Mój mąż i ja jesteśmy zmęczeni rumienieniem się przed naszymi przyjaciółmi i znajomymi z powodu brata męża.
A moja teściowa jest zawsze na naszych plecach, zawsze domagając się, abyśmy znaleźli pracę dla jej chłopca.
Teściową można zrozumieć: jej najmłodszy syn siedzi jej na karku, nic nie robi, a je często i z apetytem.
Nie może znieść wyrzucenia tego dwudziestopięciolatka, a gdzie by poszedł bez pieniędzy, ale karmienie go staje się coraz droższe.
Krzysztof, brat mojego męża, ma wykształcenie wyższe, ale jakoś w życiu go nie wykorzystał. W zasadzie to nic wielkiego, to powszechny problem, mojemu mężowi też nie udało się znaleźć pracy za dyplomem.
Ale oprócz niechęci do pracy z dyplomem, Krzysztof ma niechęć do pracy w ogóle. Wszędzie jest mu ciężko, nigdzie nie odnosi sukcesów, a nie chce się załamywać.
Początkowo jego teściowa sama próbowała znaleźć dla niego pracę, ale coś poszło nie tak. Krzysztof miał jedną pracę, drugą, trzecią, trzecią – przez trzy miesiące pracował wszędzie, broń Boże.
I za każdym razem narzekał, że jest mu ciężko. Miał pracować z liczbami, ale jest humanitarystą. Jest księgowość, ale on jest roztargniony. Trzeba dużo chodzić i dźwigać, a jego bolą plecy.
Chodził i nie czuł żadnego bólu. I po co ma się przemęczać, skoro wie, że w domu jest łóżko, matka płaci rachunki za media, a on ma ugotowaną zupę, więc może spokojnie zjeść.
Po przeanalizowaniu wszystkich możliwości zatrudnienia, troskliwa mama zdecydowała się na nas. Powiedziała, że mamy więcej kontaktów, a praca nie jest tak przyziemna jak jej teściowej.
Mój mąż podrapał się po głowie i poszedł zadzwonić do znajomych. Pierwszy zgodził się pomóc i wysłał tam swojego zięcia na rozmowę kwalifikacyjną.
Zdał, zaczął pracować i wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Ale dwa miesiące później odszedł – źle się czuł, trudno było go zrozumieć, puchła mu głowa.
Delikatnie mówiąc, mój znajomy jest niezadowolony z tego układu, bo okazało się, że przyprowadził osobę, a ta osoba zajęła jego miejsce i odeszła, ale on musiał robić swoje.
Tak więc sparzyliśmy się jeszcze trzy razy. Już po pierwszym razie nie chcieliśmy się w to mieszać, ale i tak poszliśmy na rękę teściowej, która domagała się naszej pomocy.
Teraz jednak ani ja, ani mój mąż nie zamierzamy dalej psuć relacji z dobrymi ludźmi i nasadzać na nich Krzysztofa. Gdybyśmy mieli możliwość wysłania brata męża do obozu wroga, to nie ma problemu.
Krzysztof nie chce pracować, ciągle odmawia, bo wszystko jest dla niego trudne. Bez względu na rodzaj pracy, jest mu ciężko. Trzeba rano wstać, gdzieś pojechać, a potem (o zgrozo!) pracować.
Ten rodzaj pracy nie jest dobry dla faceta. Rozumie, że nie może tak po prostu odmówić, jego mamie może zabraknąć cierpliwości i wyrzuci go na ulicę.
I tak wydaje się, że dostaje pracę, wydaje się, że próbuje, ale to bummer – praca nie jest odpowiednia! A mama przecież nie chce, żeby jej syn był nieszczęśliwy i umarł z przepracowania, prawda?
A teściowa daje się nabrać na wszystkie sztuczki młodszego syna, choć głupia nie jest. To dla niej po prostu wygodne. Nie musi podejmować żadnych decyzji i ma na kogo zrzucić winę – na nas. To my nie możemy znaleźć świetnej pracy dla naszej synowej.
Ma nam za złe, że sami pracujemy na dobrych stanowiskach. Dlaczego nie możemy znaleźć pracy Krzysztofowi?
To, czego na pewno nie zrobimy, to nie spróbujemy załatwić Krzysztofowi pracy, w której sami z mężem pracujemy, bo inaczej mamy wszelkie szanse na postawienie grubego krzyżyka na naszej karierze.
Mogę powiedzieć po moim mężu, że wkrótce w końcu będzie miał dość roszczeń swojej matki i coś się stanie.
Zbyt długo znosi jej ataki, co właściwie nie leży w jego charakterze. Nie chcę nawet myśleć o tym, co się stanie, gdy będzie miał dość. Na pewno nie będzie dobrze.
A brat męża dalej siedzi matce na karku i cieszy się ze wszystkiego w tym życiu. Już nawet nie udaje, że szuka pracy. A teściowa woli tego nie zauważać, ale złości się na nas, że nie załatwiliśmy Krzysztofowi normalnej pracy.