Mam trudne relacje z matką, która jest przyzwyczajona do tego, że wszystko musi być po jej myśli. Urządza teatrzyk przed moim bratem i stara się, żeby wszyscy jej współczuli

Zawsze wiedziałam, że charakter mojej mamy pozostawia wiele do życzenia.

Zawsze musi mieć rację, każdy musi zawsze robić to, co mówi mama, a każdy, kto ośmieli się postąpić inaczej, zostanie zniszczony.

Prawdopodobnie dlatego mój brat i ja straciliśmy ojca w młodym wieku. Po prostu uciekł w nieznanym kierunku i nie nawiązał kontaktu.

Wyprowadziłam się od rodziców po jedenastej klasie, jak tylko dostałam się na uniwersytet.

I celowo dostałam się na uniwersytet w innym mieście. Myślałam nawet, że będę mogła tam zostać po studiach.

screen Youtube

Ale ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, nie mogłam żyć w dużym mieście. Nigdy nie wczułam się w rytm metropolii.

Cały ten zgiełk był irytujący, duże odległości również, a ja nie mogłam się doczekać ukończenia studiów i powrotu na moją kochaną prowincję.

Jednak mieszkałam z matką tylko przez dwa tygodnie po ukończeniu studiów, a potem wprowadziłam się do przyjaciółki.

Później nie mieszkałam w mieszkaniu mamy ani jednego dnia. Wynajęłam mieszkanie dla siebie, a potem wyszłam za mąż i zamieszkałam z mężem.

Mój brat również wyjechał na podbój wielkiego miasta, ale wyszło mu to znacznie lepiej. Był w stanie stać się tam swoim własnym człowiekiem, a po ukończeniu studiów nigdy nie wrócił do rodzinnego miasta.

Cóż, tylko w odwiedziny na kilka dni. Moja matka nie była zadowolona, że wszystkie jej pisklęta wyfrunęły z gniazda, ale nie mogła nic zrobić.

Mogła tylko próbować manipulować i mieć nadzieję, że te manipulacje zadziałają. Ale mieszkałam z nią zbyt długo, by dać się nabrać na tę sztuczkę.

Tak więc, bez względu na to, jak bardzo moja matka jęczała z powodu swojej całkowitej samotności, stanowczo odmówiłam wprowadzenia się do mojego męża.

Ale często musiałam ją odwiedzać, ponieważ przedstawiała siebie jako dramatycznie osłabioną i bezradną staruszkę, która nie mogła nawet pójść do sklepu bez czyjejś pomocy.

Ale zawsze miała wystarczająco dużo energii, by kłócić się ze mną o niewłaściwy rodzaj sera.

Nie odwiedzała nas więcej po tym, jak jej mąż stracił pracę i powiedział, że sami wymyślimy, jaką tapetę powiesić.

Moja mama była bardzo urażona i długo czekała na przeprosiny, których nikt nie chciał jej dać. Mężczyzna nie powiedział nic niedopuszczalnego.

Zmieniła swój gniew na litość dopiero po urodzeniu mojej córki. Moja matka zaczęła przyjeżdżać w odwiedziny, opiekować się wnuczką i przez pierwsze kilka miesięcy nawet nie dawała mi rad, jak to zwykle robi.

Uznałam już, że coś w jej głowie zmieniło się w dobrym kierunku, ale myliłam się, mając nadzieję.

Niedawno dziecko zachorowało i zadzwoniłam do lekarza. Postawił diagnozę, zalecił leczenie i dał mi leki.

To była recepta, którą zobaczyła moja matka, kiedy nas odwiedziła. Od razu skrytykowała wszystko, co było tam napisane, mimo że nie miało to nic wspólnego z pediatrią ani farmakologią.

Byłam już podenerwowana, bo dziecko było chore, więc nie potrzebowałam wiele. Nie pobiegłam za matką, nie poszłam się z nią pogodzić.

Byłam tak zmęczona znoszeniem jej najpierw – kto wiedział? A ona też znalazła czas, by działać mi na nerwy.

Spędziłam spokojny tydzień, zajmując się dzieckiem. Moja matka nie pojawiła się, a ja również nie śpieszyłam się, aby się z nią skontaktować.

Ale potem otrzymałam telefon od mojego zmartwionego brata, który powiedział, że jego matka zadzwoniła do niego, że nie czuje się dobrze i potrzebuje pomocy.

Kiedy zapytałam go, dlaczego dzwoni do niego z innego miasta, a nie do mnie, odpowiedział, że moja matka jest na mnie zła. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nie odbierała. Musiałam wyjechać.

Dotarłam do domu matki, gdzie czekało na mnie przedstawienie z naszą primadonną w roli głównej. Mówiła przez długi czas.

Umierający ludzie oczywiście nie mogą stać i mówić tak długo. Zapytałam ją jeszcze raz, czy wszystko z nią w porządku, usłyszałam „no, a co cię to obchodzi” i poszłam do domu.

Mam tam zresztą chore dziecko. Mimo, że mój mąż jest z nim, to i tak czuję się spokojniejsza, gdy tam jestem.

Kilka dni później mama znowu próbowała tego samego wydarzenia ze względu na mojego brata. I znowu poszłam.

Nic ciekawego – to samo przedstawienie. Przy trzecim, czwartym i kolejnych telefonach powiedziałam bratu wprost, że nigdzie się nie wybieram.

Był bardzo oburzony, bo przecież to nasza matka, jak mogłam się tak zachować. Jestem zaskoczona, jak szybko wybił to sobie z głowy.

Powiedziałam mu, że może sam przyjechać i zająć się umierającą kobietą, która od miesiąca działa wszystkim na nerwy.

Teraz brat też się na mnie obraził, bo obraza matki najwyraźniej mi nie wystarczyła. Ale mam to gdzieś, niech mu będzie.

Mam własną rodzinę, własną głowę na karku i jestem zmęczona ciągłym dostosowywaniem się do kogoś.

Moja siostra i ja zawsze miałyśmy trudne relacje. Zawsze oczekiwała, że będę jej pomagać, chociaż sama też tego potrzebowałam

Kiedy teściowa dowiedziała się, że mój mąż zrobi wszystko, żebym czuła się komfortowo, powiedziała: „Wyślij ją do pracy, niech nauczy się polegać na sobie”

Zostałam emerytką i miałam dużo wolnego czasu. Wpadłam więc na pomysł, jak spędzić go z korzyścią, ale mojej córce się to nie podoba