Agata jest naszą jedyną córką. Kiedy się urodziła, byliśmy z mężem bardzo szczęśliwi. Oczywiście wychowywaliśmy ją jak prawdziwą księżniczkę.
Mąż często mówił, że zbyt rozpieszczam córkę i że kiedyś tego pożałuję. Ale przecież jest jedynaczką – co w tym złego? Z biegiem lat zrozumiałam, że miał rację, zwłaszcza po jego odejściu.
Zawsze marzyliśmy, żeby Agata została lekarzem. Ale po szkole oświadczyła, że nigdzie nie pójdzie na studia, weźmie rok na odpoczynek i przygotowania.
Mój mąż był bardzo zdenerwowany, kłócił się z nią, tłumaczył, że to strata czasu. Ja broniłam córki, uważając, że tak będzie dla niej lepiej.
Ale po roku Agata nie poszła na studia, mówiąc, że nie potrzebuje wykształcenia i znajdzie pracę, aby być niezależną.
Mój mąż zatrudnił ją w swojej firmie, ale już po pół roku Agata poinformowała, że wychodzi za mąż i spodziewa się dziecka.
Był to cios dla mojego męża, bardzo się tym przejął i w końcu poważnie zachorował. Tym bardziej, że córka wprowadziła do nas swojego zięcia, ponieważ nie miał on własnego mieszkania.
Kiedy urodziła się wnuczka, Agata praktycznie od razu przerzuciła wszystkie obowiązki domowe na mnie. Musiałam robić wszystko, nawet gotować śniadania dla jej męża, ponieważ, jak twierdziła, miała małe dziecko. A wszystko to pomimo tego, że nadal pracowałam.
Kiedy wnuczka skończyła cztery lata, Agata ponownie urodziła dziecko. Miałam nadzieję, że wróci do pracy i odda starszą córkę do przedszkola.
Ale zamiast tego moje obowiązki tylko się podwoiły. Do tego moja mama mieszka na przedmieściach i prawie w każdy weekend jeżdżę do niej.
Teraz wnuczka chodzi do szkoły, a Agata, tak jak wcześniej, siedzi w domu. Młodszy wnuk ma już pięć lat. Rano po cichu zbieram zięcia do pracy, odwożę wnuczkę do szkoły, a Agata śpi do południa razem z młodszym.
Pewnego razu zaspałam i nie zdążyłam przygotować śniadania dla zięcia. Wyszedł do pracy głodny. Kiedy Agata się obudziła, od razu zaczęła mnie wyrzucać.
„Mamo, jesteś po prostu nieodpowiedzialna!” – powiedziała z oburzeniem. »W ogóle o mnie nie myślisz! Mam przecież małe dziecko”.
Zięć był tymczasem zadowolony: wydaję swoje pieniądze na ich rodzinę, kupuję produkty, gotuję, przywożę warzywa i owoce od mamy.
Kiedy proszę o pomoc w odwiedzeniu babci, Agata mówi, że potrzebują samochodu, sugerując, że powinnam dać im pieniądze. Wie, że mam niewielkie oszczędności, ale boję się ich ruszyć.
Moja mama radzi mi, żebym przeprowadziła się do niej, żeby Agata nauczyła się sama dbać o swoją rodzinę. Ale tutaj mam pracę, a poza tym szkoda wnuków – kto ich nakarmi?
Poza tym córka często karci starszą wnuczkę. Kiedy jestem w pobliżu, przynajmniej mogę ją jakoś chronić.
Gdyby mój mąż widział to wszystko… Teraz często przypominam sobie jego słowa i rozumiem, że miał rację.
Nie żyje syn Lecha Wałęsy. Rodzina wielokrotnie próbowała wyciągnąć do niego pomocną dłoń