Krzysztof bardzo chciał mieć w domu kota, ale jego żona była temu przeciwna. Postanowił więc wprowadzić do domu mysz. I to nie jedną

Krzysztof wrócił do domu i był zaskoczony ciszą. Zazwyczaj jego żona wracała wcześnie z pracy, włączała telewizor i zaczynała hałasować w kuchni. Ale teraz nagle zapadła cisza. Krzysztof był zaniepokojony.

Usłyszał z kuchni żałosny głos żony, która pytała, czy to on. Żona nigdy wcześniej nie odezwała się do niego takim tonem, co sprawiło, że Krzysztof wstał, zebrał nadwątlone całodzienną pracą siły i ruszył w kierunku dźwięku, spodziewając się czegokolwiek.

Głos żony dobiegał z kuchni i tam też skierował się Krzysztof. Delikatnie zaglądając za róg, Krzysztof zbadał otoczenie zakładu produkcji żywności. Widok, który ujrzał, oszołomił Krzysztofa.

Jego żona siedziała na stole, uzbrojona we własny pantofel, i manewrowała, czyli rozglądała się łowczo i wzdrygała na każdy szelest. Krzysztof też zaczął się rozglądać i niepokoić, choć nie rozumiał, czego się boi.

Krzysztof po cichu zapytał, dlaczego żona poszła na górę, a nie pędzi do kuchni. Żona krzyknęła, że widziała mysz, która uciekła pod lodówkę. Krzysztof nie bał się myszy, ale i tak postanowił nie wchodzić do kuchni.

screen Youtube

Jednak rozpaczliwy krzyk żony: „Zabierz mnie stąd” sprawił, że wszedł do kuchni, podniósł żonę ze stołu i wyniósł ją z obszaru zajmowanego przez szczura. Żona wskoczyła mu w ramiona, ponieważ bardzo bała się niespodziewanego gościa.

W przedpokoju Krzysztof zdołał załadować swój ciężar na kanapę. Po tym wyczynie mężczyzna głośno odetchnął i upadł obok żony. Po długiej rozmowie jego żona zasugerowała, aby kupić kota, zwłaszcza że już raz o tym rozmawiali.

Krzysztof zdał sobie sprawę, że jego plan zadziałał, choć nie do końca w to wierzył. Krzysztof słyszał żart o tej metodzie zachęcania żony do posiadania kota w domu i był pewien, że to nie zadziała. Ale naprawdę chciał mieć kota w domu.

Jego żona, z drugiej strony, wcale go nie chciała. Koty, powiedziała, przynoszą tylko sierść, brud i niehigieniczne warunki, więc nie będzie kotów w ich domu. A więc to tak: dom bez kota?

W porządku jest mieć kota w mieszkaniu, ale własny dom bez mruczka w oknie? To po prostu nie w porządku. Krzysztof całe życie miał koty, a raczej jego rodzice mieli, ale to nie zmienia sprawy.

W rodzinie musi być kot, to niepodważalna zasada, którą jego żona do tej pory miała gdzieś. To przez jej upór musieliśmy przejść na takie jezuickie metody perswazji.

Krzysztof, obserwując reakcję żony, powiedział, że potrzebujemy doświadczonego kota, bo kociak potrzebuje trochę czasu, żeby dorosnąć i wszystkiego się nauczyć. Żona zgodziła się na wszystko, byle w domu nie było myszy.

Następnego dnia Krzysztof wrócił z pracy nie sam. Pod kurtką niósł średnio odżywionego i niezbyt pucołowatego kota, którego Krzysztof adoptował ze schroniska miesiąc wcześniej.

Jego żona stwierdziła z powątpiewaniem, że kot wygląda na nieco wychudzonego, czy naprawdę byłby zapalonym myszoskoczkiem? Krzysztof zapytał ją, jak jej zdaniem powinien wyglądać zapalony myszoskoczek.

Jego żona namalowała potwora z takimi zębami, takimi pazurami, niebezpieczną i agresywną bestię. Krzysztof słuchał żony sceptycznie, po czym zauważył, że opisywała rosomaka, a nie kota domowego. A gdyby coś takiego dostało się do ich domu, wyprowadziłyby się nie tylko myszy, ale i właściciele.

Po krótkiej awanturze, podczas której kot nadal wisiał melancholijnie w ramionach Krzysztofa, rodzina postanowiła dać szansę futrzanemu łowcy.

Nie miał wątpliwości, że kot poradzi sobie z dwiema myszami. A nawet gdyby nie mógł, pomógłby kotu, ponieważ ma w pracy maszynę ultradźwiękową, która odstrasza gryzonie.

Ale bardziej poprawnie politycznie byłoby, gdyby kot poradził sobie z myszami, bo nie wystarczyło, że się urodził, musiał też zadomowić się w rodzinie. I kot nie zawiódł. Już następnego ranka Krzysztofa obudziły głośne krzyki żony.

Rano nie wiedział, za co się złapać. Albo za telefon, by zadzwonić na policję, albo za spodnie, by uniknąć walki z bandytami w ich wesołych, kolorowych koszulach.

Podczas gdy Krzysztof rozmyślał, krzyk rozległ się ponownie, a on rzucił się w stronę dźwięku w tym, co miał na sobie. Pisk dochodził z kuchni. Śledząc kierunek, zobaczył mysz lekko podrygującą nogą. Albo kot zawiódł, albo gryzoń dostał ataku serca od krzyków żony.

Żona krzyczała, trzęsąc stołem pod sobą, żeby Krzysztof zabrał mysz. Zanim Krzysztof zdążył cokolwiek zrobić, spod słuchawek wyskoczył kot, podniósł ofiarę i uciekł. Przy drzwiach do kuchni kot zatrzymał się i, jak sądził Krzysztof, potrząsnął głową z wyrzutem, po czym uciekł z pomieszczenia.

Gdy mysz zniknęła z pola widzenia jego żony, ta w końcu przestała krzyczeć i ciężko jej było powiedzieć, co się stało. Obudziła się, poszła nastawić czajnik, a w kuchni pojawił się kot z myszą w zębach.

Kiedy kot zobaczył Annę, wypluł swoją zdobycz i nawet pchnął łapę w jej kierunku. Ale zamiast przyjąć smakołyk, rzuciła się do stołu ze ścieżką dźwiękową, strasząc kota i mysz piskiem.

Krzysztof powiedział, że obraziła kota do głębi, a on starał się jak mógł. Chciał nawet podzielić się z nią swoim osiągnięciem. Anna zaopiekowała się kotem i musiała przyznać, że pomysł posiadania kota był dobry. Kot już zasłużył na swoją miskę kwaśnej śmietany.

Tydzień później Krzysztof stał w kuchni i w zamyśleniu drapał się w tył głowy. Dziś kot przyniósł piątą mysz, choć Krzysztof wpuścił do domu tylko dwie, więc księgi się nie sumowały. Oczywiście były też dobre strony kota — jego żona nie mogła się nim nacieszyć, mimo że nie przestawał próbować częstować jej swoimi zdobyczami.

Krzysztof uznał, że musi odbyć z kotem rozmowę edukacyjną. Kot już udowodnił swoją przydatność, więc to wystarczyło. Myśli o myszy i kocie opuściły go. Teraz zastanawiał się, jak namówić żonę na psa. Czym jest dom bez psa?

Przestałam zapraszać moją przyjaciółkę do siebie, bo nie podoba jej się to, co mam do zaoferowania: „Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, ale ty też mnie nie rozumiesz”

Moja matka nie chciała ze mną rozmawiać, bo wyszłam za mąż wbrew jej woli: „Powinnaś wybrać bogatego męża, żebyś nie musiała pracować”

Mąż mieszkał ze mną jako lokator. Ale to się skończyło po kolejnym jego psikusie: „Znajdziecie inną synową godną waszego syna”