Nie komunikuję się z matką w żaden sposób. Chociaż ostatnio bardzo stara się nawiązać kontakt, dzwoniąc i pisząc.
Najwyraźniej zdecydowała, że starość jest tuż za rogiem, musi położyć słomki, aby jej upadek był łagodniejszy, ponieważ nie ma nikogo innego oprócz mnie.
Ale nie zamierzam się z nią komunikować. Posunęła się za daleko, kiedy szantażowała mnie mieszkaniem, wiedząc, że nie mam innych opcji, przekręcając mnie tak, jak chciała, rozkoszując się swoją mocą.
Ale teraz nie ma nade mną żadnej przewagi, musi mnie traktować, głaskać po włosach, uspokajać, ale ja tego nie chcę.
Kiedy wyszłam za mąż, moja matka pozwoliła mi i mojemu mężowi zamieszkać w mieszkaniu mojej babci. Na początku mówiono, że to mieszkanie było jej prezentem ślubnym. Po prostu nie może załatwić formalności, to czy tamto.
„Komu innemu mogę je dać? Jesteś moim jedynym dzieckiem” – często powtarzała moja mama.
Wierzyłam, że mieszkanie jest już moje, a dokumenty to tylko formalność. Ale moja matka nie jest obca, nawet jeśli ma trudną osobowość.
W pierwszym roku razem z mężem zrobiliśmy remont, wydaliśmy wszystkie pieniądze, które dostaliśmy w prezencie ślubnym, kupiliśmy meble, a w drugim roku zaszłam w ciążę.
Wtedy zaczęły się sztuczki mojej matki. Prosiła nas o pomoc w jej domku letniskowym, a jeśli odmawialiśmy, natychmiast przypominała nam, że nie zapomnieliśmy, że mieszkamy w jej mieszkaniu.
Wtedy pilnie potrzebujemy pomocy mojego zięcia. Dobrze, że jest już jedenasta wieczorem. Jej kran kapie i denerwuje ją tymi dźwiękami. Pozwoliła nam mieszkać w swoim mieszkaniu.
Zawsze marudziła na mojego męża i na mnie. Kiedy urodziłam, zaczęła ciągnąć mojego męża za nogawkę, nie zapominając przypomnieć mi, że to tylko z jej powodu nie wynajęliśmy mieszkania.
Wściekłam się na nią i powiedziałam jej, że ma już dość wycierania nam twarzy tym, że mieszkamy w jej mieszkaniu. Według niej był to jej prezent ślubny dla nas.
”Cicho bądź. Albo wyrzucę cię w mgnieniu oka. Nie będzie mogła być wobec mnie bezczelna! Dokąd idziesz z dzieckiem? Na dworzec kolejowy?” moja matka uśmiechnęła się wtedy.
Ale po kolejnym kopniaku od mojej matki zdaliśmy sobie sprawę, że mamy dość. Zabrałyśmy dziecko, oddałyśmy matce klucze i zamieszkałyśmy w wynajętym pokoju w akademiku.
„Idź, idź, zobaczysz wystarczająco dużo karaluchów i szczurów, wróć biegiem, a ja pomyślę, czy cię wpuścić, czy nie” – powiedziała, gdy oddawałam klucze.
Nie pobiegliśmy z powrotem. Było ciężko, ale udało nam się wydostać. Teraz wszystko jest zupełnie normalne. Dziecko chodzi do szkoły, a my dostaliśmy kredyt na mieszkanie.
Oczywiście nie żyjemy w luksusie, ale nadal żyjemy godnie, a najważniejsze jest to, że nikt nie może nas wyrzucić z domu, nie musimy się nikomu kłaniać za to mieszkanie.
Moja mama nie utrzymywała kontaktu przez siedem lat, a potem przypomniała sobie mój numer telefonu, zadzwoniła do mnie, zaczęła pytać o moje sprawy, próbowała namówić mnie na spotkania, przypomniała sobie, że jesteśmy rodziną.
Przez siedem lat ta osoba niczego nie potrzebowała, a potem zaczęła mówić o rodzinie. „Zdecydowałam, że ktoś powinien być mądrzejszy i zrobić pierwszy krok” – powiedziała moja matka.
Bardzo w to wątpię. Jestem przyzwyczajona do posiadania męża i dziecka. Moja matka ma mieszkanie, więc niech z nią zostanie.
Kim naprawdę jest Maciej Kurzajewski, dowiedzieliśmy się od bliskiej mu osoby: „Znam go 43 lata”