Moja żona i ja mieszkamy razem od 35 lat i kiedy ją poznałem, wiedziałem, że to miłość na zawsze.
Mamy dwójkę wspaniałych dzieci, które teraz studiują i zdobywają wyższe wykształcenie.
Moja żona i ja mieszkamy sami i chociaż mamy teraz mnóstwo czasu na spędzanie ze sobą czasu, nie jestem tym zainteresowany.
Słyszałem, że każda rodzina przechodzi przez pewne etapy kryzysu, kiedy wydaje się, że to był najgorszy wybór w życiu, a potem wszystko mija i żyjemy razem.
Tak, my z Agnieszką też przez to przechodziliśmy, ale teraz myślę, że to już nie jest tylko kryzys. Ona jest siedem lat młodsza ode mnie, ale to nie poprawia sytuacji.

Poznałem ją na weselu kolegi, poprosiłem do tańca i tak się zaczęło. Najpierw urodził się nasz syn, a dwa lata później córka.
Agnieszka, co trzeba jej przyznać, zawsze utrzymywała dom w czystości, dobrze i smacznie gotowała, a kiedy dzieci podrosły i wyprowadziły się od rodziców, uznała, że nie musi już tego wszystkiego robić.
Kiedy zapytałem ją, dlaczego to robi, jej odpowiedź była prosta: „Jestem zmęczona byciem gospodynią domową i chcę trochę odpocząć”.
A co ze mną, nie jestem małym dzieckiem i nie trzeba mnie karmić łyżeczką, ale oto w wieku 53 lat gotuję sobie obiad, bo Agnieszka pojechała do rodziców, żeby im w czymś pomóc i zostawiła mnie głodną.
Trwało to przez 3 miesiące, ciągle miała wymówki, żeby mi nie gotować. Kiedyś szedłem do sklepu po chleb i spotkałem Joannę z mieszkania 32.
Grzecznie mnie przywitała i zapytała: „Pewnie idziesz kupić coś pysznego, żona przygotowała pyszny posiłek?”.
Postanowiłem nie kłamać. Zanim się zorientowałem, siedziałem u niej w domu przy stole i jadłem obiad.
Później Joanna zapraszała mnie do siebie kilka razy, oczywiście gdy Agnieszki nie było.
Zrozumiałem, że ta kobieta chce się mną zaopiekować i jest mną zainteresowana.
Porozmawiałem więc z Agnieszką o rozwodzie, nie miała nic przeciwko, nawet nie zapytała dokąd idę, i poszedłem do Joanny, na górę, a teraz karmią mnie i sprzątają za mnie, i czego jeszcze potrzebuję w wieku 53 lat?