Moja historia jest prosta i banalna do granic możliwości. Wyszłam za mąż w wieku 20 lat.
Był moim sąsiadem, przyjaźniliśmy się od czasów szkolnych. Wtedy myślałam, że jest moją miłością na całe życie. Zaraz po ślubie urodziło nam się dziecko.
Kiedy zajmowałam się dzieckiem, nie miałam czasu myśleć o swoim życiu. Ale później zaczęłam zdawać sobie sprawę, że wcale nie kocham mojego męża.
Nie jest złym człowiekiem, ale nie mam z nim nawet o czym rozmawiać. Jednocześnie poczucie odpowiedzialności nie pozwalało mi tak po prostu go zostawić.
Poza tym nie miałam dokąd pójść z dzieckiem. Wtedy zdecydowałam, że spokojna rutyna jest lepsza niż nieznane.

Wszystko toczyło się jak zwykle. Mój syn dorósł i ożenił się. Przeprowadzili się do wynajętego mieszkania. A ja i mój mąż zostaliśmy sami.
I wtedy nadszedł 24 lutego. Byłam bez pracy. Kiedy wszyscy zaczęli wyjeżdżać za granicę, postanowiłam wyjechać.
Pomyślałam, że nie ma sensu tu siedzieć i czekać na pogodę znad morza. Przecież nie będzie łatwo znaleźć pracę.
Powiedziałam o tym mężowi. Zgodził się, że lepiej, żebym wyjechała.
Dzięki mojemu przyjacielowi od razu znalazłam pracę w Niemczech. Na początku ciężko pracowałam, musiałam pracować na dwie zmiany.
Wysyłałam pieniądze mężowi i synowi. Mąż był szczęśliwy, bo pieniądze były dobre. Nigdy nie prosił mnie o powrót.
Po kilku miesiącach mieszkania tam poznałam mężczyznę. Spotkaliśmy się przypadkiem i rozmawialiśmy. To było jak natychmiastowa iskra.
Zaczęliśmy romans… Nigdy w życiu nie doświadczyłam takich emocji. Przez ostatnie sześć miesięcy trzymałam mój romans w tajemnicy przed wszystkimi.
Ale ostatnio Jan powiedział mi, żebym rozwiodła się z mężem. Poprosił mnie o rękę.
Dużo o tym myślałam. Stało się dla mnie jasne, że uciekłam za granicę od męża i mojej nudnej rutyny. I wcale nie chcę tam wracać.
Podoba mi się takie życie. W końcu mężczyzna, którego kocham, chce się ze mną ożenić. Nawet urodziłabym mu dziecko, bo mam trochę ponad czterdzieści lat.
Wróciłam więc do domu, by powiedzieć rodzinie. Jestem tu już od tygodnia. Jeszcze im nie powiedziałam.
Bardzo trudno jest mówić, przekazywać takie wiadomości. Chcę powiedzieć prawdę, ale nie chcę nikogo zranić. I co by powiedzieli? Że zwariowałam.