„Mąż ma zwyczaj uciekania do rodziców, gdy musi coś zrobić w domu, ale teściowej to nie przeszkadza: jest zmęczony po pracy, a ty możesz pozmywać naczynia”

Mąż znalazł „bezpieczną przystań” i teraz ucieka tam przy najmniejszej okazji. Ta przystań znajduje się w domu jego rodziców.

Tam jest królem i bogiem, może leżeć na kanapie i o niczym nie myśleć.

Bardzo się cieszę, że mój mąż ma takie relacje z rodzicami. Są gotowi nosić go, dorosłego mężczyznę, na rękach i chodzić wokół niego na palcach, aby nie przeszkadzać mu w odpoczynku.

Dlatego go tam ciągnie, odciągając go od naszego życia rodzinnego, w którym nie wszystko idzie zgodnie z planem.

Wiele rzeczy jest odkładanych na później, ponieważ mój mąż idzie odpocząć z rodzicami.

Już kiedy go poznałam, byłam pod wrażeniem tego, jak traktują go rodzice. Kiedy miałam pięć lat, moi rodzice mniej się o mnie martwili. A tutaj to po prostu cyrk.

Mieszkają w tym samym mieście, on mieszkał wtedy z nimi, a oni traktowali go tak, jakby nie było go na ich progu od dziesięciu lat.

W ich spojrzeniach i działaniach jest taka miłość i troska, że aż mi się płakać chce.

Był przyzwyczajony do nierobienia niczego w domu. Gdy tylko czegoś chciał, robili mu kanapki, nalewali herbatę, piekli ciasta i kąpali go.

Kiedy zamieszkaliśmy razem, zauważyłam, że mój mąż nadal będzie żył w taki zrelaksowany sposób. Ale ja nie jestem jego rodzicami, nie jestem zadowolona z takiego zachowania.

Z ociąganiem i oburzeniem mój mąż zaczął jakoś przyzwyczajać się do roli dorosłego. Ale szczerze mówiąc, było to dla niego trudne. Ciągle nawalał i to często tak, że już go nie pytałam, ciągle głupiał, udawał, że zapomniał, o co go prosiłam.

Potem zaczął uciekać z domu. Mówił „muszę pomóc rodzicom” i wychodził. Potem wieczorem dzwonił do mnie i mówił, że ma dużo pracy, bla, bla, bla, i wróci jutro.

Wracał wieczorem, oczywiście bardzo zmęczony. Chociaż wiem na pewno, że nie będzie się tam męczył, dla swoich rodziców wciąż jest łagodnym chłopcem, którego nie można przepracowywać.

Od razu rozpoznałam jego manewry. Cierpiałam kilka razy, myśląc, że zrozumie, że jego zachowanie nie jest właściwe. Ale mój mąż ciągle uciekał do swoich rodziców.

Rozmawiałam z nim, ale nie ustępował. Nie pozostaje mu nic innego, jak odpowiedzieć na prośbę rodziców, a ja coś sobie wyobrażam. Tak, jestem aż tak pomysłową osobą!

Po sześciu miesiącach tego pajacowania zadzwoniłam do teściowej. Poprosiłam, żeby zrozumiała mnie jak kobietę. Mój mąż ucieka przed życiem rodzinnym do niej, po prostu nie chce się przeprowadzić.

Moja teściowa natychmiast powiedziała, że nie odrzuciłaby własnego syna. I jak się okazało, wywarłem na niego presję.

Czy kiedy proszę go, żeby pozmywał naczynia, to go popycham? Po pracy podchodzę do kuchenki, idę gotować, a potem proszę go, żeby pozmywał naczynia. Myślę, że to sprawiedliwy podział obowiązków.

Teściowa od razu zwróciła uwagę, że jestem dziewczyną i częściej zmywam, a Krzysztof jest zmęczony po pracy.

A ja też chcę odpocząć po pracy. Czy ja muszę wycierać smarki dorosłemu facetowi? Gdybym chciała takie bezużyteczne stworzenie w domu, to bym sobie psa kupiła!

Jedyną rzeczą, która pomogła, był skandal, który wywołałam dla mojego męża, w którym zagroziłam mu rozwodem, jeśli nie zaprzestanie swojego niedojrzałego zachowania. Przez jakiś czas wydawało się, że to działa.

Ale ostatnio postanowiliśmy wyremontować mieszkanie. Mieszkamy w moim mieszkaniu, jeśli w ogóle. Musimy ponownie okleić tapetę i naprawić sufit. To nie jest duża robota, tylko kosmetyczna naprawa.

Mój mąż zerwał ze mną tapetę, a kiedy nadszedł czas, aby położyć tapetę, powiedział, że jest chory i że aby nie przeszkadzać w remoncie, pojedzie do domu swoich rodziców, aby zachorować.

Owszem, zachorował. Ta choroba nazywa się zapaleniem podstępu! A tak w ogóle, to co to za wyrażenie „aby nie przeszkadzać w naprawie”? Oznacza ono, że będę kontynuować tę lekcję bez niego, a mój mąż wróci, gdy wszystko będzie gotowe.

Powiedziałam mężowi, że jeśli mnie teraz zostawi i pójdzie odpocząć z moją matką u boku, powinien natychmiast zabrać wszystkie swoje rzeczy, bo złożę pozew o rozwód.

Nie obchodzi mnie jego „heh-heh”, nie wierzę mu. Widzę jednak, że mój mąż znowu ucieka z pracy, zostawiając mnie, żebym sama sobie ze wszystkim poradziła.

Poradzę sobie z tym. Ale wtedy pojawia się pytanie — po co mi w ogóle taki mężczyzna? Nie chcę nawet rodzić z nim dziecka, bo to wciąż dziecko, choć według paszportu ma prawie trzydzieści lat.

Powiedział, że wróci, kiedy ochłonę. Nie wróci, zmieniam zamki. Niech dalej mieszka z rodzicami, dorosłe życie nie jest dla niego.

„Kiedy rozwodziłam się z mężem, zabrał mi mieszkanie, a mój syn nie wpuścił mnie do mojego własnego mieszkania: Mamo, musisz sama poradzić sobie ze swoimi problemami”

„Moja synowa ostatnio uszczęśliwiła mnie prezentem urodzinowym. Nie spodziewałam się po niej czegoś takiego”

„Mąż ma córkę z pierwszego małżeństwa i poświęca jej dużo pieniędzy i czasu, ale nasza córka prawie go nie widuje: jak długo to potrwa”