Niektóre historie są bardzo trudne do opowiedzenia. Bo jak w pełni przekazać uczucia, gdy kobieta po raz pierwszy zostaje matką lub żoną?
Ale to, co pozytywne, jest znacznie łatwiejsze do wyobrażenia. Co, jednak gdy trzeba zrozumieć ból zdrady?
Niestety, a raczej na szczęście, zrozumieją to tylko ci, którzy tego doświadczyli.
Magda i Michał założyli kochającą się rodzinę. Później w miłości i harmonii przyszła na świat mała piękność, której ojciec nadał imię Marta.
Na początku wszyscy byli zaskoczeni tym imieniem, ale potem się przyzwyczaili.
Dziewczynka była urocza, grzeczna i cicha, więc w pełni zasługiwała na swoje imię.
Zanim się zorientowali, ich córka Marta stała się młodą kobietą i nawet wyszła za mąż. Magda nie mogła być z córką cały czas, bo wyjechała za granicę do pracy.
Nie mogła nawet wrócić, gdy urodził się syn córki, Wiktor. Magda martwiła się, ale cieszyła się, że jej córka ma dobrą rodzinę i jest szczęśliwa. A Marta była naprawdę szczęśliwa ze swoim Miłoszem.
Ale życie nie zawsze toczyło się gładko. Nieszczęście przyszło za Magdą. Wiktor miał prawie trzy lata, a Marta zdała sobie sprawę, że znów nosi w sercu dziecko.
Wyobraziła sobie słodką i uśmiechniętą, złotowłosą Sofię, prawdziwe słoneczko.
Ale radość Miłosza nie była tak zauważalna. Wracał do domu bardzo późno, odmawiał wspólnych kolacji, nie rozmawiał, nie pytał, nie opowiadał, a nawet bardzo schudł.
Marta była smutna i z jakiegoś powodu jej ciotka Ola przestała do niej przychodzić, która była jedyną pociechą i przyjaciółką Marty.
Pewnego dnia Miłosz musiał zostać w szpitalu na kilka dni, a Marta szczerze poprosiła ciotkę o pomoc przy dziecku, a ta nigdy nie odmówiła. Ciotka zapytała kiedyś Martę, czy naprawdę tak bardzo kocha Miłosza, a ona odpowiedziała, że tak.
Ciocia nie mogła zrozumieć dlaczego, przecież on był biedny, chudy, nie miał rodziców, czego Marta od niego chce… A Marta odpowiedziała, że nie z powodu czegokolwiek, tylko dlatego, że jest jej.
Ola poczuła się zażenowana, bo Marta wydawała się tak święta, że każdy poczułby się jak grzesznik. Później Miłosz wrócił ze szpitala i rodzina się zebrała. Mogli razem czekać na małą Sofię i cieszyć się spokojnym szczęściem.
Pewnego dnia Marta poszła na kontrolę związaną z ciążą i wróciła trochę szybciej. Na podwórku było bardzo cicho i Marta pomyślała, że ktoś szykuje dla niej niespodziankę, więc po cichu weszła do środka i… zobaczyła ciocię i Miłosza.
Leżeli na łożu małżeńskim. Marta zemdlała i dopiero po narodzinach Sofii zrozumiała, co się stało. Miłosz dostał zakaz odwiedzania rodzącej kobiety.
Letni wieczór sprawił, że wszystko wróciło na swoje miejsce. Marta czuła się trochę lepiej. Siedziała na oddziale i wpatrywała się w horyzont. Nie myślała już o Miłoszu. Nowe lato, nowe życie, nowe świerszcze i motyle… Marta wierzyła w dobro i ono podążało za nią.
Jej myśli przerwało skrzypnięcie drzwi. Zobaczyła dwóch mężczyzn: syna i męża. Młodszy był bardzo szczęśliwy, szybko podbiegł i przytulił się do jej nóg.
Starszy padł na kolana, położył u jej stóp duży bukiet kwiatów i przeprosił, nawet nie podnosząc wzroku. Ale wiedziała, bardzo dobrze wiedziała, że podeptał jej miłość. Potem zobaczyła jego łzy. Ale nie poruszyły jej. Kiedyś zrobiłaby wszystko, by je powstrzymać, ale teraz?
Myślała o swojej zdeptanej miłości, a on wstał i przytulił ją. Cicho i mocno. Wtedy zrozumiała, że wygra jej serce, że wygra miłość, a nie rozum. Że nie da się nie wybaczyć.
Po tym incydencie Ola szybko wyjechała za granicę i tam już została. A Marta nigdy nikomu nie powiedziała o tym, co się stało.
Nigdy nie przypomniała Miłoszowi tej strasznej historii. Marta jest osobą, która nosi miłość w sercu i daje ją innym. Wierzyła i nadal wierzy, że miłość jest wszechmocna. I przetrwali to razem. Wybaczyła.