W ciągu ostatniego roku syn wydał na mnie około 50 tysięcy złotych. To niemała kwota, ale wszystkie te pieniądze zostały zainwestowane w naprawdę potrzebne rzeczy.
Nie jestem już młoda, więc zmywarka do naczyń jest koniecznością, podobnie jak suszarka do ubrań, bo inaczej zimą całe mieszkanie „zakwitnie”.
O ekspresie do kawy nie wspominam nawet – bez niego po prostu nie mogłabym się obejść. Ale wszystkie te rzeczy kiedyś pozostaną im.
Inna sprawa to Anna. Ona wydaje pieniądze mojego syna na różne bzdury. Proszę mi wyjaśnić, po co kupować ten stolik do przewijania?
Ja przebierałam swoje dzieci na kanapie i nic, wyrosły zdrowe i silne. Zawsze wiedziałam, jak właściwie gospodarować pieniędzmi.
Życie nauczyło mnie cenić każdą złotówkę, bo nikt inny nie zrobi tego za ciebie. Dlatego próbuję wyjaśnić te proste prawdy mojej synowej Annie. Ale wygląda na to, że ona nie chce nic słuchać.
Kiedy Andrzej się ożenił, szczerze się cieszyłam. Anna wydawała mi się niezłą dziewczyną, chociaż od razu zauważyłam jej skłonność do zbędnych wydatków. Ale co można powiedzieć synowi, kiedy kocha? Milczałam.
Jednak wszystko się zmieniło, kiedy pojawiły się dzieci. Kilka lat temu przyszłam z wizytą, żeby zobaczyć wnuczkę, i co zobaczyłam?
Wózek za osiemnaście tysięcy złotych! Osiemnaście! Za te pieniądze można było kupić trzy proste wózki i jeszcze by zostało. Wtedy nie wytrzymałam i zapytałam ją, po co takie wydatki. Czy nie można było wybrać czegoś prostszego?
Ona tylko wzruszyła ramionami i odpowiedziała, że ten wózek jest wygodniejszy dla dziecka. No dobrze.
Ale potem pojawiła się ta kołyska, która sama kołysze dziecko, a do tego stolik do przewijania. Po co on? Przecież ja przebierałam swoje dzieci na kanapie i nic, wyrosły!
Ale wiecie, co mnie najbardziej zraniło? Jednorazowe pieluchy. Są takie drogie! Wychowałam Andrzeja, używając zwykłych pieluch materiałowych.
To przecież o wiele tańsze i bardziej ekologiczne. Powiedziałam nawet o tym synowi, żeby pomyślał, ile pieniędzy mogliby zaoszczędzić, gdyby używali pieluch materiałowych.
On tylko machnął ręką, że to przeszłość. Teraz wszyscy używają jednorazowych pieluch.
No dobrze, przyzwyczaiłam się do ich dziwnych wydatków, ale moja cierpliwość nie jest bezgraniczna. Niedawno zepsuła mi się zamrażarka.
Poprosiłam Andrzeja o pożyczenie pieniędzy. Co, mam wyrzucić całe mięso, które przyniosła siostra ze wsi? Dał mi 5 tysięcy. Potem zepsuł się odkurzacz – znowu pomógł. Jeszcze wcześniej musiałam wymienić kabinę prysznicową – też dał pieniądze.
Ale przecież nie wydaję tych pieniędzy na bzdury! Wszystko idzie na potrzeby domu. Kiedy kupiłam sobie zmywarkę, bo to naprawdę ważne i oszczędza tyle czasu, Anna skrzywiła się, że znalazłam pieniądze na zmywarkę, a kiedy oni kupili stolik dla dziecka, było tyle pretensji.
Ledwo się powstrzymałam! Zmywarka to konieczność. Nie jestem już młoda, mam problemy z rękami. A stolik? On nie jest potrzebny!
Powiedziałam jej o tym: „Anna, to są różne rzeczy. Masz dwoje dzieci, jesteś młoda, dlaczego nie przebierasz dziecka na łóżku? Czy to takie trudne?
Ona tylko prychnęła i poszła poskarżyć się Andrzejowi. Potem zadzwonił do mnie i poprosił, żebym mniej dyskutowała o ich wydatkach. Oni sami wiedzą, czego potrzebują.
Ale oni nie wiedzą! Jak można wydawać pieniądze na niepotrzebne rzeczy? Ja mam suszarkę do ubrań – niezbędna rzecz, zwłaszcza zimą.
Mam też żelazko z parownicą, żeby ubrania wyglądały schludnie. Mam ekspres do kawy, bo rano lubię dobre espresso. Mam nawet grill, ale używam go tylko w święta. Wszystkie te rzeczy są naprawdę potrzebne. A ich kołyska, pieluchy, stoliki – to zbędne wydatki.
I nadal nie mają ogrodzenia wokół domu. Mieszkają przy drodze, dzieci są małe, a ogrodzenia nie ma. To niebezpieczne! Powiedziałam o tym Andrzejowi, a on odpowiedział, że ostatnio wydali dużo pieniędzy, pomogli mi, więc na razie odkładają to na później.
Poczułam się niezręcznie. Ale to nie moja wina, prawda? Nie zmuszałam go, żeby mi pomagał. Sam się zaoferował! Czy to nie normalne, że syn pomaga swojej matce?
Nagranie, które pojawiło się po pożegnaniu papieża Franciszka: „Przyjrzyjcie się dobrze ludziom”
Mam 39 lat i nie chcę wychodzić za mąż. Samotne życie mi odpowiada