Basia była wtedy pielęgniarką w szpitalu. Była złotym pracownikiem, uwielbiali ją zarówno pacjenci, jak i współpracownicy.
Zawsze była miła, wrażliwa, współczująca, odpowiedzialna i pracowita.
Naczelna pielęgniarka często mówiła jej, że z taką urodą powinna być aktorką lub modelką, a nie zamkniętą w szpitalu pacjentką z zastrzykami.
Ale Basia wciąż się śmiała i kręciła głową.
W siódmym miesiącu pracy Basi w szpitalu na jej oddział trafił znany biznesmen z miasta. Bardzo polubił Basię, tym bardziej że nie miała żadnych krewnych.
W rozmowie telefonicznej z przyjacielem Tadeusz zaczął myśleć i cieszyć się, ale teściowej już nie będzie, nikt nie przyjdzie i nie spróbuje posprzątać domu.
W Basi została tylko babcia, która ją wychowywała, ale ona mieszka daleko, więc nie będzie problemów.
Tadeusz poprosił więc Wiktora, aby przyniósł mu jutro przepiękny bukiet kwiatów i wielkie pudełko pysznych czekoladek, aby zaimponować tej pięknej kobiecie.
Wiktor zgodził się i zapytał Tadeusza, co zrobi z Anną, skoro są w związku. Kilka dni temu Tadeusz powiedział, że chcesz ożenić się z Anną…
Tadeusz powiedział, że co innego myśleć, co innego chcieć, a co innego zrobić, więc spodziewał się jutro bukietu.
W ciągu zaledwie trzech miesięcy Basia miała na sobie suknię ślubną na wystawnej uroczystości, a rok później bawiła się z córeczką. W ich rodzinie wszystko układało się świetnie: pracował tylko Tadeusz, jego zarobki wystarczały na wszystko, a Basia zajmowała się domem i córeczką.
Tadeusz rzadko spędzał czas ze znajomymi, bo zawsze był z rodziną. Często latali nad morze za granicę i uwielbiali swoje rodzinne góry. Wszędzie byli razem, idealna rodzina, ale Basia zawsze chodziła do babci sama.
Basia mówiła, że babcia jest stara i schorowana i ciężko by było mężowi i córce się z nią widywać, ale Tadeusz mówił, że to jej babcia, nie ma się czego wstydzić….
Raz na kwartał konsekwentnie wyjeżdżała do babci na tydzień. Potem wracała i mówiła mężowi, że kupiła leki, posprzątała i ugotowała dla babci.
Córka poprosiła, żeby poszła z mamą, a Basia powiedziała, że może następnym razem. I taka rozmowa powtarzała się za każdym razem, ale ani mąż, ani córka nigdy nie spotkali babci Basi.
Lata mijały, rodzina się bogaciła, Tadeusz z powodzeniem rozwijał swój biznes, a córka dorosła i dostała się do instytutu. Ale nawet w domu bogatych, kochających się ludzi pojawiają się kłopoty. Rano szczęśliwa Basia chciała zrobić sok i zemdlała. Karetka, szpital, intensywna terapia… Lekarze powiedzieli jej najgorsze: Basi nie zostało wiele czasu życia.
Tadeusz nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Był gotów zapłacić każde pieniądze, byle zabrać Basię gdziekolwiek.
Basia żyła jeszcze 12 dni po zdarzeniu, zdążyła napisać list do babci na wsi i oddać duszę Bogu. Tadeusz zestarzał się tego dnia, wyschnął i poczerniał, a jego młoda, wesoła córka nie wychodziła z pokoju aż do pogrzebu.
Wokół trumny zebrało się wielu bliskich członków rodziny, którzy odprowadzali Basię w jej ostatnią drogę, gdy nagle do trumny podbiegła dziewczynka i zaczęła prosić mamę, by jej nie zostawiała. Wtedy babcia zwróciła się do dziewczynki i powiedziała: „Nie, wnuczko”.
Wszyscy obecni zamilkli i próbowali zrozumieć, co się dzieje. Tadeusz i córka nie zauważyli niczego wokół siebie, więc jego brat podszedł do starszej kobiety i dziewczynki, aby to powstrzymać.
Zapytał, czy babcia się nie pomyliła, ale ta odpowiedziała, że jest babcią Basi.
I wtedy babcia zaczęła mi opowiadać, że Basia zawsze była ładna, nawet od przedszkola. Wszyscy chłopcy w szkole się za nią oglądali, a ona wybrała Andrzeja. Chodzili ze sobą jak wszystkie nastolatki, a potem ona dowiedziała się, że jest w ciąży i on ją rzucił. Jego rodzice też byli przeciwni, bo byliśmy biedni, a rodzina Andrzeja miała dużo pieniędzy. Potem Basia wróciła ze studiów, urodziła Larę, a babcia kazała jej wracać na studia.
Basia była pilną studentką, więc od razu trafiła do szpitala wojewódzkiego, gdzie poznała Tadeusza.
Babcia przyznała, że nie wie, dlaczego Basia jej nie powiedziała. Pewnie się bała. Zawsze starała się przyjeżdżać, zapewniała im pełne utrzymanie, błagała babcię, żeby nie umierała, żeby mogły razem postawić Larę na nogi. A potem dostali od niej ten straszny list i natychmiast tu pognali, nawet nie znając dokładnego adresu. Nie mieli czasu…
Tadeusz nie miał nic do powiedzenia, podobnie jak jego córka. Byli oszołomieni żalem i taką wiadomością. Ale Tadeusz podjął decyzję, że musi zaopiekować się babcią i dzieckiem.
Tadeusz zaproponował, że zostanie z nimi, bo córka od dawna chciała poznać babcię, a on weźmie Larę jak swoją.
Po długim milczeniu babcia zaczęła płakać, ale tym razem ze szczęścia, bo mąż wnuczki był cudowny i miał wielkie serce, tak jak mówiła.
Babcia powiedziała, że zawsze bała się, że umrze i dziecko zostanie samo. Nowa rodzina przytuliła się do siebie i była w stanie wspólnie przetrwać straszliwą stratę.