Jesteśmy dość zamożną rodziną. Mieszkam z córką i mężem w przytulnym polskim miasteczku. Mamy przestronne mieszkanie, ładny samochód i wystarczającą ilość pieniędzy na koncie bankowym.
Opowiadam wam tę historię, żebyście zrozumieli, że futro nie ma z tym nic wspólnego. Rok temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
Mój mąż i ja byliśmy niesamowicie szczęśliwi, gdy usłyszeliśmy tę wiadomość.
Mój mąż zawsze marzył o synu, a ja zawsze marzyłam o córce, ale nie miało dla mnie znaczenia, kto się urodzi, dopóki dziecko było zdrowe.
Badanie wykazało, że będziemy mieli chłopca. Mój mąż po prostu nosił mnie na rękach i tańczył ze szczęścia.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że mój mąż naprawdę chciał mieć potomka.
Gdy wróciliśmy do domu, mój mąż powiedział, że również chce sprawić mi miłą niespodziankę.
Ponieważ zostaniemy rodzicami około grudnia, prezent będzie zimowy — nowy płaszcz z norek.
Zgodziłam się bez wahania. Od dawna marzyłam o nowym futrze, ale z jakiegoś powodu nigdy nie zdecydowałam się go przymierzyć i kupić.
A potem nadszedł dzień, w którym urodziłam, ale urodziła się moja córka! Jak to się mogło stać? Zadawałam sobie to pytanie kilka razy.
Czy możecie sobie wyobrazić, jak się czułam, kiedy zadzwoniłam do męża?
Nie powiedział ani jednego słowa poza: „Gratulacje” i rozłączył się.
Przez trzy dni przed wypisem gorączkowo się martwiłam, ale na szczęście mój mąż przyjechał, wziął moją córkę na ręce i szczęśliwie wróciliśmy do domu. Dał mi duży bukiet czerwonych róż.
Kiedy nasza córka zasnęła, postanowiłam zapytać, czy to już wszystkie prezenty. Mój mąż spokojnie kiwnął głową. Bez wahania zapytałam go ponownie, gdzie jest obiecane futro.
Byłam pod wrażeniem jego odpowiedzi, powiedział, że dałby jej futro, gdyby mieli syna.
Po tej rozmowie poszliśmy spać. Nie mogę przestać myśleć o tej sytuacji, tak wiele myśli krąży mi po głowie.