Marcin jest wielkim szefem. Nigdy nie myślał, że się rozwiedzie. Okazało się jednak, że w życiu różne rzeczy się zdarzają

Przed wyjściem do pracy Marcin długo stał przed lustrem. Ma na sobie nowy, drogi garnitur, który zachwalali sprzedawcy, a Marcin im uwierzył. Teraz czuje, że drogie ubrania pasują na niego jak siodło na krowę. I szczerze mówiąc, ma rację w swoich podejrzeniach.

Ciężko jednak znaleźć coś odpowiedniego na jego sylwetkę, bo figura Marcina daleka jest od ideału czy standardowych proporcji, delikatnie mówiąc.

Jest niski, ma wąskie ramiona, ale masywny brzuch, który musi nieubłaganie pchać go do przodu, a ręce i nogi są cienkie w stosunku do brzucha.

Aby brzuch go nie przytłaczał, Marcin chodzi specyficznym i rozpoznawalnym chodem, z głową i ramionami odchylonymi do tyłu. Dlatego zazwyczaj do biura jako pierwszy wchodzi brzuch, potem nogi, a następnie reszta Marcina.

Dziś Marcin idzie tym krokiem do wyjścia ze swojej rezydencji, po drodze podnosi teczkę z bardzo ważnymi dokumentami i daje żonie tradycyjnego buziaka w policzek.

screen Youtube

Lilia wącha powietrze centymetr od męża i ziewa, by nadrobić zaległości w śnie. Co za dzika rzecz wstawać o dziewiątej rano! Spełniła swój obowiązek, odprowadziła męża do pracy, a do spotkania w salonie jest jeszcze mnóstwo czasu.

Marcin poprawia krawat, który jest dziś wyjątkowo ciasny, i kieruje się do czekającego samochodu. Rozsiadłszy się wygodnie na tylnym siedzeniu, Marcin barwnym tonem nakazuje kierowcy jechać do pracy.

Marcin pracuje w najlepszym ministerstwie. Najlepszym, bo nikt, nawet sami pracownicy, nie mają pojęcia, czym powinni się zajmować.

Ich ministerstwo jest młode, ma zaledwie pięć lat. Czy to wystarczający czas, by poważne ministerstwo zaczęło działać? Na razie pisane są opisy stanowisk, a pracownicy próbują dowiedzieć się przez naukowe szturchanie i szturchanie, za co są opłacani.

Marcin już to wie, nie na darmo jest ministrem. Ale nikomu o tym nie mówi, bo co jeśli ktoś będzie chciał go posadzić? A wtedy ludzie będą o tym myśleć. A jeśli, nie daj Boże, będzie musiał pracować na miejscu ministra?

Marcin leci do pracy jak wiatr. Wchodzi do przestronnego holu, przybiera roboczą, zatroskaną minę i zatacza się do swojego biura.

Widząc tak wymowny wyraz twarzy szefa, pracownicy przezornie rozchodzą się do swoich gabinetów, aby Marcin nie postanowił zrzucić na ich barki swoich zawodowych zmartwień. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, ale jak to mówią, lepiej być bezpiecznym niż żałować…

Marcin idzie do swojego biura na trzecim piętrze i już czuje się zmęczony. Może i wjechał tu windą, ale wciąż musi się do niej dostać, nie tracąc po drodze poczucia własnej wartości, a to sporo pracy.

Po złapaniu oddechu i wypiciu dwóch filiżanek kawy, Marcin odzyskał zmysły i przystąpił do pracy. Najpierw wyjął z teczki ważne dokumenty i ułożył je na biurku w staranne stosy.

Teraz każdy, kto wejdzie do jego biura, będzie wiedział, że Marcin jest bardzo zajętym człowiekiem.

Potem Marcin znów poczuł się zmęczony, ale ponieważ był pracoholikiem, nie przestawał i zaczął dzwonić do swoich zastępców, aby dowiedzieć się, co robią. Po wysłuchaniu niejasnych, ale rozwlekłych odpowiedzi, Marcin uznał, że praca w ministerstwie idzie pełną parą, o czym poinformował swoich przełożonych.

Wtedy Marcin przypomniał sobie, że nadmierny wysiłek jest szkodliwy dla układu nerwowego i postanowił udać się na lunch, ale do jego biura rozległo się pukanie. Było nagłe, a
Marcin nie lubił nagłości, więc pośpiesznie wrócił do biurka, zamieszał najbliższy stos papierów, włożył na nos niepotrzebne okulary i dopiero wtedy zmęczonym głosem powiedział: „Tak, tak, wejdź”.

Nijaki mężczyzna ostrożnie wślizgnął się do biura, szybko omiótł je wzrokiem i w pośpiechu podszedł do biurka Marcina. Marcin uniósł pytająco brew, czekając, aż jego gość w końcu usiądzie na krześle i przestanie się kręcić. W końcu mężczyzna uspokoił się, westchnął i sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej śmiesznej marynarki. W dłoni trzymał luźną kopertę.

Oczy Marcina błysnęły drapieżnie, a nozdrza zatrzepotały w oczekiwaniu. Wydawało mu się, że słyszy nawet upragniony chrzęst papierów tak drogich jego sercu i portfelowi.

Mężczyzna powiedział, że przyniósł je zgodnie z umową, ostrożnie kładąc kopertę na stole przed Marcinem. Ten szybko wypełnił kopertę dokumentami roboczymi, a następnie majestatycznie skinął głową mężczyźnie, potwierdzając, że transakcja została zawarta.

Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Marcin odczekał około pięciu minut, a następnie uprzątnął stos dokumentów, które stworzył, aby wydobyć cenną kopertę.

Próbuje podnieść kopertę, ale jego palce ją przebijają. Marcin zastyga z wyciągniętą ręką, nie rozumiejąc, co się dzieje.

Powoli wyciąga drżącą dłoń w kierunku koperty i ponownie przez nią przechodzi. Na czole Marcina pojawiają się kropelki potu. Marcin dotyka długopisu, klawiatury, filiżanki, dokumentów — wszystkiego, czego może dotknąć i bez trudu przenieść z miejsca na miejsce, ale nikczemna koperta po prostu leży na biurku i udaje, że nie istnieje, gdy tylko Marcin
próbuje wziąć ją w swoje ręce.

Próbował już obu sposobów. Chciał nawet zadzwonić do sekretarki, ale się rozmyślił. Marcin chodził wokół koperty jak kot wokół akwarium. Co to było?

Marcinowi przyszła do głowy straszna myśl. Na tę straszną myśl Marcin podskakuje i otwiera oczy. Gorączkowym wzrokiem rozgląda się po pokoju i dopiero po kilku minutach uświadamia sobie, że jest w swojej sypialni i że właśnie przyśnił mu się cały horror, który mu się przydarzył.

Marcin zachichotał uspokajająco, mówiąc, że to tylko sen, bo on nigdy się nie rozwiedzie, a słońce woli wschodzić na zachodzie niż na wschodzie.
A rano słońce nagle wzeszło na zachodzie.

Jeśli nie pomagam mojej matce, nie jest szczęśliwa, jeśli jej pomagam, narzeka, że wszystko robię źle: „Masz czas tylko dla męża”

Po rozwodzie z mężem zdałam sobie sprawę, że nie otrzymam od niego żadnej pomocy: „Jak myślisz, jak mogę wpłynąć na mojego syna”

Niedawno ożeniłem się, a mój brat, który ma 40 lat, nadal mieszka z matką i nie rozumie, jak ona wpływa na jego życie