z żoną. A potem wyjdzie z domu.
Odejdzie w ciszy. Bez słów. Ponieważ słowa nie są już potrzebne. Wszystko zostanie powiedziane. I wtedy wciąż można mieć nadzieję i w coś wierzyć.
Dlaczego Adam tego potrzebował? Na co miał nadzieję i w co wierzył? Potrzebował tego, aby nie spełnić swojej obietnicy.
W zeszłym roku Adam obiecał swojej żonie, że da jej futro na następne urodziny. Następne urodziny są jutro. Rano żona przypomniała mu o obiecanym prezencie.

Adam miał nadzieję i wierzył, że jeśli pokłóci się z żoną w przeddzień jej urodzin i nie będzie winny kłótni, będzie mógł zapomnieć o futrze. Przynajmniej na rok.
Tak, Adam chciał zaoszczędzić pieniądze. Ale zamierzał to zrobić w taki sposób, by nie wzbudzić podejrzeń żony! Bo gdyby nagle zaczął robić skandale, żona od razu by się zorientowała. A najgorsze byłoby, gdyby coś podejrzewała.
Pomyśli, że Adam kłóci się nie dlatego, że nie stać go na futro, ale dlatego, że ma inną kobietę. Na którą wydaje pieniądze przeznaczone na prezent dla żony.
Co innego, jeśli winę za kłótnię ponosi żona. Dlatego Adam zachował się tak dziwnie: sprowokował rodzinę do kłótni i chciał być niewinnie upokorzony i obrażony.
Nie miał wątpliwości, że tylko niezawiniony mężczyzna może bezpiecznie odmówić żonie obiecanych drogich prezentów na urodziny, nie myśląc o konsekwencjach.
Pozostawało tylko pytanie, jak stać się tą niesprawiedliwie urażoną osobą. Okazuje się, że nie jest to tak łatwe i proste, jak myślał Adam.
Bo czas mijał, a ani jego żona, ani dzieci nie ulegały prowokacjom. Nic nie mówili. Spokojnie zajmowali się swoimi sprawami, ignorując go.
Wtedy Adam postanowił się obrazić, że nikt w domu go nie zauważył. Obraził się. Zaczął chodzić po mieszkaniu nie z gniewną i niezadowoloną miną, ale z obrażoną. Rezultat był taki sam.
Ani żona, ani dzieci nie zwracały uwagi na obrażoną twarz męża i ojca. Adam spojrzał na zegarek i zdał sobie sprawę, że nie może dłużej czekać na uczucia ze strony rodziny. Jaki to miało sens? Można tak czekać całe życie. A jego urodziny były jutro.
Wtedy Adam postanowił podjąć ekstremalne środki. Poszedł do kuchni. Wziął paczkę soli z szafki. I posolił wszystkie potrawy na kuchence.
Jaka była motywacja Adama, by to zrobić? Nic szczególnego. Uważał, że jeśli ktoś chce być obrażany i nie być obrażany, to powinien obrażać siebie.
Ale obrażać w taki sposób, aby nikt nawet nie pomyślał, że to on sam się obraził. Aby to zrobić, osoba musi obrazić nie tylko siebie, ale także innych. Wtedy może bezpiecznie oskarżyć innych o to, że go obrazili.
Adam zepsuł całe jedzenie, a teraz chciał obwinić swoją żonę i dzieci. Jego plan był prosty. Usiądzie przy stole, zacznie jeść, obrazi się i odejdzie od stołu w milczeniu. Nie musiałby nic mówić.
Jego nieme, ale wymowne spojrzenie powiedziałoby wszystko. Adam zastał żonę i dzieci w salonie. Oglądali telewizję.
Zapytał, kiedy wszyscy zasiądą do kolacji. Odpowiedzieli mu, że kolację zjedli już dawno temu. Jedzenie, które zostało na kuchence, było dla niego.
Adam przypomniał sobie, że kilka razy był zapraszany na kolację, ale odmawiał. Ponieważ nie miał wtedy apetytu. Był sam i myślał o tym, jak pokłócić się z żoną.
A teraz Adam nie chciał, aby jego dzieci lub żona odkryły jego niecny plan. Nie miał innego wyjścia, jak wyrzucić całe jedzenie, które im zostało.
Ponieważ nie dało się go zjeść. Spróbował. To było obrzydliwe. Poszedł spać głodny. A rano, zaraz po śniadaniu, żona zabrała go do sklepu, żeby kupił futro.