Mama musiała zapomnieć, że nie jestem już małą dziewczynką, a dom nie należy do niej. Musiałam porzucić ten pomysł, ponieważ ona wcale się nie zmieniła

Mam bardzo autorytarną matkę. Przez całe dzieciństwo ściśle mnie kontrolowała. Nie pozwalała mi wybierać, co mam jeść ani w co się ubierać.

Ściśle monitorowała mój krąg społeczny i jeśli kogoś nie lubiła, zabraniała mi się z nim komunikować.

Nie wolno mi też było spóźniać się do domu. Jeśli po szkole długo rozmawiałam z koleżankami lub kolegami z klubu, dostawałam w domu lanie, a nawet klapsa.

Mówiła, że martwi się, że coś mi się stało i że wolała mój spokój od rozmów z koleżankami.

Chociaż było to tylko jakieś piętnaście do dwudziestu minut spóźnienia. I zawsze ostrzegałam mamę, że się spóźnię.

screen Youtube

Tak, moim obowiązkiem było również raportowanie moich ruchów. Ale nie, moje raporty nie były wystarczające. W zachowaniu mojej matki nie było logiki, ale wtedy o tym nie myślałam.

Mimo to byłam dziwnie towarzyskim dzieckiem i ciągle zostawałam po szkole, żeby porozmawiać z przyjaciółmi. Pewnego dnia moja matka wymyśliła nową karę.

Pewnego dnia wróciłam, ale nie mogłam otworzyć drzwi. Nawiasem mówiąc, od wewnątrz był skomplikowany zamek z łańcuchem, którego nie można było otworzyć od zewnątrz. Używała go wtedy moja matka.

Kiedy poprosiłam ją, żeby wpuściła mnie przez drzwi, mama kazała mi wrócić tą samą drogą, którą przyszłam. Długo płakałam, krzyczałam, obiecywałam wszystko na świecie – krótko mówiąc, upokarzałam się we własnym domu.

Zdarzyło się to kilka razy. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że lepiej będzie ograniczyć kontakty towarzyskie. Mojej matce nie udało się jednak całkowicie mnie złamać.

Gdy tylko skończyłam osiemnaście lat, dosłownie uciekłam spod jej kontroli i manipulacji, by studiować w innym mieście. Pokłóciłyśmy się i przez kilka lat nawet nie rozmawiałyśmy.

Ale potem coś się zmieniło w głowie mojej matki. Jako pierwsza zaproponowała pogodzenie się, a ja się zgodziłam, ale na własnych warunkach: bez kontroli.

Później wróciłam do ojczyzny, ponieważ znalazłam tam pracę, a czynsz był tańszy. Tak więc, chociaż moja matka i ja wznowiliśmy komunikację, wolałam mieszkać osobno, na wszelki wypadek.

Ale te kilka lat spokojnej komunikacji z matką uśpiło moją czujność. Kiedy zaczęła gruntowny remont w swoim mieszkaniu, bez wahania pozwoliłam jej zostać u mnie na jakiś czas.

Wszystkie pokoje od dawna wymagały remontu. A ponieważ było to jednopokojowe mieszkanie, moja matka nie miała gdzie się ukryć przed kurzem i gruzem. Pomyślałam, gdzie indziej mogłaby pójść, jeśli nie do mnie?

Na początku mieszkanie z mamą pod jednym dachem nie przeszkadzało mi. Mama albo się do tego przyzwyczaiła, albo starała się nad sobą panować.

Po pewnym czasie moja mama straciła siły i dała upust swojej rozkazującej naturze.

Kupowała serwetki lub przestawiała rzeczy według własnych upodobań. A potem moja matka całkowicie się załamała.

Zaczęła wymagać, żebym po pracy wracała prosto do domu, a w weekendy nie wychodziłam zbyt często.

W ten sposób była spokojniejsza. Ogólnie rzecz biorąc, nie ma się gdzie włóczyć. Krótko mówiąc, jest jak wtedy, gdy byłam dzieckiem.

Tyle że nie jestem już małą dziewczynką, więc nie muszę słuchać mamy o tym, co robię. Jeśli chcę spotkać się z przyjaciółmi, spotykam się z nimi, jeśli chcę iść na randkę, idę na randkę.

Oczywiście nie mogę całkowicie zignorować zmartwień mojej matki. Zazwyczaj mówię jej, że mam plany na wieczór i wrócę późno. Ale tańczenie do jej melodii i odmawianie pójścia z nimi – przepraszam!

Tylko z jakiegoś powodu moja mama nie chce pamiętać, że jestem dorosłą kobietą. I za każdym razem staje się coraz głośniejsza z powodu mojej niechęci do zostania pustelnikiem i jej oswojonym zwierzęciem.

Przedwczoraj przypomniała sobie nawet o swojej charakterystycznej manipulacji, mówiąc, że jeśli znów wrócę do domu później niż o ósmej wieczorem, nie wpuści mnie do środka.

Uśmiechnęłam się, pokazując, że nie boję się jej gróźb i nie działają one na mnie. Moja matka kontynuowała, mówiąc, że zadzwoni po ślusarza, a on zmieni zamki. Wtedy ze złością zapytałam ją, czy to w porządku, że to nie jej dom.

Moja matka odpowiedziała, że to też nie był mój dom, ale umowa najmu była na moje nazwisko. Z punktu widzenia prawa moja matka jest obcą osobą.

A potem powiedziałam jej o konsekwencjach takich działań. I nie, nie będzie to błaganie i obietnice wyrzeczenia się moich interesów, ale telefon do właściciela lub policjanta.

Matka była oburzona moim tonem i próbowała wzbudzić we mnie poczucie winy. Ale ja się nie wstydziłam. Jeśli ona pozwala się szantażować, to ja mogę zrobić to samo.

W końcu moja matka powiedziała, że jeśli będę tak okrutna, to wróci do siebie, do chmur pyłu budowlanego, od którego zrobi jej się niedobrze.

Nie powstrzymałam jej, ponieważ byłam zmęczona jej codziennymi napadami złości i próbami popychania mnie. Nieważne, co ludzie o mnie myślą. Pozwól mi być złą córką po trzykroć. Oszczędzi mi to nerwów. Poza tym, nikt nie naciągał mojej matki!

Moja córka nie posłuchała mnie i zdecydowała, że nie będzie się uczyć, tylko pójdzie własną drogą: „Nie potrzebuję tej edukacji, poradzę sobie bez niej”

Moja teściowa wprowadziła się do nas i zaczęła przyjmować gości w naszym domu. Teraz nie mamy gdzie spać

Teściowa tak bardzo kocha swoją córkę, że chce ją wysłać do nas, ale ja sama mam dzieci, nie chcę zajmować się szwagierką