Ciekawostki

Mama zaprosiła nas na swoje urodziny, ale nie chcę iść, bo znowu będzie wszystkim opowiadać, jaka jestem kiepska córka i że dała nam mieszkanie, w którym teraz mieszkamy

Mama zadzwoniła już w poniedziałek. Jej głos, jak zwykle, brzmiał trochę spięcie, ale z nutą ciepła. „W sobotę zróbcie czas, zapraszam was na obiad.

Mam urodziny w końcu.” Odpowiedziałam krótko: „Pomyślę.” Oczywiście, obraziła się. „Co tu myśleć? Przecież to ja – twoja matka.”

I odłożyła słuchawkę. A ja potem długo siedziałam przy kuchennym stole, patrząc w okno i czując, jak w środku ściska mi się serce.

Każde jej święto to dla mnie jak próba sił. Z góry wiem, jak to będzie wyglądało. Usiądzie przy stole, popatrzy na mnie i zacznie:

„Oto moja córeczka, nieudana jak zawsze. Dałam jej mieszkanie, a ona i tak niezadowolona. Niczego nie potrafi docenić. Nawet porządnego ‘dziękuję’ nie usłyszałam.”

Screen freepik

A wszyscy wokół – krewni, sąsiedzi, znajomi – wbijają wzrok w talerze i udają, że nie słyszą. A ja siedzę i myślę: po co tu przyszłam?

Pamiętam dzień, kiedy się przeprowadzaliśmy. Stała wtedy w korytarzu i trzymała w ręku klucze. „Weźcie, mieszkajcie. I tak tu zostanę sama, a wam z dziećmi potrzebne większe miejsce.”

W jej głosie było coś podniosłego, jak u kogoś, kto dokonuje wielkiej ofiary. Wtedy naprawdę byłam wdzięczna. Ale później…

Później każda rozmowa zaczęła brzmieć jak przypomnienie. „To przecież moje mieszkanie, nie zapominaj,” – powtarzała za każdym razem, gdy coś robiłam nie po jej myśli.

Mąż mówi: „Może tym razem pójdziemy tylko na chwilę? Zaniesiemy kwiaty i tort.” Ale ja wiem, że „na chwilę” u mamy nie istnieje.

Jeśli już wejdziesz, musisz wysłuchać całej historii jej życia – jak ciężko pracowała, jak wszystko sama osiągnęła, jak dzieci są teraz niewdzięczne. I gdzieś pomiędzy tymi zdaniami zawsze jestem ja – jako przykład tej, co zawiodła.

„Mamo,” – powiedziałam jej kiedyś – „ja nie prosiłam o mieszkanie. Chciałam tylko, żebyś była blisko i nie wypominała mi wszystkiego.”

Wtedy się rozpłakała. „Widzisz? Takie teraz dzieci! Matka całe życie dla was, a wam nic nie pasuje!” I znowu obraza, cisza przez tygodnie, milczenie jak mur.

Czasem mam wrażenie, że żyjemy w dwóch różnych światach. Ona wciąż tam – w przeszłości, gdzie miłość oznacza poświęcenie.

A ja próbuję żyć inaczej – kochać bez warunków, bez długu, bez nieustannego „jestem ci coś winna”. Ale jak to wytłumaczyć komuś, kto całe życie wierzył, że kocha się tylko wtedy, gdy coś się oddaje?

I znowu – jej urodziny. Patrzę na telefon, miga wiadomość: „Nie zapomnij, czekam.” Serce ściska się znowu. Mąż mówi: „Jedź sama, spokojnie porozmawiacie.”

A ja wiem, że już tyle razy próbowałyśmy rozmawiać. I zawsze kończy się tak samo – jej łzami, moim milczeniem i zdaniem: „Ty niczego nie rozumiesz.”

A jednak… to moja mama. Nie potrafi inaczej. Nie zna miłości bez kontroli. Jej uczucie zawsze idzie przez wyrzuty, przez ból, przez „ja to wszystko dla ciebie”. A ja uczę się nie złościć. Bo wiem, że przyjdzie dzień, kiedy zatęsknię za jej głosem, nawet takim, jaki teraz mnie rani.

Może jednak powinnam pójść? Przynieść tort, posiedzieć chwilę w ciszy, pozwolić jej się ucieszyć. Może nie tłumaczyć, nie przekonywać, nie bronić się. Po prostu być. Może to dla niej największy prezent.

A kiedy wrócę do domu, przytulę dzieci i cicho powiem sobie: „Ja będę inną matką. Bez wyrzutów. Bez długu. Po prostu z miłością.”

Wraz z mężem marzyliśmy o domku letniskowym z kwiatami i ogrodem i w końcu go mamy. Nie wiedziałam jednak, że klucze do niego trafią do teściowej i że ona będzie tam wprowadzać swoje zasady: „Kto tak sadzi kwiaty, a dlaczego nie przycięto drzew”

Wraz z mężem zawsze pomagaliśmy jego rodzicom, ponieważ mieli niewielką emeryturę, więc lodówka teściowej była zawsze przepełniona, a ubrań mieli całą górę. Ale kiedy urodziło się nasze drugie dziecko, zaproponowałam mężowi, aby jego brat się nimi zaopiekował: „On też ma dzieci, nie da rady”

Często wracam wcześniej z pracy i tym razem zastałam męża w towarzystwie sąsiadki. Miło spędzali czas w kuchni, a ja usłyszałam ich rozmowę: „Jak długo jeszcze będziesz udawał, że ją kochasz”

Roman Tkach

Życiorys: 2018 - 2021 - redaktor naczelny i dziennikarz portali Dzisiaj (do 2018) i Kraj (do 2021). 2022 i do chwili obecnej - redaktor portalu internetowego Koleżanka. Edukacja: Narodowy Uniwersytet Biozasobów i Zarządzania Przyrodą w Kijowie. Specjalność: Wydział Agrobiologii. Poziom wykształcenia: specjalista. Zainteresowania: wędkarstwo, sport, czytanie książek, podróże.

Recent Posts