Kocham ich szczerze, ale myślę, że stali się samolubni i oczekują ode mnie jedynie pomocy finansowej. Nie mam już tej samej siły, zaczęłam się starzeć i źle się czuć.
Przestali w ogóle brać mnie pod uwagę.
Miałam dobre relacje z mężem, żyliśmy od serca do serca, ale w pewnym momencie zostawił mnie i znalazł inną kobietę.
Przez rok okłamywał mnie, patrząc mi w oczy i czuł się źle: mieszkał ze mną i dziećmi, ale jego dusza należała już do innej kobiety.
Było mi ciężko po rozwodzie, bardzo współczułam dzieciom.
Mój syn miał wtedy zaledwie 5 lat i pamiętam, jak ciągnął ojca za dżinsy i prosił: „Tato, nie idź, będę grzeczny!”.
Ale to nie powstrzymało mężczyzny i wybrał inną kobietę. Zostawił nam dwupokojowe mieszkanie. Rzadko dzwoniliśmy do siebie i rozmawialiśmy o dzieciach, a ja starałam się nie zawracać mu głowy innymi sprawami.
Całkowicie poświęciłam swoje życie dzieciom, spełniając ich zachcianki i życzenia.
Jeśli moja córka chciała iść potańczyć, znajdowałam zajęcia, płaciłam za nie i zabierałam ją tam. Chciała nową sukienkę — nie ma problemu, poszliśmy i kupiliśmy najdroższą.
Proszę też o wszystko, czego potrzebuje mój syn! Pracowałam na dwa etaty, ale wszystko oddałam dzieciom! Córka wyjechała na studia do stolicy — wzięła kredyt i regularnie go spłacała.
Ale nie doceniła moich starań, rzuciła studia po pierwszym roku i wyszła za mąż. Urodziła już trójkę dzieci. Jej mąż okazał się leniem, nie chciało mu się pracować, żyli za pieniądze jego rodziców, choć ci powtarzali: „Jak długo mam was karmić darmozjady? Po co rodziłaś tyle dzieci, skoro sobie nie radzisz?
Kiedy przeszłam na emeryturę, urodził się mój trzeci wnuk, a potem moja córka zaczęła prosić o pomoc, aby przyjść i zaopiekować się dziećmi, ponieważ oboje chcieli iść do pracy. Zostawiłam mieszkanie synowi i pojechałam do stolicy.
Byłam bardzo zmęczona, nie wnukami, ale córką i zięciem. Na początku codziennie dziękowali mi za pomoc, ale potem zamienili mnie w pokojówkę.
Pewnego wieczoru ugotowałam dla wszystkich kolację i upiekłam ciasto. Myślałam, że wszyscy usiądziemy razem jako rodzina i będziemy świętować urodziny mojej córki. Ale kiedy mój zięć wrócił, zasiedli do kolacji, a ja nie zostałam nawet zaproszona do stołu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że w ogóle mnie nie szanują.
Zaczęli nawet robić uwagi: nie gotuję dobrze, nie spędzam wystarczająco dużo czasu z dziećmi. Znosiłam to przez miesiąc, a potem pomyślałam — dlaczego muszę tego wszystkiego słuchać? Postanowiłam wrócić do domu.
A tam mój syn już przyprowadził swoją synową! Mieszkał z nią w naszym mieszkaniu od dwóch lat. Pobrali się i zostali mężem i żoną.
Niechętnie przyjął wiadomość, że wkrótce wracam do domu. Teraz moja synowa zajmowała się naszym domem. Żyjemy z nią spokojnie, ale ona robi wszystko tak, jak chce.
Żądają, żebym sprzątała, gotowała i siedziała cicho. Kiedy wróciłam do domu, zobaczyłam, że poprzestawiali pokoje. Próbowałam odłożyć wszystko na miejsce, ale widziałam, że synowa nie była zadowolona z moich działań. Mój syn zawsze staje po stronie swojej żony.
Teraz jestem na rozdrożu: niby mam własne mieszkanie, ale czuję się w nim jak służąca. Moja córka ma podobny stosunek do mnie, a ja nie chcę już tam iść. Nie mam dokąd pójść, boję się wyrzucić syna — bardzo boję się być sama, ale z synową jest mi coraz trudniej.
Moja siostra ze wsi ciągle mi mówi, żebym wyrzuciła młodych z domu, łatwo jej o tym mówić tak spokojnie, bo wszyscy mieszkają razem, jest jej mąż. Ale co ja mogę zrobić? Czuję ciężar na duszy, nie widzę wyjścia. Źle się czuję, mieszkając z dziećmi. Czy naprawdę tak źle wychowałam swoje dzieci?
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom, gdy zadzwoniła do mnie córka. Jej głos brzmiał radośnie, podekscytowanie…
Myślałam, że urodziny męża będą po prostu kolejną rodzinną okazją, żeby się spotkać, posiedzieć razem,…
Od samego początku wiedziałam, że wchodzę w niełatwy układ. Nie dlatego, że mój mąż był…
Nigdy nie uważałam się za zazdrosną kobietę. Zawsze powtarzałam sobie, że zaufanie to fundament małżeństwa,…
Nigdy nie myślałem o tym, kto dostanie mieszkanie moich rodziców. Przez długie lata nawet nie…
Nigdy nie planowałam mieszkać na dworcu. A właśnie tak czasem czuję się we własnym mieszkaniu…