A z drugiej — to znajome napięcie, które zawsze czułam, gdy wiedziałam, że będzie też mój brat Piotr z żoną, Magdą.
Oni teraz byli jej oczkiem w głowie, powodem do dumy. A ja? Po prostu córka, która „ciągle zajęta” i „rzadko zagląda do matki”.
W domu pachniało ciastem i świeżo parzoną kawą. Mama, jak zwykle, uśmiechnięta, wybiegła do nas już w progu.
Uściskała Piotra, potem Magdę, a na końcu mnie. „No chodźcie, moje kochane dzieci!” — powiedziała z entuzjazmem.
Ale ton jej głosu zdradził więcej, niżby chciała. Do nich — „kochane”, do mnie — po prostu formalność.
Stół uginał się od jedzenia. Mama przygotowała wszystko sama — sałatki, kotlety, a nawet swój słynny sernik. Usiadłyśmy, atmosfera wydawała się dobra. Do czasu.
— Popatrzcie tylko, jaką mam cudowną synową — powiedziała nagle, patrząc na Magdę z dumą. — Zawsze pomoże, coś upiecze, zadzwoni. Nie to, co niektórzy…
Zamilkłam, trzymając widelec w powietrzu. Piotr uśmiechał się pod nosem, Magda spuściła wzrok, a ja westchnęłam, starając się nie
reagować.
— Mamo, przecież ja też przyjechałam, pomogę po wszystkim, jak zwykle — odezwałam się spokojnie.
— Oj, córeczko — machnęła ręką. — Ty zawsze masz tyle pracy. A Magda to taka domowa, rodzinna kobieta. Piotrek to ma szczęście!
To „ma szczęście” zabrzmiało jak nóż. Uśmiechnęłam się blado, ale wewnątrz coś pękło.
— Wiesz, mamo — zaczęłam cicho — czasem myślę, że świat jest naprawdę niesprawiedliwy. Piotrowi dałaś mieszkanie po babci, a mnie… nic. Ale wtedy mówiłaś, że „tak trzeba”, bo on ma rodzinę.
— Nie zaczynaj — odparła ostro. — Wtedy było trudno. Zrobiłam, jak uważałam za słuszne. Nie pieniądze są najważniejsze, tylko miłość.
Zaśmiałam się gorzko.
— Miłość? Ciekawe, dlaczego ona zawsze trafia do tych samych osób.
Mama zamilkła. Odłożyła łyżkę i spojrzała na mnie, jakby chciała zakończyć rozmowę.
— Ja was wszystkich kocham tak samo — powiedziała chłodno.
— Naprawdę? — zapytałam. — Bo mam wrażenie, że jednych kochasz na głos, a drugich tylko w myślach.
Zapadła cisza. Magda zaczęła sprzątać talerze, Piotr udawał, że czegoś szuka w telefonie. A ja siedziałam, czując, że łzy napływają mi do oczu.
Po chwili mama powiedziała surowo:
— Usiądź, nie sprzątaj. Magda mi pomoże.
To zdanie było jak ostatnia kropla. Siedziałam, nie mogąc wydobyć słowa. W powietrzu wisiała ciężka cisza. Śmiechy przy stole brzmiały sztucznie, a ja czułam się jak gość na cudzej imprezie.
Kiedy wychodziłam, mama objęła mnie i szepnęła:
— Nie gniewaj się, dobrze? Ty zawsze byłaś rozsądna.
Skinęłam tylko głową. Bo co mogłam powiedzieć, gdy wszystko, co chciałam, już dawno zostało niewypowiedziane?
W domu długo siedziałam przy oknie. Patrzyłam na ciemne niebo i myślałam, jak to jest — być kochaną „trochę mniej”. W końcu zrozumiałam: nie muszę nikomu udowadniać, że zasługuję na uwagę. Kto chce widzieć w tobie gorszą — zawsze znajdzie powód.
Teraz, kiedy mama dzwoni, odbieram spokojnie. Przyjeżdżam raz w miesiącu — nie z obowiązku, tylko dlatego, że tak jest zdrowiej dla mnie. Bo miłość, nawet do matki, nie powinna boleć.
I gdy ktoś mówi: „Przecież to twoja mama, musisz ją zrozumieć”, uśmiecham się. Bo ja już zrozumiałam — po prostu nie chcę więcej usprawiedliwiać cudzego chłodu własnym sercem.
Kiedy urodziłam dwie córeczki, myślałam, że to będzie najszczęśliwszy czas mojego życia. Wydawało mi się,…
Nie mogę zrozumieć, dlaczego nazywałam tę kobietę „mamą”. Może dlatego, że tak trzeba? Bo tak…
To był początek jesieni, pierwszy semestr studiów, nowe miasto, nowi ludzie i ogromne plany na…
Kilka miesięcy temu, kiedy syn z żoną postanowili zamieszkać u nas na chwilę, byłam zaskoczona,…
Zgodziłam się, żeby syn z synową pomieszkali u nas przez jakiś czas, bo byłam przekonana,…
Mąż często jeździł do swojej matki. Zawsze miała jakiś powód, żeby go wezwać: raz trzeba…