screen Youtube
Do dziś nie mogę zrozumieć: czy przesadzam, czy jednak mam prawo czuć się urażony?
Moja mama przyjechała do nas na kilka dni — nic specjalnego, zwykła wizyta, żeby zobaczyć wnuki, pomóc żonie w gospodarstwie.
Nie prosi o to często, bo mieszka daleko i nie chce być na ciężarze. Umówiliśmy się wcześniej, kupiliśmy jej bilety.
W dniu przyjazdu miałem być w pracy — pilne spotkanie, z którego nie można było uciec. Dlatego jeszcze poprzedniego wieczoru poprosiłem żonę:
— Proszę, odbierz mamę z dworca. Sam bym to zrobił, ale nie mogę się wyrwać.
Ona nawet nie spojrzała na mnie, tylko rzuciła krótko:
— To twoja matka. Ty ją odbierz. Ja mam inne plany.
Byłem zdezorientowany. Jakie inne plany? Miała wolny dzień. Nie umawialiśmy się na nic. Zapytałem ponownie:
— Masz coś ważnego?
Odpowiedziała spokojnie, nawet nieco wyzywająco:
— Tak. Zapisałam się do salonu. Fryzjer, manicure. I nie zamierzam tego odkładać z powodu twojej mamy.
To mnie zabolało. Jakby pogarda. Nie prosiłem o nic nadzwyczajnego. Po prostu odebrać mamę, posadzić ją w taksówce, zawieźć do domu. Najwyżej pół godziny.
Ale moja żona z zasady pojechała do salonu. Mama musiała sama wezwać taksówkę, wyjaśnić kierowcy, jak dojechać.
Przyjechała z ciężkimi torbami, zmęczona podróżą. Wyglądała na zagubioną i nieco skrępowaną.
— Wszystko w porządku, synu — powiedziała mi przez telefon. — Już jestem w domu, nie martw się. Po prostu trochę mnie zaskoczyło, że nikt mnie nie odebrał. Ale rozumiem, że jesteście zajęci.
A ja się wstydziłam. Aż do łez. Bo to nie jest zajętość. To niechęć. To zasada. To demonstracja: nie mam obowiązku. Jestem dla niej obca. Jestem po prostu matką jej męża.
Potem się pokłóciliśmy. Żona stała na swoim:
— Nie mam obowiązku obsługiwać twoich krewnych. Ona nie jest moją mamą. Gdyby przyjechali moi — ty byś ich odebrał?
Odpowiedziałem szczerze — tak. Bo rozumiem, że rodzina to nie tylko ci, których kochasz. To ci, których szanujesz.
Czasami robisz coś nie dlatego, że chcesz, ale dlatego, że musisz. Bo tak jest słusznie.
Ale ona nie słuchała. Była przekonana, że ma rację. Że nikt nie może zmusić jej do przedkładania obcej osoby nad swoje plany. Nawet na pół godziny.
I zacząłem się zastanawiać: czy to ja jestem wymagający, czy po prostu świat się zmienił? Gdzie jest granica między „nie muszę” a „nie chcę być ludzki”?
Bo wydawało mi się, że rodzina to wsparcie, wzajemność, drobne poświęcenia dla dobra pokoju. A okazało się, że nie dla wszystkich.
Kiedy wsiadałam do pociągu, czułam taką radość, jakby świat znów nabrał kolorów. Torba była pełna…
Jechałam do niego z sercem przepełnionym ciepłem. Nie widzieliśmy się od kilku miesięcy, a ja…
Przebaczyć – to nie zawsze oznacza być silną. Czasem to po prostu strach przed tym,…
Mąż często wracał późno z pracy. Mówił, że to tymczasowe, że firma ma teraz trudny…
Nie kochałam mojego przyszłego męża. Mówię to bez wstydu, choć kiedyś bardzo się tego wstydziłam.…
Przeżyliśmy razem dwadzieścia dwa lata. Dwadzieścia dwa lata pod jednym dachem — z tymi samymi…