Maciej wyszedł z domu z wysoko zadartym nosem i wzrokiem beztrosko spoglądającym pod nogi.
Uraziła go nieufność żony, która próbowała wręczyć mu listę zakupów, jakby był jakimś przedszkolakiem, który nie pamięta, co kupić w sklepie. Ale on udowodni jej, że się myli!
Tym samym zdecydowanym krokiem Maciej wszedł do sklepu i chwycił wózek. Najpierw musi kupić… Musi kupić… Co musi kupić?
Chleb! W domu na pewno nie było chleba, w przeciwnym razie jadłby na śniadanie pyszne kanapki, a nie te dziwne chleby, które wyglądały jak styropian, a jego żona bardzo je lubiła.
Adam odłożył chleb do wózka i zamyślił się. Idąc z oburzeniem i determinacją do sklepu, myśli o zawstydzeniu żony całkowicie wyparły z jego umysłu listę zakupów. Co na niej było?

Mleko! Od tego zaczęła się cała rozmowa! Anna chciała napić się kawy, ale skończyło jej się mleko, więc poprosiła Macieja, żeby po nie poszedł i kupił wszystko inne, czego potrzebowała, a sama poszła spisać listę.
Maciej przejrzał listę i wyzywająco zostawił ją na stoliku nocnym w korytarzu. Teraz Maciej żałował swojej zbytniej pewności siebie, ale przecież nie zadzwoni do żony i nie poprosi o przesłanie mu listy, bo będzie mu to wypominać do końca życia.
Teraz pomyśli i zapamięta, czego jeszcze potrzebuje w sklepie, bo ma doskonałą pamięć wzrokową.
Maciej niczym rekin wyciął kółko wokół sklepu, przyglądając się podejrzliwie produktom, jakby coś przed nim ukrywały. Przy dwudziestym okrążeniu ochroniarze zaczęli mu się przyglądać.
Maciej westchnął ciężko i wysłał SMS-a do żony z prośbą o przesłanie mu listy, bo nie miał ochoty z nią rozmawiać i słuchać jej sarkastycznego tonu. Musiał jeszcze wrócić do domu, a usłyszy wystarczająco dużo.
Lista przyszła szybko, ale nie sprawiła, że Maciej poczuł się lepiej. Ze wszystkich przedmiotów rozpoznał tylko jedno słowo – sól.
Była różowa i himalajska, więc Maciej zwątpił, że jest do jedzenia, a nie do kąpieli.
Pierwszą pozycją na liście była komosa ryżowa. Maciej nie miał pojęcia, co to jest i gdzie tego szukać. Po błądzeniu między półkami, mężczyzna postanowił zmylić ochroniarza, który śledził go od pół godziny.
Ochroniarz również był zdezorientowany i nie potrafił nawet odpowiedzieć, czy ten konkretny film znajduje się w ich sklepie. Trzeba było poprosić o pomoc sprzedawcę.
Okazało się jednak, że jest stażystą i jedyną rzeczą, którą mógł powiedzieć na pewno, było to, że w ich sklepie była komosa ryżowa, ale trudno było powiedzieć, co to było i gdzie się znajdowało.
Maciej poszperał w Internecie i dowiedział się, że są to płatki zbożowe, co oznaczało, że krąg poszukiwań się zawęża, co z pewnością było dobrą wiadomością.
Po znalezieniu paczki upragnionych płatków Maciej rozchmurzył się, ale druga pozycja na liście odrzuciła go do tyłu. Koper włoski.
Maciej nie wiedział, co to jest koper włoski ani jak wygląda, i najchętniej pozostałby ignorantem, ale teraz musiał go znaleźć.
Strażnik, który z całego serca współczuł Maciejowi, również nie wiedział nic o koprze włoskim.
Maciej przeczytał w Internecie, że jest to warzywo i udał się na jego poszukiwania do działu warzywnego. Grupa wsparcia składająca się z ochroniarza i stażysty podążyła za nim.
Na pierwszy rzut oka nie mogli znaleźć kopru włoskiego, więc musieli szukać go po metkach z cenami. Gdy Maciej zobaczył koszyk z ceną, w zamyśleniu porównał to, co było w środku, ze zdjęciem z internetu.
Zawartość nie przypominała kopru włoskiego, ale kto mógł to stwierdzić? Było napisane, że to koper włoski, a Maciej nigdy wcześniej nie dał się oszukać w tym sklepie.
Następne na liście było pomelo. Maciej wiedział, co to jest, ale nie mógł zrozumieć, po co jego żonie miotła z żywym robotem odkurzaczem, w dodatku droższym, jak się spyta.
Co więcej, w tym sklepie były miotły, a Maciej przechodził obok nich kilka razy wcześniej.
Stażysta chciał wybełkotać, że pomelo to owoc, który wygląda jak duża pomarańcza, ale był zakłopotany i milczał, ponieważ nikt go nie pytał, a on miał rację. Ale ani on, ani Maciej nie mieli o tym pojęcia.
Maciej nie mógł znaleźć soli himalajskiej w żadnym dziale, więc dla pewności postanowił wziąć paczkę zwykłej soli kuchennej i paczkę różowej soli do kąpieli.
Adam wrócił do domu wyglądając jak zwycięzca, wyzywająco stawiając torby z łupami przed żoną, po czym z podniesioną głową udał się na siłownię.
Anna ze zdumieniem wpatrywała się w miotłę wystającą z toreb, intrygująco spodziewając się, że to nie jedyna niespodzianka, jaka ją dziś czeka.
Nauczyła się na własnej skórze, że nawet jeśli jej mąż miał dokładną listę zakupów, nie było gwarancji, że dostanie ze sklepu dokładnie to, czego potrzebowała.
Anna westchnęła i zagłębiła się w torby, próbując dopasować ich zawartość do tego, co było na liście, a następnie powiedziała, że następnym razem zamówi dostawę.